Ponadpartyjny Blok Współpracy z Rządem

Ponadpartyjny Blok Współpracy z Rządem

Wszystko wskazuje na to, że Polska wciąż będzie żyć katastrofą smoleńską, sporem wokół jej przyczyn i wokół odpowiedzialności za nią. Kaczyńskiemu – nawiasem mówiąc, także w dużej mierze dzięki głupocie dziennikarzy – udało się uczynić z katastrofy smoleńskiej główny temat debaty publicznej i zarazem sztandar, pod którym chce powrócić do władzy, po drodze niszcząc wszystko, co mogłoby mu w tym powrocie przeszkodzić. Awantury, które miały miejsce po upublicznieniu raportu MAK, zarówno w Sejmie, jak i w mediach, to dopiero przygrywka. Drugim etapem będzie reakcja na raport polski, opracowany przez komisję min. Millera. Ponieważ dla każdego zachowującego resztki zdrowego rozsądku jest jasne, że w dużej mierze raport ten będzie zbieżny z raportem MAK, można sobie wyobrazić reakcję PiS i jego elektoratu. O ile dotąd „zdradą” i „zaprzaństwem” (w dodatku największym w tysiącletnich dziejach Polski) było słabe przeciwstawienie się raportowi MAK, to ile razy większym zaprzaństwem i większą zdradą będzie ogłoszenie tego raportu? Na tę zwielokrotnioną zdradę i zwielokrotnione zaprzaństwo reakcja też będzie zwielokrotniona! W takiej atmosferze dojdzie do obchodów rocznicy katastrofy. PiS już zapowiedziało, że nie interesują go uroczystości państwowe i będzie organizowało swoje własne, w Krakowie. Łatwo wyobrazić sobie, co się będzie pod Wawelem działo. Eksplozja nienawiści do rządu, do premiera zdrajcy, Tuska, do „wybranego przez pomyłkę” prezydenta Komorowskiego, do Rosji, do wszystkiego i wszystkich, którzy nie są jednomyślni z Jarosławem Kaczyńskim. A wszystko będzie gorliwie transmitowane przez wszelkie możliwe stacje telewizyjne, aby w najdalszym zakątku Polski każdy jej mieszkaniec, który nie miał szans stawić się pod Wawelem i wysłuchać osobiście fobii prezesa Kaczyńskiego, mógł to uczynić przynajmniej za pośrednictwem telewizji. Ta lekcja swoistego patriotyzmu dana Polsce przez prawdziwych Polaków w dekoracjach Wawelu: grobów królewskich, trumny marszałka Piłsudskiego, którego kiedyś proroczo pochowano w krypcie Srebrnych Dzwonów, by wreszcie teraz, po latach, mógł grzać się w blasku swego „Wielkiego Sąsiada” Lecha Kaczyńskiego, będzie bardzo sugestywna. Tak to pogromca Rosji sowieckiej spoczywa w grobach królewskich po sąsiedzku ze zwycięzcą spod Tbilisi. Nie wątpię, że w tych uroczystościach nie zabraknie hierarchów Kościoła katolickiego, których sama obecność będzie je swoiście legitymizować, a dojdą do tego jeszcze treści kazań. Dwa tygodnie później rozpoczną się uroczystości beatyfikacyjne Jana Pawła II, które dadzą okazję do wygłoszenia odpowiedniej liczby kazań nie tylko religijnych, ale przede wszystkim „patriotycznych” (czytaj: politycznych), a także wielokrotne sposobności odśpiewania „Boże, coś Polskę”, z ostatnią zwrotką w wersji z czasów zaborów i okupacji: „Ojczyznę wolną racz nam wrócić Panie”. Racz nam wrócić, boć przecież cierpimy nową formę okupacji w kondominium niemiecko-rosyjskim, z premierem zdrajcą, z rządem „zaprzańców”, z „prezydentem wybranym przez pomyłkę”. To ogólnonarodowe wariactwo przerwą na krótkie wakacje, by z końcem sierpnia, przy okazji obchodów rocznicy „Solidarności”, można było raz jeszcze przypomnieć Polakom, kto gdzie stał w czasie strajku i w stanie wojennym. A potem rocznice września: Westerplatte skojarzone z Rurociągiem Północnym, polityką na kolanach, a potem rocznica 17 września! Jakże jej nie skojarzyć z prezydentem Komo-ruskim, Putinem objętym z Tuskiem i ich knowaniami, strzelaniem w tył głowy polskim oficerom w Katyniu, które posłance Kempie już dziś wydaje się porównywalne z podawaniem zawartości alkoholu we krwi polskiego generała… W tej atmosferze dojdziemy do jesiennych wyborów. Nie jestem tak pewien jak premier Tusk, że Platforma nie ma z kim przegrać. Pamiętacie wynik wyborów prezydenckich z ubiegłego roku? Dużo brakowało? Tym razem pójście PiS do wyborów poprzedzone będzie jeszcze lepszym przygotowaniem emocjonalnym narodu. Sytuacja naprawdę jest poważna. PiS jawnie demonstruje, że za nic ma konstytucyjny porządek Rzeczypospolitej. Nie wierzy w suwerenność narodu, który wybiera przez pomyłkę. Za nic ma państwo, którym kierują zdrajcy i zaprzańcy, a którego dziennikarzy jako prorosyjskie lobby należałoby porządnie zlustrować (na początek). Mając państwo za nic, ignorując je, nie bierze udziału w uroczystościach państwowych. To logiczne. Organizuje sobie własne, na których będzie wrzeszczeć: „Polska – to my!”. A wspierać ich będzie cieniutki głosik pań Kluzik-Rostkowskiej i Jakubiak, przypominający, że „Polska jest najważniejsza”, ergo Jarosław Kaczyński i jego wielbiciele SĄ najważniejsi. W tej wojnie polsko-polskiej, która – nie ma co udawać – już trwa, trzeba się

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 05/2011, 2011

Kategorie: Felietony, Jan Widacki
Tagi: Jan Widacki