Naród z Kościołem, Kościół z narodem

Naród z Kościołem, Kościół z narodem

21.09.2019 Bydgoszcz . Poslanka Krystyna Pawlowicz na spotkaniu zorganizowanym przez posla Bartosza Kownackiego. Fot. Roman Bosiacki / Agencja Gazeta

Nie ma dnia bez spotkań kandydatów PiS w parafiach. Albo agitacji księży za PiS Idą ręka w rękę. I na górze, i na dole. Na górze Jarosław Kaczyński idzie razem z arcybiskupem Jędraszewskim, ojcem dyrektorem Rydzykiem i z arcybiskupem Głodziem. Na dole proboszczowie wspierają posłów, polityków PiS. Zapraszają ich przed ołtarze. Marek Suski czyta w kościele list premiera Morawieckiego, z ambony przemawia Ryszard Czarnecki, w kościelnych ławach rozdawane są partyjne ulotki. Sojusz tronu i ołtarza kwitnie. O co tu chodzi? Na czym ten sojusz się opiera? Kto komu świadczy usługi? Jaką walutą tu się płaci? Zacznijmy od góry Na samej górze mamy wspólne msze i wspólne śpiewanie. Podczas uroczystości Radia Maryja Mateusz Morawiecki trzymał za rękę o. Rydzyka i pląsał z nim w jednym rytmie. Podobnie pół jego rządu. Ministrowie tańczyli, jak im kościelny chór śpiewał. Ale wspólnota nie polega tylko na pląsaniu. To także wspólna walka. „Czerwona zaraza już po naszej ziemi całe szczęście nie chodzi, co wcale nie znaczy, że nie ma nowej, która chce opanować nasze dusze, serca i umysły. Nie marksistowska, bolszewicka, ale zrodzona z tego samego ducha, neomarksistowska. Nie czerwona, ale tęczowa” – to słowa abp. Marka Jędraszewskiego wypowiedziane podczas mszy w rocznicę powstania warszawskiego. Wynika z tego, że Kościół ma wroga, z którym walczy. Zawsze zresztą wroga sobie szukał. Byli innowiercy, masoni, komuniści, ateiści, w najnowszych czasach – homo sovieticus, potem gender, a teraz LGBT. Gender nie chwycił, ludzie nie za bardzo wiedzieli, o co chodzi, ale gdy słyszą o całujących się na ulicach facetach – to ich rusza. Dlatego nimi biskupi straszą, z nimi chcą prowadzić wojnę. Bo wojna zwalnia z innych problemów, z niczego nie trzeba się tłumaczyć. Tym samym tonem mówi Jarosław Kaczyński. Oto jego słowa: „Ruch LGBT i gender zagrażają naszej tożsamości, zagrażają naszemu narodowi, zagrażają polskiemu państwu. Niezależnie od tego, czy ktoś jest wierzący, czy nie, musi akceptować chrześcijaństwo, bo polska kultura wyrosła z chrześcijaństwa, nie ma innego powszechnie znanego systemu wartości niż ten, który wyrasta z chrześcijaństwa. Jego głosicielem i dzierżycielem jest Kościół katolicki. Kwestionowanie pozycji Kościoła katolickiego w Polsce ma charakter niepatriotyczny. Niezależnie od osobistej wiary”. Oto więc krótki wykład, niczym „czerwona książeczka”. Naród z Kościołem, Kościół z narodem, kto myśli inaczej, jest gorszym sortem, poza wspólnotą, której zagrażają obcy, teraz także LGBT i inne zachodnie nowinki. Kaczyński to mówi, a biskupom w to graj. We Włocławku tamtejszy biskup, Wiesław Mering, tak się do niego zwracał: „Bardzo bym chciał, panie premierze, żeby czuł się pan tu, między nami, człowiekiem nie tylko akceptowanym, ale podziwianym. Jesteśmy wdzięczni za wszystko, co pan robi i robił dla Polski – razem ze swoim bratem prof. Lechem Kaczyńskim. Pańskie sukcesy są naszymi sukcesami”. I dodał, że „jest czymś zupełnie naturalnym wspieranie Jarosława Kaczyńskiego w wysiłkach, które mają na celu zrealizowanie wizji państwa i ojczyzny tak bliskiej obu braciom. Niech Bóg pozwoli nam zrealizować te wizje, te zamiary, które uważamy za najważniejsze dla naszej ojczyzny”. Na dole jest jeszcze serdeczniej Co prawda prymas Polski Wojciech Polak zdążył powiedzieć, że „plakaty wyborcze na kościołach nie powinny być wieszane”, a rzecznik Konferencji Episkopatu Polski ks. Paweł Rytel-Andrianik przypomniał, że „zgodnie z prawem kościelnym ambona jest miejscem głoszenia Ewangelii i przekazywania nauczania Kościoła katolickiego. Wykorzystywanie jej do innych celów jest nadużyciem”, ale rzeczywistość wygląda zupełnie inaczej. Nie ma dnia, by media nie opisywały spotkań kandydatów PiS w parafiach. Albo agitujących za PiS księży. Spotkania odbywają się w budynkach parafialnych, przed kościołami, wśród banerów kandydatów PiS. W miastach i miasteczkach. „Tęczowe LGBT jest tak naprawdę nowym wcieleniem czerwonej flagi rewolucyjnej” – takie rzeczy opowiadał podczas spotkania w przyparafialnej sali na warszawskich Jelonkach minister Piotr Naimski. Duchowni nierzadko otwarcie wspierają swoich faworytów. „Gazeta Wyborcza” cytowała niedawno jednego z nich, ks. Eugeniusza Szymańskiego z Lublina. „Jedyną realną siłą, która w swoim programie w dużej mierze uwzględnia katolicką naukę społeczną i historię naszego narodu, jest Prawo i Sprawiedliwość”, mówił ksiądz. Podobnie mówią inni. Czy to zaskakuje? Nie do końca, bo Kościół jest obecny w polskiej polityce od lat. Początkowo, jeszcze w latach 80., miał być siłą pośredniczącą, sprzyjającą

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2019, 40/2019

Kategorie: Kraj