Medycyna na sygnale – rozmowa z prof. Leszkiem Brongelem

Śmiertelność po zawałach zmniejszyliśmy o jedną trzecią, lepiej leczymy udary mózgu. Teraz trzeba się skupić na ofiarach wypadków Prof. Leszek Brongel – Dr hab. med. prof. UJ Leszek Brongel jest chirurgiem, specjalistą medycyny ratunkowej, ortopedii i traumatologii, kierownikiem Kliniki Medycyny Ratunkowej i Obrażeń Wielonarządowych II Katedry Chirurgii Collegium Medicum UJ. Jest też konsultantem wojewódzkim w dziedzinie medycyny ratunkowej. Opublikował ponad 330 prac naukowych dotyczących leczenia chorych z obrażeniami. Był ekspertem Ministerstwa Zdrowia w programie powołania centrów urazowych w Polsce. Jest prezesem Sekcji Chirurgii Urazowej Towarzystwa Chirurgów Polskich oraz członkiem komitetów naukowych czasopism chirurgicznych i medycyny ratunkowej. Rozmawia Krystyna Rożnowska Codziennie w Polsce 500 osób umiera nagle na skutek wypadków drogowych, zawałów serca, udarów mózgu czy z powodu innych zachorowań lub urazów. Nie myślimy o tym, czasem tylko sygnał karetki pogotowia przypomina, że toczy się walka o czyjeś życie. Jej czas jest ograniczony. W przypadku zawałów czy udarów nazywa się to oknem terapeutycznym, po ciężkich urazach zaś – złotą godziną. „Złota godzina to czas (…), który niekiedy możemy wykorzystać i zatrzymać śmierć, ale (…) może okazać się na to za krótki. (…) Im większy uraz, tym szybciej rozwija się spirala śmierci, kręcą się koła wstrząsu, ruszają kaskady metaboliczne, tym krótszym czasem dysponuje lekarz, by uratować chorego…”, czytam w książce „Złota godzina. Czas życia, czas śmierci” wydanej pod redakcją prof. Leszka Brongela przez Wydawnictwo Medyczne w Krakowie. Jak często udaje się wygrać tę walkę z czasem o życie? – Jeszcze do niedawna ratowaliśmy o połowę mniej osób w nagłym zagrożeniu zdrowia i życia niż w krajach Unii Europejskiej i USA – śmiertelność na miejscu wypadku komunikacyjnego czy też z powodu zawału serca lub udaru mózgu była u nas o 50% wyższa. U nich umiera 50 ofiar wypadków na 100 tys., u nas – 75. To znaczy, że dużo więcej ludzi można uratować od śmierci. – I od kalectwa. U nas, niestety, dwa razy więcej osób niż w krajach zachodnich zostaje kalekami w następstwie obrażeń doznanych w wypadkach. Jak to zmienić? – Staramy się o to, rozwijając w naszym kraju medycynę ratunkową. Specjalność ta istnieje w Polsce dopiero kilka lat, obejmuje wszystkie nagłe przypadki zagrożenia życia i zdrowia, a więc nie tylko obrażenia powypadkowe, ale też zawały i udary. Jej twórcą jest prof. Juliusz Jakubaszko. W 1999 r. powstał projekt ministerialny utworzenia państwowego ratownictwa medycznego i została opracowana ustawa, którą uchwalono jednogłośnie. Co przekonało do niej głosujących? – Argumenty ekonomiczne. Średnia wieku ofiar wypadków drogowych wynosi 40 lat, a skoro w naszym kraju o wiele więcej ofiar wypadków zostaje kalekami i przechodzi na utrzymanie społeczeństwa, są to ogromne straty. W Ameryce wyliczono, że 1 dol. zainwestowany w medycynę ratunkową przynosi 4 dol. oszczędności. KARETKA I CO DALEJ W jaki sposób medycyna ratunkowa zwiększy szansę na życie i powrót do pełnej sprawności ofiar wypadków i w nagłych zachorowaniach? Zacznijmy od pierwszej pomocy. Czy mamy dostatecznie dużo dobrze wyposażonych karetek? – Znacznie więcej niż w krajach unijnych, bo do niedawna uważano, że głównie od ich liczby zależy skuteczność ratowania chorych w nagłych stanach chorobowych i po wypadkach. Mamy karetki reanimacyjne z zespołami specjalistów – lekarzami systemu ratownictwa medycznego, którzy wiedzą, jak wykorzystać nowoczesny sprzęt i leki. W pozostałych karetkach, tzw. podstawowych, są ratownicy, coraz częściej licencjonowani, którzy mają większą wiedzę medyczną niż jeżdżący kiedyś z lekarzem sanitariusze. Są też w karetkach pielęgniarki ratunkowe umiejące stosować nowoczesny sprzęt. Czy tego sprzętu jest pod dostatkiem? Co w wyposażeniu karetki przesądza o skuteczności ratowania życia? – Mamy respirator do sztucznej wentylacji, urządzenia przywracające drożność dróg oddechowych, defibrylator stosowany przy zatrzymaniu krążenia. Są sposoby ogrzewania pacjenta, możliwość przetaczania ogrzanych płynów oraz ciągłego monitorowania ciśnienia, dostarczenia tlenu do krwi, zapisu EKG i przesyłania tych danych do szpitala. Mamy też w karetce nowoczesne leki potrzebne do ratowania życia, np. fibrolityczne, usuwające zatory w zawałach i udarach, a przynajmniej chroniące niedokrwioną sferę serca czy mózgu. To wszystko zdobyliśmy w ciągu ostatnich 10 lat.

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2012, 21/2012

Kategorie: Zdrowie