Mieczniki czy mieczyki?

Mieczniki czy mieczyki?

Fot.st. chor. sztab. mar. Piotr Leoniak / 3FO

(Bez)silna Marynarka Wojenna RP Patrząc na to, czym marynarka dysponuje na lądzie, łatwo wybuchnąć entuzjazmem. Morska Jednostka Rakietowa (MJR), w skład której wchodzą dwa dywizjony bojowe, ma poważną siłę rażenia i duży potencjał odstraszania. Pojedyncza rakieta jest w stanie wyeliminować z walki każdy rosyjski okręt, a salwa całej MJR – teoretycznie – mogłaby posłać na dno istotną część Floty Bałtyckiej Rosji. Co prawda, na nadbrzeżnych lotniskach nie stacjonują już typowo bojowe maszyny, ale to można od biedy uznać za skutek zmiany strategii użycia Marynarki Wojennej RP. Przejścia od zadań ofensywnych do defensywnych i skupienia się na zapewnieniu bezpieczeństwa żeglugi na należącym do państwa akwenie. Do tego potrzeba samolotów nie myśliwskich czy wielozadaniowych, ale rozpoznawczych i poszukiwawczych. Zamiast odrzutowców wystarczą wolniejsze maszyny turbośmigłowe i helikoptery, przeznaczone do tropienia okrętów podwodnych i prowadzenia akcji ratowniczych. Dla niezorientowanych źródłem optymizmu będzie też widok tego, co jest budowane bądź właśnie wyszło ze stoczni. Do zaledwie czteroletniego „Kormorana” – doskonałego niszczyciela min – za kilka(naście) miesięcy dołączą bliźniacze jednostki „Albatros” i „Mewa”, już zwodowane, aktualnie doposażane. 24 maja br. ze stoczni, która zbudowała niszczyciele, Remontowej Shipbuilding SA, wypłynął w rejs dostawczy „Przemko” – szósty i ostatni z holowników zamówionych przez Inspektorat Uzbrojenia w 2017 r. Od półtora roku pod naszą banderą pływa także ORP „Ślązak”, duża jednostka o rasowej sylwetce. Co więcej, kilka tygodni temu resort obrony zapowiedział reanimację programu „Miecznik”, w ramach którego marynarze dostaną trzy nowe fregaty. Z dostępnych informacji wynika, że wiążące decyzje zostaną podjęte jeszcze w czerwcu br., a okręty trafią do służby na początku lat 30. Za rok do kasacji Jednak dobry humor znika, gdy uświadomimy sobie, że MJR jest de facto bezbronna wobec samolotów i rakiet, a fakt, że mówimy o pięcie achillesowej całych sił zbrojnych, nie stanowi tu żadnego pocieszenia. Jeszcze gorzej się robi, gdy przyjrzymy się cechom nowo pozyskanych jednostek, a reszcie zerkniemy w metrykę, oceniając realne możliwości bojowe. „Ślązak” to okręt symbol – polskiej niekompetencji i jakośtambędzizmu. Budowany 18 (!) lat – na bazie nowatorskiego projektu kupionego od Niemców – miał być pierwszą z siedmiu korwet rakietowych, a skończył jako samotne i niemal bezbronne dziwadło. Jedyne jego rakiety to te wystrzeliwane z ręcznych wyrzutni Grom. Na inne zabrakło pieniędzy, choć i tak mówimy o studni bez dna, która pochłonęła prawie 1,5 mld zł. Czegoś takiego nie dało się nazwać zgodnie z pierwotnym zamierzeniem, stąd określenie „korweta patrolowa”, niemające odpowiednika w międzynarodowej terminologii. Ostatnio mówi się o dozbrojeniu jednostki – metodą „gospodarczą”, w sprzęt z planowanych do wycofania małych okrętów rakietowych. Lecz i z tym może być kłopot, bo „Ślązak”, na skutek zmian koncepcji w trakcie budowy, został przeprojektowany, a część sekcji zalano betonem, by utrzymać odpowiednią wyporność pozbawionego oręża kadłuba. Mimo działek na pokładzie równie bezbronne pozostają niszczyciele min. To nowoczesne okręty, bodaj najlepsze w swojej klasie w całym NATO, ale przewidziane do zadań pomocniczych. Nie podejmą walki z innymi jednostkami, nie przydadzą się w szachowaniu nieprzyjacielskiego lotnictwa, będą za to zdane na jego łaskę. Nie inaczej ma się sprawa z holownikami – to już okręty wybitnie techniczne, mikrusy, w dodatku całkiem nieuzbrojone. A co z resztą floty? – Wedle założeń z 2012 r. pozostające w służbie okręty bojowe co do jednego powinny zostać wycofane z końcem przyszłego roku – przypomina dr Michał Piekarski, specjalista z zakresu wojen morskich z Instytutu Spraw Międzynarodowych Uniwersytetu Wrocławskiego. Mowa o jednostkach mających po 30 i więcej lat. Choć remontowano je na bieżąco, nie przeszły znaczących modernizacji. – Dziś bardziej nadają się do muzeum niż do walki – mój rozmówca nie pozostawia złudzeń. – Zacznijmy od tych największych, fregat typu Perry, pozyskanych od Amerykanów na początku wieku. Oba zbudowane w latach 70. XX w. okręty nie dysponują już uzbrojeniem przeciwlotniczym i przeciwokrętowym. Rakiety zużyto lub wycofano, dostępne na rynku nowe są… zbyt nowoczesne. ORP „Kościuszko” i ORP „Pułaski” mogą obecnie zwalczać okręty podwodne, w neutralizacji pozostałych zagrożeń ich dowódcy muszą liczyć na wsparcie sojuszników. Warto w tym miejscu dodać, że Polska miała szansę kupna dwóch

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2021, 23/2021

Kategorie: Wojsko