Marszałek demokracji

Marszałek demokracji

Kobieciarz z laseczką

Ale nawet ten wygląd starca nie zmniejszał jego powodzenia u kobiet.

– Daszyński był mężczyzną wielce atrakcyjnym i przystojnym, wiemy z pamiętników, że nie stronił od kobiet, które w jego otoczeniu czuły się dowartościowane. Oficjalnie miał dwie żony, ale wiemy przecież, że miał nieślubnego syna, znanego działacza socjalistycznego Adama Próchnika, z Felicją Nossig, zapisanego na jej męża, jak stanowiło wtedy prawo. Różne krążyły wieści i plotki, że takich dzieci miał więcej. I pewnie tak było. Z pamiętników wiemy, że w domach wielu rodzin, z którymi utrzymywał kontakty, na widocznym miejscu stał jego portret, do którego pani domu odnosiła się z nabożeństwem. Słowem, miał ogromne powodzenie u kobiet.

Był kobieciarzem?

– Na pewno. Nie ulega wątpliwości, że korzystał z daru atrakcyjności.

Pierwsza żona, była aktorka, oskarżała go w latach międzywojennych o niewierność i niełożenie dostatecznych kwot na dzieci.

– Z listów wiemy, że użalała się przed jego przyjaciółmi i współpracownikami, np. Zygmuntem Żuławskim, pisząc o trudnej sytuacji materialnej. Adresaci listów próbowali rekompensować braki w budżecie domowym pani Daszyńskiej, na co jej mąż bardzo się denerwował, że poza jego wiedzą podejmują takie działania. Daszyński, który w II RP mieszkał głównie w Warszawie, a rodzina w Krakowie, tłumaczył im, że z finansowych obowiązków małżeńskich w pełni się wywiązuje, czego dowodzi fakt, że żona może co tydzień bywać w teatrze.

Daszyński był obiektem powszechnego zainteresowania, krążyły o nim anegdoty, plotki, żarty, trafił też do kabaretów.

– Co pokazuje, że był wielkością. Wśród historyków uznaje się, że wówczas nikt inny nie budził tak żywego zainteresowania jak on, co znalazło odzwierciedlenie w obfitej twórczości humorystycznej i graficznej. Opowiadano o nim liczne dowcipy, w szopkach noworocznych był postacią pierwszoplanową. Portretowali go najlepsi karykaturzyści, m.in. Kazimierz Sichulski, Jerzy Szwajcer „Jotes”, Zygmunt Skwirczyński i Zdzisław Czermański. Daszyński, co warto podkreślić, nie był człowiekiem, który się obrażał, nie biegał po sądach, oskarżając tych, którzy sobie z niego żartowali czy wręcz dworowali.

Dziś to rzadka cecha u polityków. Czy tylko pod tym względem powinni brać z niego przykład?

– Powinni podzielać choćby jego przeświadczenie, że polityk musi mieć bezpośredni kontakt ze społeczeństwem, nie tylko ze swoimi wyborcami. I własną postawą musi ich przekonać, że jeśli chcą zmienić swoją sytuację, pozycję, muszą działać, bo bez zaangażowania nie ma niczego. Że muszą być ludźmi twórczymi, którzy niezgodę na zastaną rzeczywistość orientują na myślenie o przyszłości, którą chce się kształtować.

A co lewica powinna czerpać z przykładu Daszyńskiego?

– Przekonanie, że lewicy najlepiej wychodzi dokonywanie zmian drogą parlamentarną, drogą kompromisu. Daszyński potrafił z każdym się dogadać: z narodowcem, radykałem, nie zatracając własnej tożsamości. Jest wzorem integrowania lewicy, a nie jej dzielenia. I choćby z tego względu powinien stale się znajdować na jej sztandarach, ciągle powinna się do niego odwoływać.

Foto: Wikimedia commons

Strony: 1 2 3 4 5

Wydanie: 2015, 33/2015

Kategorie: Historia

Komentarze

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy