Kompania reprezentacyjna

Piszę od czasu do czasu epitafia, które dedykuję moim przyjaciołom i moim wręcz odwrotnie i miesiąc temu, przed wyborami samorządowymi, napisałem nowe, które – powiedziałem ze sceny – zadziała po ogłoszeniu pierwszych wyników, a brzmi ono tak: TU LEŻY UNIA WOLNOŚCI FRASYNIUK JĄ DOBIŁ Z LITOŚCI I nagle, proszę bardzo, wszystko do tej pory rozumiejący Tadeusz Mazowiecki przestał rozumieć własną partię i odszedł jak zwykle z godnością, bo nikt jeszcze nie widział, żeby pan premier gdziekolwiek przyspieszał. Efektem tego odejścia będzie prawdopodobnie rozpad Unii, czemu się nie dziwię, ponieważ ta partia nie była w stanie wybrać spośród swoich wybitnych członków takiego przywódcy, który by ją uwiarygodnił i we własnych szeregach, i w społeczeństwie. Mianowanie na przykład Leszka Balcerowicza na swojego szefa, kiedy wiadomo na całym świecie, że nikogo w kraju tak się nie lubi jak ministra finansów, było tak dobre jak szpitalne jedzenie. Piszę to z żalem, bo mam w tej formacji kilku naprawdę mądrych, uczciwych kolegów i znajomych, ale w dzisiejszym schamiałym świecie to żaden walor, a być może nawet i swoisty hamulec. Nie ma takich na przykład pan przewodniczący Andrzej, ps. „Zebra”, który najpierw powiedział posłowi, koledze z ławy szkolnej: „Wpier… chamie z klubu”, kiedy ten chciał polecieć do Strasburga, następnie poleciał tam osobiście, by odbyć z naszym dziennikarzem radiowym taką rozmowę: D: – Co państwo robicie dzisiaj? A: – Dzisiaj spotykamy się z jakimś Duńczykiem. D: – A o czym będziecie rozmawiać? A: – O tym, że ja tu się nie wpraszałem! Mnie się wydaje, że jak się jedzie do kogoś w gości z pierwszą wizytą, to słomę z butami zostawia się w domu, ale może i ja zaczynam być nieprzystosowany. Ci, którzy do europejskiego parlamentu nie polecieli, ćwiczyli w tajemnicy gry wojenne w równie tajnym pomieszczeniu – na wszelki wypadek, gdyby Łukaszenka chciał odwiedzić Unię bez paszportu. To mi przypomina anegdotę związaną z Georges\’em Bidault, francuskim politykiem, o tym, jak utworzy się siły zbrojne NATO na wypadek wojny. – Francuzi – powiedział Bidault – zapewnią wojska pancerne, Anglicy flotę, Niemcy dadzą jednostki specjalne, a Stany Zjednoczone lotnictwo. – No dobrze, a co Włosi? – zapytał ktoś. – Włosi dadzą orkiestrę. A my pewnie kompanię reprezentacyjną, taką jaka pojechała do Strasburga. Share this:FacebookXTwitterTelegramWhatsAppEmailPrint

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2002, 47/2002

Kategorie: Felietony