Na poczwórnym gazie

Na poczwórnym gazie

Natural gas meter counter closeup. Background with copy space.

Galopujące ceny gazu i energii elektrycznej nie martwią rządu, gdyż oznaczają dodatkowe wpływy do budżetu Opłaty za gaz i prąd idą ostro w górę. Rząd twierdzi, że to wina Putina, który szantażuje Europę, wstrzymując dostawy surowca, oraz bankierów spekulantów, którzy zarabiają na rosnących cenach praw do emisji dwutlenku węgla. Ciemny lud w to wierzy, ministrowie zacierają ręce i jadą dalej na poczwórnym gazie. W połowie grudnia Rafał Gawin, prezes Urzędu Regulacji Energetyki, zatwierdził nowe taryfy na gaz dla odbiorców indywidualnych. Od 1 stycznia 2022 r. wzrosły one o 54%. Ktoś, kto dotychczas płacił 200 zł miesięcznie, w przyszłym roku zapłaci 308 zł. Jeśli zaufał propagandzie, wziął unijną lub rządową dopłatę, zamienił starego „kopciucha” na nowoczesny piec gazowy i ogrzewał dom, płacąc 600 zł, w nowym roku wyłoży 924 zł. A jeśli płacił 1000 zł – wybuli 1540 zł. I tak dalej… Na tym tle wzrost taryfy na prąd dla odbiorców indywidualnych o 24% to szczyt umiaru i łaskawości ze strony rządzących. By zilustrować przyczyny tych podwyżek, posłużmy się przykładem – w 2020 r. 1 MWh (megawatogodzina) energii elektrycznej kosztowała na Towarowej Giełdzie Energii w Warszawie 252 zł. Natomiast w grudniu 2021 r. jej cena wynosiła już 1,3 tys. zł. Ceny dostaw gazu ziemnego w kontraktach terminowych w ciągu ostatniego roku wzrosły o 600%, a nawet więcej. Przyczyny są znane. Gospodarka światowa odradza się po kryzysie wywołanym pandemią SARS-CoV-2 i potrzebuje więcej energii. A ponieważ Chiny i inne kraje azjatyckie gotowe są dobrze płacić za dostawy błękitnego paliwa, Europa musiała poczekać. Wzrosły też ceny opłat za prawa do emisji dwutlenku węgla w ramach EU ETS, czyli unijnego systemu handlu uprawnieniami do emisji – nawet do 90 euro za tonę. Nasze opalane węglem elektrownie, które emitują tysiące ton dwutlenku węgla do atmosfery, musiały zapłacić więcej niż kiedykolwiek. Lecz, wbrew temu, co głoszą rodzimi politycy, pieniądze te trafiają głównie do naszego budżetu, a nie na konta mitycznych spekulantów i bankierów. W końcu września br. Ministerstwo Finansów podało, że na sprzedaży uprawnień do emisji dwutlenku węgla państwo zarobiło 17,3 mld zł, co oznaczało przekroczenie całorocznego planu wpływów o ok. 70%. Szacunki mówią, że do końca roku fiskus zarobi na tym procederze grubo więcej niż 20 mld zł. Dla porównania – planowany przyszłoroczny budżet na obronność to 57,8 mld zł. Jeszcze w kwietniu 2020 r. Ministerstwo Klimatu cieszyło się, że do roku 2029 nasz kraj z tytułu owych opłat zarobi 100 mld zł. Jeśli dotychczasowe tempo wzrostu cen się utrzyma, kwota ta wpłynie do końca roku 2024. Dlatego szarża premiera Morawieckiego, który w połowie grudnia 2021 r. żądał od innych przywódców państw unijnych natychmiastowego zawieszenia systemu handlu uprawnieniami do emisji dwutlenku węgla, nie miała sensu. Ale o tym głośno nikt nie mówił. Ruch Putina Jeśli wierzyć polskim politykom i części publicystów, odpowiedzialność za szalony wzrost cen gazu ziemnego spada na Gazprom, który jest zbrojnym ramieniem prezydenta Rosji Władimira Putina. To dlatego w grudniu 2021 r. ceny zakupu gazu w kontraktach terminowych były kompletnie nieprzewidywalne, a ich wykres przypominał kolejkę górską. Cóż, Rosja wykorzystuje okazję. Podobnie jak kraje arabskie i Stany Zjednoczone. Zaczęło się niewinnie od 50-60 euro za 1 MWh (cena gazu jest wyrażana w tych jednostkach) na przełomie listopada i grudnia 2021 r., by przed świętami Bożego Narodzenia osiągnąć ponad 180 euro, a następnie spaść do 90 euro. Trzeba pamiętać, że w grudniu 2020 r. 1 MWh gazu w tych samych kontraktach terminowych kosztowała… 18 euro. Czyli dziesięć razy mniej. Ze wszystkich stron słychać podejrzenia, że Putin wspólnie z Gazpromem manipuluje dostawami gazu, by zmusić kraje europejskie do uległości, wyrażenia zgody na uruchomienie gazociągu Nord Stream 2 i porzucenia Ukrainy oraz by ostateczne uzależnić bogate kraje Europy od rosyjskiego gazu. W mediach regularnie można przeczytać, że Rosjanie albo już zakręcili, albo za chwilę zakręcą kurki i mieszkańcy Europy zamarzną. Albo że zgromadzone przy granicy z Ukrainą czołgi ruszą na Kijów. Tymczasem w 2021 r. Gazprom wydobył 515

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 02/2022, 2022

Kategorie: Kraj