„Mam wrażenie, że jestem w domu obłąkanych”

„Mam wrażenie, że jestem w domu obłąkanych”

„MAM WRAŻENIE, ŻE JESTEM W DOMU OBŁĄKANYCH” (Winston Churchill o polskich politykach) Czego właściwie od nas chcą ci misjonarze patriotyzmu, którzy obsiedli fundacje kulturalne, media i stanowiska rządowe? Głoszą, że najwyższym stopniem patriotyzmu jest oddanie życia za ojczyznę. Nie pozostawiają cienia wątpliwości, że sami osiągnęli ten najwyższy stopień. Ich miłość ojczyzny jest tak żarliwa, tak poza wszelką wątpliwością, że prawdopodobnie przemawiają do nas z mogił, które odkrywa niezmordowany pod tym względem pan Przewoźnik. Nadmierna emisja pozagrobowego patriotyzmu skaża atmosferę nad Polską. Pan Prezydent jest tak wymagający pod względem patriotyzmu, jakby miał w swojej „pięknej biografii” co najmniej jedną śmierć na polu chwały. Wygłosił on aforyzm, że patriotyzm pochodzi od miłości, a nacjonalizm od nienawiści, co na zwykłą prozę wykłada się, że nasz nacjonalizm jest patriotyzmem, a wasz patriotyzm nacjonalizmem. Ale prócz nas i was istnieją jeszcze ludzie „z nizin” i ci się w ogóle w tym sporze nie liczą. Do najwyższych osiągnięć polskiego patriotyzmu pan prezydent zaliczył trzy polskie „państwa podziemne”: to z czasów powstania styczniowego, z okresu drugiej wojny światowej i ostatnie, solidarnościowe, w którym oddali życie za ojczyznę ci, którzy nami teraz rządzą. Zaraz po oddaniu życia za ojczyznę najważniejszym potwierdzeniem cnót patriotycznych jest działanie w podziemiu. Polskie państwo legalne nigdy nie osiągnie doskonałości państwa podziemnego. I odpowiednio do tego ideału pan prezydent, jego partia, jak też wielu rywali z konkurencyjnej partii solidarnościowej starają się działać w państwie legalnym, jakby ono było państwem podziemnym. Prawo należy do porządku legalnego, jest więc zasadniczo traktowane jako przeszkoda, którą trzeba przezwyciężać, zmieniać lub fałszować, odpowiednio do naszych podziemnych interesów lub zachcianek. Przysięga na obowiązującą konstytucję do niczego nie zobowiązuje, bo jest aktem przynależnym do państwa nadziemnego, a naprawdę liczy się podziemie naszej woli politycznej i podziemie naszego cmentarnego patriotyzmu. W atmosferze tego patriotyzmu uchodzą czyny, które kiedy indziej byłyby uznane za barbarzyńskie lub zwyrodniałe. Oto jacyś faceci zapałali chęcią dowiedzenia się, czy któraś z plotek na temat przyczyn śmierci generała Sikorskiego nie jest przypadkiem prawdziwa. I co robią? Nakłaniają autorytety urzędowe i kościelne (kardynał Dziwisz nigdy nie odmawia swojego błogosławieństwa takim dziełom) do ekshumowania zwłok Sikorskiego w złudnym zresztą celu zweryfikowania tych plotek. Czy takie postępowanie, absurdalne i makabryczne, byłoby możliwe, gdyby nie atmosfera nekrofilskiego patriotyzmu? Z trzech „państw podziemnych” wymienionych przez prezydenta najstarsze spowodowało same szkody, nie popisało się w walkach zbrojnych, a jedynym jego czynem, który zaimponował ludziom było obrabowanie kasy rządowej Królestwa Polskiego. Państwo podziemne z czasów ostatniej wojny przygotowywało się do objęcia władzy po wojnie i celu nie osiągnęło; swoimi działaniami powiększyło straty poniesione od Niemców i zakończyło swój heroiczny żywot sprowokowaniem największej katastrofy w dziejach Polski. Jeżeli mielibyśmy poważnie zastanawiać się nad patriotyzmem i szukać jego wzorów w nowszej historii, to nie znajdziemy lepszego niż działalność Rady Głównej Opiekuńczej, kierowanej przez hrabiego Adama Ronikiera. Pod jej opieką znalazło się w czasie wojny 2 miliony ludzi. Uratowała setki tysięcy ludzi przed śmiercią głodową, przed najgorszą nędzą, tysiące leczyła, wielu wydobyła z więzień. W porównaniu z Radą Główną Opiekuńczą „państwo podziemne” było raczej objawem tromtadracji elit wojskowych i nieodpowiedzialności sfer politycznych niż wzorem patriotyzmu. Misjonarze patriotyzmu swoje wzory wywodzą z czasów wojny i jednocześnie systematycznie te czasy zakłamują. Jeżeli pojawi się kiedyś w Polsce prawdziwa, obiektywna nauka historii, wykaże ona całą próżność i nicość Delegatury rządu londyńskiego i samego tego rządu w porównaniu z RGO. Adam Ronikier, jeden z pierwszych na liście do rozstrzelania natychmiast po wojnie przez władzę komunistyczną, w czasie wojny był stale zagrożony nie tylko przez Niemców, ale także przez polskie podziemie. Jego rzetelne „Pamiętniki” wydane kilka lat temu nie zostały nawet odnotowane w prasie postsolidarnościowej. Prezydent Kaczyński przedstawiając kiedyś Benedyktowi XVI swoich współpracowników informował, że należeli oni do podziemia. W oczach znanego z bojaźliwości papieża dało się zauważyć przez moment uczucie lęku – przemknęło mu przez myśl, że przedstawiają mu przestępców. Prezydent Sarkozy dla odmiany był tylko zdziwiony taką niepraktykowaną w dyplomacji prezentacją.

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2008, 47/2008

Kategorie: Bronisław Łagowski, Felietony