Czy jesienne strajki są zapowiedzią radykalnych zmian?

Czy jesienne strajki są zapowiedzią radykalnych zmian?

Dopóki ludzie postrzegają wszystkie problemy osobno, rządzący mogą spać spokojnie Mówi się, że nadchodzi jesień ludów. Przed Kancelarią Prezesa Rady Ministrów od 11 września – gdy ulicami Warszawy przemaszerowało ponad 30 tys. medyków – stoi założone przez nich białe miasteczko. Na skutek protestów ratowników medycznych w całym kraju, w pierwszych dniach września do pracy nie wyjechało 25% karetek. W Warszawie 1 września nawet połowa została na parkingach. Wypowiedzenia z pracy złożyło ok. 1,5 tys. przedstawicieli tego zawodu, tysiące jest na zwolnieniach lekarskich. Protest medyków wspierają rolnicy zrzeszeni w Agrounii, którzy pod koniec sierpnia blokowali drogi w kilkunastu miejscach w Polsce. Domagają się m.in. pokrycia strat związanych z chorobami zwierząt oraz umorzenia kredytów. Reakcja rządu? W lipcu, jak twierdzi lider Agrounii Michał Kołodziejczak, policja użyła przeciw protestującym gazu łzawiącego, w sierpniu premier Morawiecki zapowiedział kolejne „zdecydowane reakcje” służb mundurowych na blokady. Rolnicy odgrażają się, że protesty szybko im się nie znudzą, możemy zatem spodziewać się kolejnych. Niezadowoleni ze swojej sytuacji zawodowej są też urzędnicy. 10 września przez stolicę przemaszerowali pracownicy sądów i prokuratur w tzw. czerwonym marszu. Domagają się adekwatnej waloryzacji wynagrodzeń (obecnie w ogromnej większości zarabiają mniej niż 4,5 tys. zł brutto) oraz zwiększenia liczby etatów w urzędach. Już w sierpniu duże centrale związkowe Ogólnopolskie Porozumienie Związków Zawodowych i Forum Związków Zawodowych zapowiedziały, że na jesieni ruszą z protestami, jeśli w ustawie budżetowej rząd nie zagwarantuje im 12% podwyżki. Rząd ugiął się nieco, ale zaproponował urzędnikom jedynie 4,4%, co w przypadku słabo zarabiającej grupy zawodowej dałoby grosze. Związkowcy już stwierdzili, że to stanowczo za mało, co może oznaczać jedno – będzie dym. Wkurzeni są pracownicy ZUS, którym zapowiedziano niedawno przejęcie obowiązków związanych z wypłatami 500+. To już kolejne narzucone tej instytucji świadczenie do obsługi (po wypłatach w ramach tarczy covidowej), za którym nie idą podwyżki dla pracowników. Urzędnicy domagają się co najmniej 1 tys. zł brutto więcej. Czy te niezadowolone grupy obywateli zrobią władzy jesień średniowiecza? Ta ubiegłoroczna, choć absolutnie bezprecedensowa w historii III RP, w czarnych ciuchach i z aborcją na transparentach, wypaliła się w okolicy świąt. I chociaż z dreszczem na plecach śpiewaliśmy „Na ulicach, na balkonach, wszędzie osiem gwiazd / Pora się pakować, właśnie kończy się wasz czas” (to fragment utworu licealisty z Tychów, Karola Krupiaka) oraz brzydkie piosenki o PiS, potem rozeszliśmy się do domów. Na ulicach zostały najwytrwalsze działaczki. Może teraz będzie inaczej? W historii III RP próżno szukać strajków generalnych i zatrzymania gospodarki na poważną skalę, nie było też sytuacji, w której protestowałoby tak wiele branż jednocześnie. Czy jesienne strajki są zapowiedzią radykalnych zmian? O odpowiedź na to pytanie poprosiliśmy kilku ekspertów. DR HAB. RAFAŁ MATYJA politolog, profesor Uniwersytetu Ekonomicznego w Krakowie Przed wieloma laty Jadwiga Staniszkis opisywała mechanizm przechodzenia od cząstkowych roszczeń i protestów do znaczącej fali społecznego niezadowolenia. Dopóki ludzie postrzegają wszystkie problemy osobno, dopóty rządzący mogą spać spokojnie, rozgrywając jedną grupę przeciw drugiej. Ustępując silniejszym i lekceważąc słabszych. Jeżeli każda grupa koncentruje się na własnych problemach, nie sposób nadać takiemu ruchowi jakąś szerszą sprawczość. Dopiero gdy poszczególne grupy dostrzegą całość, a własny problem jako jej element – możliwe jest współdziałanie i wymuszanie szerszych zmian. Obecne protesty tylko sporadycznie przekraczają wąskie, partykularne interesy. Ale obecność szefa Agrounii na proteście środowisk medycznych może pokazywać pewien potencjał protestu przeciwko mechanizmom władzy. Taki wspólny protest jest możliwy z trzech powodów. Po pierwsze – z powodu metod polemiki PiS z przeciwnikami, opartych na brutalnych atakach telewizyjnej propagandy, insynuacjach personalnych wobec liderów, traktowaniu opozycji jako wroga państwa. Grup, które doświadczyły takiego traktowania, jest z roku na rok więcej. Po drugie – ze względu na politykę podporządkowaną kalkulacjom sondażowym i ostentacyjne lekceważenie grup zawodowych i społecznych, w których poparcie dla PiS jest niewielkie. Po trzecie wreszcie – ze względu na świadomość, że działania rządu prowadzą do zapaści sektora publicznego. Jednak warunkiem koniecznym wyjścia poza doraźność i partykularyzm jest

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2021, 39/2021

Kategorie: Kraj