Lewica jako większe dobro

Lewica jako większe dobro

Bez optyki warszawocentrycznej

Merytoryczna zawartość przekazu pozwala otworzyć oczy na rzeczywistość, ale część elektoratu jest pełna gniewu i ci ludzie oprócz fachowej wiedzy potrzebują oferty wyrażonej językiem gniewu. Ten język zagospodarowała dzisiaj prawica.

– My się nie uchylamy od takiego języka, ale nie chcemy też powielać pustej nienawistnej retoryki. Oczywiście jest w nas sporo gniewu, np. na uciekających do rajów podatkowych przedsiębiorców, wyzyskujące pracowników firmy albo na kamieniczników pozbawiających ludzi dachu nad głową. I na polityczny establishment, który w imię własnych interesów to wszystko od lat ignoruje.

Typ przekazu, który adresujecie do potencjalnych wyborców, skłania do refleksji nad strategią przejmowania elektoratu prawicy z miasteczek i wsi. Sojusz Kościoła z lokalnym biznesem i polityką na tym poziomie to prawdziwy węzeł gordyjski. Jeśli dodamy do tego abdykację państwa i jego instytucji, mamy prawdziwy poligon.

– Myślę, że skutki wycofywania się państwa z małych ośrodków są szczególnie odczuwalne dla ich mieszkańców. Zanikanie transportu publicznego to prawdziwy dramat dla terenów wiejskich, z których często po prostu nie ma jak się wydostać, żeby zrobić zakupy, iść do lekarza czy załatwić coś na poczcie. Zanikanie instytucji publicznych powoduje także mniejsze zainteresowanie polityką. Likwidacja takich instytucji jak szkoły to nie tylko utrudnienie dla uczniów z terenów wiejskich, ale też ograniczenie okazji do spotkania się w jakiejś przestrzeni publicznej, do wspólnej rozmowy i w związku z tym do wspólnego działania. Kiedy zwija się państwo, zostaje tylko Kościół. To zresztą ułatwia utrwalanie się lokalnych układów i betonowanie samorządowej sceny politycznej.

Z kolei w mniejszych miastach nie ma tak rozwiniętej jak w dużych ośrodkach sieci organizacji pozarządowych i społecznych, mniej jest aktywistów. Dlatego tam, gdzie docieramy, staramy się zapewnić mieszkańcom czy pracownikom wsparcie. Jesteśmy z tymi ludźmi, nagłaśniamy przejawy wyzysku w lokalnych przedsiębiorstwach, jest to wyraźny sygnał dla przedsiębiorców i obywateli, że zmienia się układ sił. Pomagamy im dotrzeć do lokalnych mediów, nagłośnić sprawy łamania ich praw czy zwrócić uwagę opinii publicznej na ich problemy. Staramy się pokazać im, że nie są sami, że w razie potrzeby mogą liczyć na Razem.

To może być trudne również dlatego, że do Razem należą przede wszystkim ludzie z klasy średniej. Osoby dobrze wykształcone, które z własnego doświadczenia wiedzą, co to takiego praca na umowie śmieciowej. Jednak życie w Polsce powiatowej niesie trochę inne problemy. Perspektywa wielkomiejska może tutaj nie wystarczyć.

– Przed rokiem, kiedy powstawało Razem, teza o partii młodych wykształconych z wielkich miast miałaby uzasadnienie. Dziś jednak jesteśmy znacznie bardziej zróżnicowaną organizacją. W radzie krajowej mamy zarówno doktoranta z Warszawy, jak i emerytkę ze Śląska, nauczycielkę akademicką z Trójmiasta i kolejarza z Tarnowa. To gwarantuje różnorodność perspektyw w pracach nad programem i polityką partii. Działamy we wszystkich miastach wojewódzkich, ale struktury mamy także w Górach Izerskich, w Wałbrzychu, Kaliszu czy na Podlasiu. Niedawno wprowadziliśmy do statutu partii zapisy umożliwiające tworzenie kół, czyli struktur na jeszcze niższym niż okręg poziomie. Zrobiliśmy to, ponieważ zgłaszają się do nas osoby z małych miejscowości, chcące działać lokalnie i budować Razem u siebie. Statut gwarantuje również reprezentację regionalną w radzie krajowej. Jedna trzecia zarządu krajowego jest spoza Warszawy. Nie ma dyktatu warszawskiej części partii, ten mechanizm pozwolił już na starcie wyeliminować optykę warszawocentryczną.

14 czerwca zorganizowaliście w Warszawie spotkanie na temat polityki historycznej lewicy. Na podstawie dyskusji można wysnuć wniosek, że wasz stosunek np. do PRL jest kalką prawicowych legend i mitów. To jest dla was problem czy to normalny stan umysłów młodych ludzi wychowanych przez prawicę?

– Konsekwentnie realizowane przez prawicę próby wymazania PRL z historii rozwoju polskiego społeczeństwa są oczywiście nadużyciami prawicowej polityki historycznej. Błędem i nieuczciwością jest ignorowanie pewnych osiągnięć tamtego okresu, takich jak awans społeczny klasy pracującej, poszerzenie zakresu praw reprodukcyjnych kobiet czy upowszechnienie dostępu do edukacji i opieki zdrowotnej. Ale nie widzę możliwości obrony PRL jako projektu politycznego. Ten początkowo totalitarny, później autorytarny system, w którym na karierę polityczną liczyć mogli posłuszni władzy, bezideowi, koniunkturalni aparatczycy, z rozbudowanym aparatem represji, inwigilacji i zastraszania przeciwników politycznych naprawdę nie powinien budzić sentymentu w środowiskach demokratycznej lewicy. Zresztą dziś to prawica sięga zarówno po PZPR-owskie kadry, jak i po pomysły na sprawowanie kontroli i nadzoru, których nie powstydziłyby się służby Polski Ludowej.

