W ostatnich felietonach maniacko zajmuję się prezesem, zupełnie jakbym miał jakąś obsesję, ale jest wytłumaczenie. Prezes to milionowe rzesze wyznawców w niego wpatrzone, więc jego stan umysłu ma wpływ na naszą narodową kondycję. A on, proszę, zachowuje się zupełnie niepoważnie, stając się z jednej strony postacią złowrogą, a z drugiej tragikomiczną. Jest jak bachor w furii, bo zabrano mu zabawkę, czyli władzę, ciska wszystkim, co ma pod ręką. Tusk zabrał. Nie daruje. Gdziekolwiek prezes się pojawi, jak choćby niedawno w Opocznie, gada coraz większe bzdury. Cudowny przykład, jak inteligentny i wykształcony człowiek może w pewnych okolicznościach być durniem. W Opocznie prezes się przyznał, że nie wierzy w zmiany klimatyczne. Wkłada na okrągłą twarz ten swój filuterny półuśmiech i mówi: „My wszyscy, proszę państwa, po prostu ludzie, jesteśmy zagrożeniem dla przyrody. Z tego by wynikało jedno. No, powinniśmy po prostu zbiorowo popełnić samobójstwo, bo ludzie muszą jeść. Też coś tam z siebie wydzielają. No i to wszystko w ramach tego sposobu myślenia jest dla przyrody szkodliwe, niszczy, zmienia klimat. Wybitny naukowiec, będący już na emeryturze, więc nic mu nie mogą zrobić, (…) powiedział, że to wszystko, co ludzie robią w kierunku zanieczyszczania atmosfery, to tak jakby w wielkiej hali sportowej zapalić jedną zapałkę. Bo to, co wydziela z siebie przyroda, jest o tyle większe od działalności ludzi, że to w ogóle nie ma porównania”. Jeśli prezes nie wierzy, to PiS nie wierzy, zmiany klimatyczne to jedno wielkie oszustwo, które ma nas zniewolić. Coraz bliżej do wiary, że Ziemia jest płaska. Prezydent Biden zaprosił Dudę i Tuska do Białego Domu, w marcu. Fatalna okoliczność dla pisowskiej propagandy, jak to pokazać, a nie pokazać, że ten upiorny Tusk, agent niemiecki, frunie w towarzystwie Dudy do Białego Domu i jest poważnie traktowany przez Stany Zjednoczone. Na dodatek w czasie tej wspólnej wizyty może dojść do pewnej zażyłości między prezydentem i premierem. Duda, jak wiadomo, nie ma charakteru, a Tusk ma, to może Dudę w tych Stanach zagadać i przerobić. (Na wszelki wypadek mają nie lecieć jednym samolotem). PiS i tak ma coraz więcej żalu do Dudy, że ten nie zachowuje się jak Rejtan wobec koalicji rządzącej. Prezes pozwala sobie wręcz na małe połajanki, a przecież nawet ludzie bez charakteru mają swoją dumę, tym wrażliwszą, że gwałconą, więc może narosnąć wzajemna niechęć, sprawa jest w każdym razie rozwojowa. I rozwojowa jest sprawa podsłuchów Pegasusem. Komisja sejmowa zaczęła działać. Jak nie mam serca do komisji kopertowej, ta sprawa wydaje mi się trochę nadęta, też dlatego, że nie bałem się zarazy, tak tu mogą się dziać rzeczy ciekawe i niszczące dla PiS. Chociaż w komisji orłów do robienia spektaklu po stronie koalicji nie ma, a publiczny spektakl jest ważną częścią pracy takiego ciała. To, że mieli być podsłuchiwani ważni politycy PiS, dodaje smaku całej aferze. Podsłuchiwanie swoich jest typowe dla państw niedemokratycznych. Do Cieszyna na spotkanie autorskie, w kawiarnioksięgarni Kornel i Przyjaciele. Kornel to pisarz Kornel Filipowicz, partner Szymborskiej, stąd pochodził i kochał to miasto. Lokal blisko pięknego rynku, magiczne miejsce, parter z książkami i obszerna antresola, gdzie też stoliki i książki, maszyna pisarza na stoliku. Prowadzi spotkanie moja wieloletnia znajoma Joanna, nauczycielka polskiego w miejscowym liceum. Mieszkałem w Pałacu Cieszyńskim, czyli niemal na granicy polsko-czeskiej, tuż obok rzeczka Olza, most, a na jego środku granica, niewidoczna i nieoczywista. Tylko jakieś tablice graniczne, na których ktoś ponaklejał karteczki z ogłoszeniami, jak kiedyś na przystankach autobusowych. Jest z nami bliska znajoma, Kasia, do niedawna ordynator oddziału psychiatrycznego w pobliskim szpitalu. Dla niej to już nie jest zagranica, po czeskiej stronie gra nałogowo w golfa i czuje się tam jak u siebie. Trwa teraz najazd Czechów na polskie sklepy. Opłaca się im kupować u nas i sklepy są błyskawicznie ogałacane z rozmaitych towarów, co staje się zmorą dla miejscowych. Idziemy do czeskiej knajpy na piwo. Byłem tu kilkanaście lat temu, wtedy restauracja była zaniedbana i ciemna, teraz zadbana i jasna, ale bez dawnego wdzięku. Ładna, bardzo słowiańska kelnerka mówi oczywiście po czesku, co mnie wzrusza, zawsze mnie porusza ten bratni język, będący serdeczną









