Listy od czytelników nr 47/2017

Listy od czytelników nr 47/2017

Dekomunizacja ulic Warszawy 16 października 1942 r. na murach okupowanej przez hitlerowców Warszawy powieszono obwieszczenie podpisane przez dr. Ludwiga Hahna, komendanta SD i policji bezpieczeństwa na dystrykt warszawski, o treści następującej: „W nocy z 7 na 8 października komuniści za pomocą materiałów wybuchowych wysadzili w powietrze linie kolejowe koło Warszawy. Za ten zbrodniczy czyn zostało 50 komunistów powieszonych. Dla bezpieczeństwa i dobra ogólnego zwraca się społeczeństwu polskiemu uwagę, żeby przy najlżejszym podejrzeniu podobnego czynu zawiadamiali najbliższy posterunek policyjny”. Na liście 50 powieszonych publicznie rankiem 16 października 1942 r. w pięciu punktach Warszawy byli m.in.: Antoni Dobiszewski, Kazimierz Grodecki, Franciszek Ilski, Antoni Kacpura, Witold Kokoszko, Michał Sobczak. Ponieważ w PRL stali się oni patronami warszawskich ulic, po raz drugi trafili na listę „komunistycznych zbrodniarzy” sporządzoną tym razem przez wojewodę mazowieckiego Zdzisława Sipierę, który z pomocą Instytutu Pamięci Narodowej potwierdził orzeczenie dr. Hahna o ich komunistycznej winie i dopisał im ponadto, że są winni, gdyż symbolizowali „represyjny, autorytarny i niesuwerenny system władzy w Polsce w latach 1944-1989”. Jak zamordowani, powieszeni w 1942 r. przez hitlerowców polscy komuniści mogli symbolizować „represyjny, autorytarny i niesuwerenny system władzy w Polsce w latach 1944-1989”, wiedzą tylko genialni „historycy” z IPN oraz pisowscy wojewodowie. Kryd Ekwador niesprawiedliwie opisany Kupuję PRZEGLĄD od zawsze, uczę swoich uczniów na waszych tekstach, generalnie akceptuję wszystko, oprócz gloryfikowania myślistwa. Oburzył mnie jednostronny tekst o Ekwadorze (PRZEGLĄD nr 45). Mój syn ma żonę Ekwadorkę, znam ten kraj i zrobienie z niego burdelu w artykule Pawła Drąga jest kompromitujące. Zresztą cały tekst ma paternalistyczny i mało otwarty ton. Czuję się zażenowana i wyrażam niesmak i oburzenie. Magdalena Łozowicka Honkisz Od autora: Ja również kocham Ekwador, ale pisałem o suchych faktach. Dwa lata spędziłem w typowo rolniczym, biednym rejonie, dokładnie poznając kulturę i problemy mieszkańców. Byłem w wielu miejscach, więc mam absolutną pewność, że wszystko, o czym piszę, to prawdziwy obraz kraju. Ruszył Pociąg do tolerancji Jestem założycielką grupy aktywistów z Zielonej Góry – Wspólna ZG (Zielona Góra). Od roku w ramach projektu Pociąg do tolerancji podejmujemy różnorodne działania, m.in. happeningi, zajęcia edukacyjne dla dzieci w formie zabawy, projekcje filmów. Chcemy edukować, uwrażliwiać, uczyć pomagania, a nie wykluczania. Za chęć pomocy uchodźcom, sprowadzenia rodziny lub kilkorga dzieci z Aleppo, spotkał mnie ogromny hejt, pogróżki, narodowcy powywieszali w Zielonej Górze plakaty z moimi danymi. Jednak się nie poddaliśmy, wręcz przeciwnie, rozszerzaliśmy nasze działania. Obecnie Pociąg do tolerancji stał się projektem ogólnopolskim. Bardzo się cieszę, że znalazło się wielu społeczników, aktywistów, którzy w swoich miejscowościach zechcieli zorganizować Pociąg do tolerancji oraz projekcje filmu „Aleppo. Notatki z ciemności”. Na listopad zaplanowaliśmy 18 projekcji, kolejne miasta cały czas zgłaszają chęć dołączenia do projektu. Uważamy, że strach przed uchodźcami bierze się z braku edukacji, wiedzy, świadomości. Chcemy, aby na podstawie filmu Wojciecha Szumowskiego i Michała Przedlackiego każdy mógł wyrobić sobie opinię na temat tego, z czym na co dzień musieli zmagać się uchodźcy. Projekt objęty jest patronatem honorowym marszałek województwa lubuskiego Elżbiety Anny Polak, a wydarzenia w Warszawie patronatem prezydent Warszawy Hanny Gronkiewicz-Waltz. Ogólnopolski Pociąg do tolerancji ruszył w Warszawie, a kolejne jego stacje to w listopadzie: Łódź, Zielona Góra, Międzyrzecz, Gorzów Wielkopolski, Gostyń, Świnoujście, Poznań, Toruń, Kielce, Grodzisk Mazowiecki i znowu Warszawa. Natomiast 13 grudnia Pociąg dojedzie do Piaseczna. Zofia Szozda Oddział żołnierzy polskich we Francji w 1957 r. Przebywając wiosną i latem 1957 r. we Francji, miałem częste kontakty z polskimi emigracyjnymi studentami paryskich uczelni. Pewnego razu przyjęli oni od polskich żołnierzy, którzy stacjonowali z żołnierzami amerykańskimi niedaleko Biarritz, propozycję występu studenckiego zespołu muzycznego z koncertem polskich piosenek. Do wojskowego obozu zostaliśmy dowiezieni kilkoma samochodami osobowymi prowadzonymi przez polskich oficerów w cywilnych ubraniach. W obozie wszyscy Polacy, zarówno oficerowie, jak i podoficerowie oraz szeregowcy, byli ubrani w battledressy. Występ, w którym i ja uczestniczyłem, odbył się 2 maja 1957 r., potwierdza to zachowana przeze mnie datowana karta menu

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2017, 47/2017

Kategorie: Od czytelników