Postscriptum

Postscriptum

Po śmierci Tadeusza Różewicza w pierwszym odruchu sięgnąłem do jego tomików. Ze wzruszeniem czytałem jego tak serdeczne dla mnie dedykacje, ale przede wszystkim zanurzyłem się w Różewiczowskim słowie. „Przegląd” bardzo pięknie pożegnał się z poetą, któremu tygodnik był zawsze bliski. W numerze z 29 sierpnia 2004 r. dedykował jego czytelnikom „Nosorożca” – przekorny i pełen humoru wiersz pozornie o człowieczeństwie z punktu widzenia zwierząt, w rzeczywistości o wiecznie niespełnionej kondycji ludzkiej. mam na imię Toni jestem białym nosorożcem nigdy nie widziałem mojej ojczyzny Południowej Afryki moja mama nazywa się Tessa urodziłem się w ogrodzie zoologicznym w jednej ze stolic europejskich (…) chciałem zostać wróblem bo wróble wylatywały z naszej klatki były wolne (…) ale powiedziano mi że nie mogę być wróblem pytałem dlaczego – bo jesteś nosorożcem i zawsze będziesz nosorożcem z grubą skórą i rogiem na nosie słabym wzrokiem i małym mózgiem wydało mi się to krzywdzące (…) małpy to wesoły ludek beztrosko kopulują nie używając przy tym prezerwatyw (…) Stary Orangutan opowiadał mi o tych małpach różne okropne rzeczy i wtedy pomyślałem sobie jak to dobrze że jestem nosorożcem dziś w nocy śniło mi się że jestem papugą i bardzo się wystraszyłem Czyż można lepiej streścić problem tożsamości narodowej? Jestem nosorożcem, ale chciałbym być wróbelkiem, byle tylko nie papugą albo małpą, bo tak mi powiedział orangutan, skądinąd też małpa. Ileż dzieł, ileż wykładów na tysięcznych uniwersytetach streszczonych w tym jednym wierszu! Kiedy indziej pisze Różewicz: „Nienazwane nazywam milczeniem”. Toż to jest sedno strukturalistycznej metodologii: „co nienazwane, nie jest dla nas istniejące”. Toteż czytałem studentom Różewicza i czytał będę nadal. Nie tego jednak aspektu antropologicznego zabrakło mi we wspomnieniach o nim. Nikt nie wspomniał o prostocie jego przesłania dostępnego dla wszystkich. W moim ukochanym poemacie „Spadanie” pisze o tym, że ongiś było „solidne dno / można powiedzieć / dno mieszczańskie”. Można było znaleźć się na dnie moralnym, społecznym, dnie nędzy, podłości… Dzisiaj już takich den nie ma. dawniej spadano i wznoszono się pionowo obecnie spada się poziomo Któż odważy się powiedzieć, że nie zrozumiał? I jeszcze jeden wiersz, który wliczam do pereł literatury polskiej: „Rok 1939”. Klęska, wszystko przepadło. „Bóg, honor i ojczyzna” nie pomogły w niczym, a Różewicz pisze o „Bogu malutkim jak lipowy świątek i orle białym, który jest ptaszkiem na gałązce”. Ten Bóg to Chrystusik frasobliwy, jeden z najpiękniejszych wyrazów ludowej religijności polskiej. Zaś orzeł biały na gałązce nie ma pazurów i nie wydaje z siebie właściwego drapieżcom złowrogiego syku – jest może skowronkiem wysoko nad polami, kosem, którego daje się oswoić… Jeżeli to nie jest nadzieja, to powiedzcie mi, co nią jest. Jeżeli to nie jest poezja, to wywróćcie świat do góry nogami. U zmarłych stóp się Twoich, Tadeuszu, chylę. Share this: Click to share on Facebook (Opens in new window) Facebook Click to share on X (Opens in new window) X Click to share on X (Opens in new window) X Click to share on Telegram (Opens in new window) Telegram Click to share on WhatsApp (Opens in new window) WhatsApp Click to email a link to a friend (Opens in new window) Email Click to print (Opens in new window) Print

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 20/2014, 2014

Kategorie: Felietony, Ludwik Stomma