Przyglądamy się Rosji, wyłapując każdy nieprzyjazny krok. Tymczasem oni po drugiej stronie bardzo często w ogóle nas nie dostrzegają Stanisław Ciosek, polityk i dyplomata. Ambasador RP w Moskwie w latach 1989-1996. – W Polsce ostatnio modna jest teoria spiskowa. Wszelkie niepowodzenia są zwalane na tajne wrogie siły. Obserwując stosunki między Warszawą a Moskwą, które – niezależnie od tego, kto rządził – były stale targane kryzysami, sam ocieram się o teorię spiskową. Proszę powiedzieć, kto za tym stoi, że nasze kraje nie mogą się dogadać? – W pierwszym okresie po 1989 r. stała za tym historia, stare historyczne porachunki i strachy. Obecnie za tym stoi strach przed odrodzeniem się imperium na Wschodzie. To inny rodzaj strachu – Rosja rozszerza swoje strefy wpływu, chce nas oderwać od Zachodu, podporządkować i połknąć, co jest oczywistą bzdurą. Moje siedem lat pobytu w charakterze ambasadora najpierw w rozpadającym się Związku Radzieckim, a potem Rosji, a także późniejsza praca u boku prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego doprowadziły mnie do jednego wniosku: postrzegamy Rosję jako zagrożenie, przywołując dalszą i bliższą historię. Przyglądamy się Rosji, wyłapując każdy nieprzyjazny krok. Tymczasem oni po drugiej stronie bardzo często w ogóle nas nie dostrzegają. Przez wiele lat – jako ambasador – zabiegałem o to, by zwrócono na nas uwagę. Nie udawało się. Pamiętam do dziś, jak patrzył na mnie pierwszy po rozpadzie ZSRR minister spraw zagranicznych Rosji, Andriej Kozyriew – jak przez szybę. On patrzył dalej, na tę „prawdziwą” Europę i oczywiście Amerykę. Polski po prostu nie widział. Pierwszy raz zwrócono na nas uwagę w czasie rozmów, gdy Polska ogłosiła: a my wstąpimy do NATO! To wywołało zdumienie: o co tu chodzi? Mimo to do dziś Rosjanie nie przywiązują do Polski większej wagi. Dla nich jest to 2% w handlu zagranicznym. Mogą się bez tego obyć – w zamian za gaz i ropę mogą kupić, czego tylko dusza zapragnie, wszędzie tam, gdzie zechcą kupować. Rzeczywiście leżymy na najdogodniejszym z punktu widzenia geograficznego szlaku Rosji w głąb Europy. Możemy dokuczyć Rosji, utrudniając tranzyt. Tak było już parę razy – najpierw z pierwszą nitką gazociągu Jamał-Europa, potem z zablokowaniem pomysłu Rosjan budowy tzw. pieremyczki omijającej Ukrainę. Baliśmy się nowego rodzaju zniewolenia. – Czyli za niemożliwością dogadania się stoją polski strach i „szklany wzrok” Rosjan… – Nie tylko. Od pewnego czasu spotykam się z taką charakterystyczną reakcją Rosjan: nie chcecie, no to nie. Przeżyjemy. Obejdziemy się. – To obchodzenie wydaje mi się bardzo typowe i dotyczy obu stron. Władze Polski pochłonięte są myśleniem: jak obejść Rosję w dostawach do naszego kraju surowców. Prezydent Lech Kaczyński niedawno poszukiwał sojusznika w obchodzeniu Rosji w Kazachstanie. – Jedno jest pewne: Kazachstan nigdy nie wybierze opcji polskiej wymierzonej w Rosję. – Ta myśl zdołała się przebić do polskiej opinii publicznej. Co wcale nie znaczy, że władze RP zamierzają zrezygnować z obejścia Rosji. Ale tak samo postępują Rosjanie wobec Polski – gazociąg północny, kolejowa przeprawa promowa z Kaliningradu do Niemiec, a także próby ograniczenia roli Polski w rozmowach z Unią Europejską, przekonywanie starych członków UE, że z Polakami nigdy nie uda się porozumieć. Obie strony próbują się obejść, ale obejść się nie mogą. – Oczywiście, jesteśmy wzajemnie zdani na siebie. – Jak przełamać ten syndrom wzajemnego obchodzenia się? – Myślę, że, po pierwsze, musi minąć jeszcze jakiś czas. Po drugie, zarówno w Polsce, jak i w Rosji przywiązuje się wielką wagę do gestu, słowa. Słowem można albo pozyskać partnera, albo go totalnie zrazić. Emocje grają ogromną rolę. – Wychodzą z nas Słowianie? – Chyba to jest słowiańskie. Rosjanie mogą o sobie mówić najgorsze rzeczy, obrażać samych siebie. Ale jeśli zacznie ich krytykować lub pouczać ktoś z zewnątrz, a szczególnie Polacy, to ich bardzo gniewa i rozjusza. – Polacy reagują nie mniej gwałtownie na krytykę ze Wschodu. – Ktoś już powiedział: wystarczy, że kichną w Moskwie, a w Polsce roznosi się to echem armat. Moim zdaniem, poprawić stosunki polsko-rosyjskie może zwykłe słowo. Używanie dobrych słów i unikanie
Tagi:
Krzysztof Pilawski









