Co jest skrywanym celem rządu? „Umacnianie mediów publicznych” – odpowiedział minister po tym, jak rząd został postawiony w stan podejrzenia z powodu skrywania czegoś. Dlaczego rząd ukrywa swoje dobre chęci umocnienia mediów publicznych? Dlatego, że takie chęci są ostro krytykowane. Przez kogo są krytykowane? Przez media prywatne, komercyjne – przez kogoż by innego. Pozostawiam na boku kwestię, czego można spodziewać się po rządzie, który boi się krytyki ze strony mediów komercyjnych. Zastanówmy się przez chwilę, co to są media komercyjne. Najprościej będzie odpowiedzieć, biorąc za przykład prywatną telewizję. Jest to przedsiębiorstwo dążące do zysku, który osiąga tym pewniej, im więcej ludzi ogląda to, co ono pokazuje. Wysoce opłacalne byłoby emitowanie pornografii bez osłonek, ale prawo na to nie pozwala, trzeba też liczyć się z odstraszaniem religijnym. W danych warunkach kulturowych największy dochód przynoszą telewizji sceny sadystyczne. Oczywiście, nie może ona ograniczyć się do pokazywania wyłącznie morderstw, strzelania w głowę, dźgania nożami, duszenia, podpalania, spychania samochodów w przepaść itp., ponieważ byłoby to zbyt monotonne; nie ma wyjścia, trzeba czasem pokazać obrazy sentymentalne, rozbierane sceny łóżkowe albo filmy o zwierzętach. Zasadniczo telewizja komercyjna handluje sadyzmem, reszta to są dodatki gratis. Odbierzcie filmom telewizyjnym broń palną i białą, a zobaczycie, że cały ten biznes upadnie. Zajmuje się też telewizja polityką, którą włącza w swoją misję handlową, pokazując polityków głównie po to, aby ich poniżyć, bo to się widzom podoba, czyli jest bardzo komercyjne. Celuje w tym TVN.
Karl Popper, myśliciel powszechnie bardzo szanowany, doszedł pod koniec życia do wniosku, że korzyści z telewizji są nieznaczne w porównaniu ze szkodami moralnymi i intelektualnymi, jakie ona przynosi społeczeństwu; należałoby więc – jego zdaniem – całkowicie jej zakazać. Jest to nieziszczalne marzenie. Ponadto nie wiemy, do czego ta zabawka, przedwcześnie dana ludziom, może służyć w przyszłości, gdy ludzkość dojrzeje. Może do czegoś dobrego. Na razie, biorąc pod uwagę, czym telewizja jest, i oceniając ją czy to kryteriami religijnymi, czy z punktu widzenia etyki laickiej, zakładając ponadto, że ludzkość pod względem moralnym czyni jakieś postępy, jednego można być pewnym: za pół wieku wykorzystywanie telewizji do celów komercyjnych zostanie uznane za zbrodnię przeciw ludzkości. I nie będzie dla tej zbrodni przedawnienia. Z powodu sadyzmu, jaki otwarcie lub w formie zestetyzowanej media rozpowszechniają, można je porównać z faszyzmem.
Różnica między telewizją publiczną a komercyjną jest różnicą stopnia, a nie natury. Jeżeli rzeczywiście publiczna podlega rządowi, co na razie jest tylko przypuszczeniem opozycji, ale stanie się rzeczywistością, gdy ta opozycja obejmie władzę, to społeczeństwo – w przypływie wstydu z powodu tego, co ogląda – może kiedyś demokratycznymi środkami ucywilizować trochę to publiczne medium pod tym względem, pod jakim ono jest podobne do mediów komercyjnych. Te ostatnie działają poza zasięgiem władzy demokratycznej i nic im nie można zrobić.
Dlaczego partie postsolidarnościowe opowiadają się przeciw telewizji publicznej, a za komercyjną? Jeżeli chrześcijańscy narodowcy a la poseł Libicki, internacjonalny obrońca mediów prywatnych, mają szanse wpływu na wielkie media, to przecież nie na TVN czy Polsat, ale na telewizję w jakimś stopniu kontrolowaną przez rząd, w którym wskutek roztargnienia wyborców mogą kiedyś się znaleźć.
Obecnie rząd na nic nie ma wpływu i więcej autorytetu przypisuje rzecznikom mediów komercyjnych niż sobie. Ale to się może zmienić, gdy prawica zdobędzie władzę. Zważywszy format przywódców prawicy, nie tęsknię do tego, by objęli rządy, gdy to się jednak stanie, wtedy będę chciał, aby mogli oni w sposób niezakłócony przez względy handlowe mediów prywatnych przedstawić społeczeństwu swoje cele, intencjie, swój sposób myślenia, swoje plany i swoje osiągnięcia, jeżeli będą je mieli. Co zdziałają (załóżmy taką hipotezę) prezydent i premier Kaczyńscy, jeżeli telewizji prywatnej będzie się opłacało ośmieszać ich na każdym kroku? Jeżeli wyszydzanie ich będzie zwiększało oglądalność i przyciągało reklamodawców?
W sporze o media występuje za dużo pseudonimów i kryptonimów. Słowo „niezależność” jest pseudonimem i znaczy tyle co brak odpowiedzialności za to, co się emituje. Jeśli „misja” znaczy: obiektywizm w przekazywaniu informacji i wszechstronne naświetlanie faktów, to powinna obowiązywać tak samo telewizję prywatną, jak publiczna. Niedopuszczalne jest założenie, że przysłowiowy Gusinski czy inny potentat medialny na mocy swoich praw właścicielskich może w zdezorientowanym, zanarchizowanym i podatnym na manipulację niby-społeczeństwie upowszechniać dowolne fałsze, krzyżując zamiary legalnej władzy.
Jeżeli mówi się o misji upowszechniania kultury, to trzeba się zastanowić, co znaczy dziś słowo „kultura”, bo wśród występujących w telewizji przedstawicieli kultury za dużo takich, co nie potrafią się wysławiać. Pod pojęcie kultury podszywa się też kontrkultura, a także proceder zdobywania rozgłosu, czyli autoreklamy za pomocą skandalicznego obrażania ludzkich uczuć. Zachodzi rozbieżność interesów między kontrkulturą a Kościołem, bo obrażanie uczuć religijnych napotyka czasem głośny sprzeciw Kościoła, co obrażającym daje reklamę, a Kościół zyskuje pozór, że ma coś do powiedzenia w sprawach kultury.
Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy