Nawet ryby mają potrzebę kontroli

Nawet ryby mają potrzebę kontroli

Warszawa 06.05.2020 r. dr EWA JARCZEWSKA - GERC- Wydzial Psychologii w Warszawie - adiunkt w Katedrze Psychologii Roznic Indywidualnych, Diagnozy i Psychometrii. fot.Krzysztof Zuczkowski

Koronawirus mówi: ucz się. Sprawdzać będzie nas za pół roku. To, przez co przechodzimy, to wciąż lekcja Dr Ewa Jarczewska-Gerc – psycholog społeczny i trener biznesu, dyrektor ds. badań SWPS Innowacje Co z nami robi pandemia? – Żeby odpowiedzieć na to pytanie, trzeba sobie uświadomić, w jakiej psychologicznie sytuacji się znajdujemy. A jest to kryzys. Moment, kiedy tracimy grunt pod nogami, choć jeszcze chwilę wcześniej wiedliśmy przecież dość ustabilizowane życie. Mieliśmy plany związane z wakacjami, ze studiami, z rodziną. Innymi słowy, mieliśmy poczucie kontroli… – …które jest fundamentem zdrowia zarówno psychicznego, jak i fizycznego. Tak, mieliśmy poczucie, że możemy wpływać na to, co się dzieje w naszym życiu. Przy czym to poczucie jest fundamentalne nie tylko u ludzi, ale i u zwierząt. Bo nawet ryby mają potrzebę kontroli. Jak to? – Pierwsze badania nad wyuczoną bezradnością prowadzono właśnie na nich. To były bardzo nieetyczne eksperymenty, bo rażono je prądem. Obserwowano, że na początku starały się walczyć i uciekać, a dopiero z czasem popadały w bezradność, tak że nawet wtedy, kiedy mogły unikać rażenia prądem, nic nie robiły. Dowodów na to, że w świecie zwierzęcym ta potrzeba wpływu jest bardzo silna, mamy zresztą więcej. Oczywiście zwierzęta mogą sobie z tego nie zdawać sprawy, ale mają to zakodowane w genach. Do sprawnego funkcjonowania jest im to niezbędne. Przykładem mogą być choćby badania na gołębiach czy psach Pawłowa, które doświadczyły powodzi. Gołębie np. wolały zjeść mniej, za to wybrać sobie pokarm. A jeśli chodzi o psy Pawłowa? – Te, które przeżyły zalanie laboratorium, zapomniały to, czego Pawłow je nauczył. Silny stres zabił komórki hipokampa, struktury mózgu odpowiedzialnej m.in. za pamięć. Zresztą u ludzi dzieje się podobnie. Poza tym część psów nigdy nie odzyskała dobrostanu psychicznego i fizycznego sprzed powodzi, już do końca życia nosiła znamiona zaburzenia po stresie traumatycznym, czyli PTSD. Te zwierzaki nie miały apetytu, nie były radosne, nie machały ogonem. Inne z kolei z czasem odzyskały siłę życiową. Teraz takim czynnikiem, na który nie mamy wpływu, jest koronawirus. – Ale nie tylko. Także zasady wprowadzane przed rząd, które powodują, że czy chcemy, czy nie chcemy, maseczki musimy nosić. Nie wolno nam było wychodzić z domu bez ważnego powodu itd. Choć działania te są epidemicznie uzasadnione, komplikują nam życie, w tym dążenia osobiste i relacje oraz poczucie wolności i sprawstwa. Wzbudzają frustrację i poczucie bezradności. Epidemia i związane z nią zagrożenie zdrowia i życia dla niektórych są wręcz sytuacją traumatyczną. Z traumą mamy do czynienia – zgodnie z definicją – kiedy zachodzą równocześnie dwa warunki. Pierwszy: jesteśmy w sytuacji zagrożenia zdrowia lub życia naszego lub bliskiej nam osoby i drugi: towarzyszą temu silny strach, przerażenie i groza. Przy czym nawet jeśli nie boimy się samego wirusa, to możemy bać się jego konsekwencji: ekonomicznych, gospodarczych, edukacyjnych itd. A gdyby prześledzić to na etapach? – Pierwszy moment, kiedy stykamy się z epidemią, to szok. Zaprzeczanie. Niedowierzanie. Nie do końca wierzymy, że to naprawdę się dzieje i może mieć tak poważne konsekwencje. A jeśli już, to uważamy, że zaraz się skończy. Dopiero w drugim etapie pojawia się frustracja, bo nagle taki stan okazuje się przewlekły. Frustracja bierze się z tego, że mamy jakieś cele, marzenia, potrzeby i one pozostają niezrealizowane. Przecież ludzie chodzili do kina, na siłownię, do kawiarni, restauracji, na randki, spotykali się… A tu nagle nie mogą robić żadnej z tych rzeczy. Do czego prowadzi frustracja, jakie ma konsekwencje? – To najprostsza droga do agresji, którą przelewamy albo na siebie, albo na innych. Stąd podwyższona nerwowość wobec członków rodziny, irytacja, krzyki… Ale to zamknięcie w domach powoduje też, że osoby, które żyją w związkach przemocowych, doświadczają teraz jeszcze więcej przemocy ze strony swoich oprawców, o czym w Polsce wciąż mało się mówi. Tymczasem linie pomocowe kipią od zgłoszeń i problemów, które ludzie relacjonują. W jednym z budynków Parlamentu Europejskiego w Brukseli utworzono tymczasowe schronienie dla stu kobiet, które uciekły od partnerów w związku z nasiloną agresją z powodu zamknięcia w domach. Wcześniej zapewne partnerzy także byli przemocowi, ale nadmierne napięcie rozładowywało się przez ruch związany z chodzeniem do pracy i swobodnym poruszaniem

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 20/2020, 2020

Kategorie: Psychologia