Ludzie lubią ulegać złudzeniom

Ludzie lubią ulegać złudzeniom

Warszawa 21.03.2019 r. Jacek Antoni Holowka – filozof i etyk. fot.Krzysztof Zuczkowski

Nie chciałbym, żeby każdy, kto mi coś opowiada o świecie, mnie oświecał Prof. Jacek Hołówka Jak pan się czuje w świecie, w którym prawda jest narracją? – Ta narracja o narracji bardzo mnie irytuje. To, co się stało jakieś 20 lat temu, kiedy zdecydowano i oznajmiono, że nie istnieje nic takiego jak realność, w której żyjemy, i cały świat stał się płynny, nieokreślony, nieopisywalny. Najbardziej zapalczywi postmoderniści – jak Jacques Derrida – twierdzą, że książki nigdy nas nie odsyłają do świata, tylko zawsze do innych książek. Czyli plotka jest zbudowana na plotce i pod tym stosem opowieści nie można znaleźć niczego twardego i niezmiennego. Po pierwsze, to nieprawda, po drugie, to jest wielki upadek filozofii! Główna zasada w ponowoczesności mówi, że wszystko jest konstrukcją społeczną. Zwolennicy konstrukcji społecznej są przekonani, że nie ma prawdy, nie ma rzeczywistości, nie ma przyczyn ani skutków, choroby ani zdrowia, bogactwa ani biedy, wszystko jest względne i wszystko jest relatywne. Umowne i wyobrażone. Tego pomysłu bronił pół wieku temu Howard Becker w teorii etykietowania, ale później z niej się wycofał. Zresztą Becker sam przyznawał, że nie opisuje świata, tylko zmienny i płynny język. To wielka różnica. Czas propagandy (który powrócił) A w życiu publicznym? Gdy bierze pan do ręki gazetę, ma pan wrażenie, że dowiaduje się prawdy czy że śledzi jakąś narrację? – No właśnie, gazety to nie świat, tylko język, czyli narracja. John Austin pisał nawet, że przepytywanie świadków przed sądem to bardzo trudna sprawa. Ludzie pamiętają nie to, co widzieli, tylko to, co sobie słowami zapamiętali. W jakimś domu dla psychicznie chorych śmiertelnie poparzono pacjenta. Miał się kąpać. Wszedł do kabiny z wanną i łaziebny kazał mu czekać, aż wanna zostanie spłukana gorącą wodą. Chory powiedział, że poczeka. Łaziebny puścił wrzątek i chorego poparzył. To było niedopatrzenie, tragiczny wypadek czy celowe poddanie się umartwieniu? Sędzia pytał i pytał, nie mógł uzyskać zdecydowanej odpowiedzi. Nikt właściwie nie wiedział, jak zakwalifikować to zdarzenie, choć wszyscy opisywali je podobnie. W codziennym życiu nie lubimy jednoznaczności i dokładności. Ostatnio zostałem zaproszony do nagrania programu telewizyjnego na temat poważnej pracy z filozofii. Przed rozmową zapytałem, czy mogę przeczytać fragmenty z książki. Redaktor prowadzący powiedział: „Czytać na ekranie? Tego nikt nie zechce oglądać”. Miał rację. Chcemy, żeby program był ciekawy i swobodny, a nie dokładny. Czyli telewizja ma przyciągać anegdotą i wesołością. – Wtedy sobie pomyślałem, że żyjemy w trochę innym świecie niż ten, w którym ja wyrosłem. Ja bym chciał, żeby była czysta, jasna granica między relacjonowaniem faktów a komentarzem do nich. W komentarzu każdemu daję pełną swobodę, niech używa swojej wyobraźni, jak tylko chce. A w relacjonowaniu faktów? – To właśnie najważniejsze. W programie informacyjnym oczekujemy zgodności opisu z rzeczywistością. Kiedy oglądam dziennik telewizyjny albo słucham wiadomości w radiu, chciałbym, żeby nikt mi nie dawał zmyślonych podpowiedzi, żeby mi nie mówił, jakie to jest trudne i zagadkowe, tylko żeby mi zrelacjonował fakty. A jeśli chce mi je naświetlać, niech wyraźnie mówi, z jakiego punktu to robi. Jeśli daje mi naświetlenie prawicowe – chętnie posłucham. Jeśli lewicowe – również chętnie. Ale jeśli nie mówi, jakie to naświetlenie, tylko naświetla, po prostu mąci mi w głowie. Natomiast jeśli chodzi o fakty – chcę mieć takie źródło informacji o tym, co się dzieje w świecie, które jest odpowiedzialne i traktuje serio odbiorców. I nie chcę tego mieszać z impresjami, wrażeniami, fikcjami. To jednak coraz modniejsze! – Ma pan rację, ale to właśnie mnie martwi. Jest czymś przerażającym, że nie można znaleźć stacji telewizyjnej, która byłaby niezaangażowana politycznie. A to z upływem czasu się nasila! Staje się coraz bardziej natrętne, nieprzyjemne i trudne do zaakceptowania. Jestem ciągle wystawiany na indoktrynację! Po upadku komunizmu byłem przekonany, że czas propagandy się skończył. To jedna z największych naiwności, jedno z największych rozczarowań mojego życia. A zapowiadano, że informacje będą dobre albo złe, ale zawsze prawdziwe. – Przez pewien czas ludzie starali się mówić obiektywnie, ale bardzo szybko się okazało, że obiektywizm polega na tym, że musimy być konsekwentni. Konsekwencja z kolei oznacza, że mamy być konsekwentni nie w stosunku do faktów, tylko w stosunku do naszych poglądów. W ten sposób, pod inną nazwą, pojawia się teraz styl propagandy podobny do tego, który dominował w czasach komunistycznych. Po trzech zdaniach wiem, czy wiadomości są przedstawiane

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 13/2019, 2019

Kategorie: Wywiady