Karykatury

Karykatury

Jestem zwolennikiem przerywania ciąży na życzenie. I nie mam w tej sprawie żadnych wątpliwości czy wahań. Chociaż szanuję tajemnicę życia. Przeciwko takiej ustawie jest w koalicji wielu posłów od Hołowni i rzecz jasna całe PiS. U nich tyle szacunku dla embrionów, nabożna cześć dla każdego jajeczka i plemnika, który w nie wnika, a tyle pogardy dla żywych dorosłych. Lewica żąda ustawy i zaczyna się awanturować. Więc koalicja trzeszczy, czego od początku się baliśmy. Od dawna patrzę na lewicę z ukosa, chociaż jestem liberalno-lewicowy. To najsłabsze ogniwo koalicji. Czarzasty. Biedroń, Zandberg drażnią mnie, chociaż podzielam ich poglądy w sprawach obyczajowych. To chyba kwestia charakterów. By wygrywać z PiS, trzeba politycznego sprytu, a nie nagich emocji. Ta ustawa może trochę poczekać. Sejm już zalegalizował pigułkę „dzień po”, PiS drze szaty, jakby dokonano gwałtu na moralności. Hamletyzować zaczyna Duda, a powinien podpisać ustawę, by była ważna. Jeśli tego nie zrobi, tym większą klęskę poniesie PiS w kolejnych trzech wyborach. Duda bredzi, że ta pigułka to „bomba hormonalna”. Nonsens. Zapobiega tylko zapłodnieniu przez blokowanie lub opóźnianie owulacji. Nie powoduje przerwania istniejącej ciąży. Zobaczymy, czy Duda zablokuje. Za to jest odblokowanie pieniędzy dla Polski przez UE. Góra złota, aż kręci się w głowie, kolejny pożytek z klęski PiS. Jakiś czas temu przyszła wiadomość, że były premier Holandii Dries van Agt i jego żona poddali się eutanazji. Mieli po 93 lata. Tak, w Holandii jest to możliwe. To jest właśnie szacunek dla życia, a nie zakaz aborcji. Nie ma godnego życia bez godnej śmierci, co nie mieści się w prawicowej głowie. Niemal wszyscy prawicowi politycy zdają mi się fizycznie i duchowo przerysowani, do granic karykatury. Kamiński i Wąsik, dwóch skazańców, mały chudy i duży gruby, Flip i Flap. Morawieckiego los obdarzył niezwykle długim nosem, to nie jest złudzenie, chociaż pewnie nieprawda, że mu ten nos ciągle rośnie. Duda okrągłogłowy, stale głęboko wzruszony własnymi słowami. Terlecki wygląda, jakby dźwigał własne zwłoki. Suski  ma oblicze błazna. Błaszczak patykowaty, bladaczka i sztywny, jakby połknął kij od miotły. Nowa gwiazda PiS to Przemysław Czarnek, byczo-knurowaty, elokwentny. W końcu sam prezes… Jaki jest prezes, każdy widzi. Zapewne to złudzenia karmione moją czystą, żywą niechęcią każą mi tak karykaturalnie ich widzieć. Na szczęście już bardziej są śmieszni niż groźni, nawet gdy zaczynają się odgrażać: „my jeszcze wrócimy”. Prezes o tym marzy: „wrócę i jeszcze wam pokażę”. Prezesie, jesteśmy już w wieku, kiedy wszyscy się psują, nie zdążysz.  Magdalena Rigamonti zrobiła dla Onetu wywiad z Lechem Wałęsą. On też niestety karykaturalny. Pan Bóg dotknął go kiedyś palcem i nakazał, by stał się posłańcem historii. Pamiętam go na żywo, jak podnosili go robotnicy i stawał na wysokiej stoczniowej bramie. Zdawał się wniebowzięty. I brał w ramiona całą Polskę, w której wrzało. Dzisiaj plecie głupstwa. Mówi: „Ja wygrałem z Sowietami i zostałem ich przyjacielem. I Gorbaczowa, i Jelcyna, i na początku nawet Putina. Ale takiego Putina, który szedł pokojem, rozwojem. Ja go zachęcałem do tego, żeby tak szedł. Nie udało mi się go zachęcić. To jego wina czy moja? Raczej moja. (…) Gdybym ja miał z nim kontakt, tobym wygrał”. Dziennikarka pyta: „Poradziłby pan sobie z Putinem?”. Wałęsa: „Oczywiście, nawet to proponowałem na początku wojny. Mówiłem publicznie: weźcie mnie na to spotkanie. Rozmowa miała być taka: panie Putin, nie żartuj pan. Pan mnie straszy swoimi zabawkami. Może pan chce zobaczyć moje zabaweczki? Pan nie ma szans żadnych przy naszych zabawkach. Ale my nie chcemy ich użyć. Nie chcemy niszczyć tej ładnej Rosji. Ale jak pan mnie wkurzy, no to przydzwonię. Tak trzeba rozmawiać. To są argumenty, które przemawiają”. No to mamy wybitnego dyplomatę, najbardziej znanego w świecie żyjącego Polaka.  Oczekiwany telefon z otwockiego szpitala, idę na wymianę lewego biodra, prawe miałem wymienione rok temu. Cieszę się i martwię zarazem. Chcę mieć to z głowy, niedawno na chodniku wyprzedziła mnie jakaś staruszka, ale znam przyjemniejsze rzeczy niż taki zabieg. Operacji się nie boję, za to szpital nie podoba mi, chociaż ten otwocki porządny i nawet miła obsługa tego wielkiego zakładu naprawczego.  

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 10/2024, 2024

Kategorie: Felietony, Tomasz Jastrun