Foto: Krzysztof Żuczkowski

Strony: 1 2 3 4

Wydanie: 2016, 28/2016

Kategorie: Wywiady

Komentarze

  1. Życzliwie przyglądający się
    Życzliwie przyglądający się 15 lipca, 2016, 13:49

    Z przyjemnością obserwuję, że partia Razem buduje swój elektorat (a nawet więcej, aktywnie zaangażowanych zwolenników) nie poprzez sensacje medialne, lecz „pracę u podstaw”. Proces to dość żmudny, ale nadzieja w tym, że jak już uda się stworzyć takie ugrupowanie, o realnym wpływie na procesy polityczne o skali krajowej, to te solidne podstawy uniemożliwią tak żenujący i dramatyczny rozpad jak to miało miejsce w przypadku PO czy też ciągłe wachania poparcia w zależności od pojedynczych wyskoków telewizyjnych reprezentantów partii.

    Odpowiedz na ten komentarz
  2. Bystry obserwator
    Bystry obserwator 16 lipca, 2016, 13:20

    Pomysły liberałów z Partii Razem ani odrobinę nie odbiegają od tego, co społeczeństwu mogą zaoferować konkurencyjne odłamy prawicy. Kosmetycznym zmian (w tym wprowadzenia stawki godzinowej, zwiększenia uprawnień PIP i uzusowania śmieciówek) dokonał już PiS, który ze swoim 500+ okazał się bardziej radykalny od razemitów. Jeżeli obecna władza uruchomi jeszcze program mieszkaniowy, to Partia Razem może definitywnie wyprowadzać sztandar. Bo niby czym przekona do siebie wyborców? Okruchami z pańskiego stołu (oczywiście bez najmniejszego uszczerbku dla kapitału), obsesyjnym antykomunizmem i rusofobicznym militaryzmem? To samo zapewania znacznie silniejsza konserwa.

    Co więcej, Partia Razem de facto działa na szkodę utożsamiających się z lewicą przez szerzenie bajek o drugiej Skandynawii w Polsce. Niestety, to pozbawione refleksji populistyczne hasło nie mówi już o tym, że względny dobrobyt Zachodu jest rentą z eksploatacji peryferii, którą kapitał musiał się podzielić w obliczu zagrożenia ze ZSRR. Dzisiaj, gdy Blok Wschodni nie istnieje, osłony socjalne są demontowane na potęgę, a elektorat pobratymców Partii Razem masowo przejmuje konserwa… Warto się nad tym zastanowić.

    Odpowiedz na ten komentarz
    • Marian Doch
      Marian Doch 19 lipca, 2016, 15:27

      „obsesyjnym antykomunizmem i rusofobicznym militaryzmem” – ale to nie są pomysły Razem a pomysły PiS-u.

      Razem to jedyna szansa na postawienie Polski na nogi.

      Odpowiedz na ten komentarz
      • Bystry obserwator
        Bystry obserwator 20 lipca, 2016, 19:16

        No i właśnie cały problem w tym, że Razem przejął te fobie od POPiS-u. Nie chcą odejść od mitologii z IPN, opuścić NATO, zredukować wydatków na wojsko i zmienić nastawienia polityki zagranicznej. W czym więc różnią się od reszty prawicy? Wysokością podatku, na którą nie pozwolą ich mocodawcy?

        Trzeźwo o Partii Razem: http://www.mysl-polska.pl/700

        Odpowiedz na ten komentarz
  3. suaf
    suaf 20 lipca, 2016, 13:12

    Ostatnie zdanie – rewelacja!!!

    Odpowiedz na ten komentarz
  4. marek
    marek 1 sierpnia, 2016, 20:11

    I tym jednym zdaniem pogrzebala wszystko co miala do powiedzenia. ” Ten początkowo totalitarny, później autorytarny system, w którym na karierę polityczną liczyć mogli posłuszni władzy, bezideowi, koniunkturalni aparatczycy, z rozbudowanym aparatem represji, inwigilacji i zastraszania przeciwników politycznych naprawdę nie powinien budzić sentymentu w środowiskach demokratycznej lewicy. Zresztą dziś to prawica sięga zarówno po PZPR-owskie kadry, jak i po pomysły na sprawowanie kontroli i nadzoru, których nie powstydziłyby się służby Polski Ludowej.”

    Odpowiedz na ten komentarz
    • Zz
      Zz 25 sierpnia, 2016, 22:11

      Pełna zgoda… Politycznym ignorantom wydaje się, że państwo to obywatele i ich dobrowolne, pełne przekonania i entuzjazmu stowarzyszenie… Tyle w tym prawdy, co w przekonaniu, że kościół katolicki, to zrzeszenie wiernych, a nie zbiurokratyzowana i karna, zjednoczona dyktatem organizacja… To są mniemania osoby, która myli organy państwa ze stowarzyszeniem dobroczynnym…

      Odpowiedz na ten komentarz

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy