Niemoc nie tylko pandemiczna

Niemoc nie tylko pandemiczna

11.10.2020 Gdansk Liga Narodow UEFA mecz Polska - Wlochy n/z Jerzy Brzeczek, Robert Lewandowski fot. Andrzej Iwanczuk/REPORTER

Rok biało-czerwonych do zapomnienia Piłkarska reprezentacja Polski zakończyła tegoroczny sezon. Biało-czerwoni (18. miejsce w rankingu FIFA) zwyciężyli w połowie rozegranych spotkań, ale umieli pokonać wyłącznie niżej notowanych przeciwników. Szczęśliwie 23. Ukrainę, bardziej przekonująco 51. Bośnię i Hercegowinę (dwa razy) oraz 55. Finlandię. Z wyżej klasyfikowanymi rywalami, Włochami i Holandią, udało się w czterech spotkaniach Ligi Narodów zaledwie raz zremisować. I zdobyć tylko jednego gola. Wymowna pauza Reprezentacja Polski kierowana przez Jerzego Brzęczka nie umie podjąć walki z lepszymi od siebie czy choćby zdominować sąsiadów w światowym rankingu. W dwóch spotkaniach z Holandią udało się co prawda zdobyć jedną bramkę, ale żadnego punktu. Z Włochami skończyło się na punkcie, za to bez gola. W Amsterdamie i w Reggio Emilia biało-czerwoni byli bezradni jak juniorzy. W Holandii oddali przez 90 minut dwa strzały – jeden celny i jeden niecelny. We Włoszech – tylko dwa niecelne. Zapytany po meczu z Włochami, jak wyglądał plan taktyczny na mecz w Reggio Emilia, Robert Lewandowski uciekł się do jakże wymownej pauzy, która trwała osiem sekund. Przez ten czas kapitan reprezentacji walczył z własną mimiką, żeby nie roześmiać się ironicznie do kamery, i w tej walce okazał się skuteczniejszy niż na boisku. Tyle że mowa milczenia poszła w świat, a następnie sportowiec skrytykował przygotowania do meczu. „Trudno powiedzieć, że czegoś nam zabrakło, bo zabrakło bardzo wielu rzeczy”. Zachowanie kapitana Jerzy Brzęczek określił jako niefortunne. Do sprawy odniósł się także prezes PZPN Zbigniew Boniek (WP SportoweFakty): „Nie jest tak, że jeśli Robert Lewandowski coś powie, to ma zawsze rację. Jest najlepszym napastnikiem na świecie, ale reprezentacja nie składa się z niego i 10 koszulek. Gdyby tak było, nie wygrałaby nawet z Gibraltarem. Powtarzam: nawet jeśli Robert ma rację, to niech ją mądrze sprzedaje, bo tylko pogorszy sytuację i na końcu do niego kibice też będą mieli pretensje. Nie boję się zresztą powiedzieć, że w ostatnich meczach grał przeciętnie. Mówię o meczach reprezentacji Polski, bo te Bayernu niezbyt mnie interesują”. Nowi wykonawcy pilnie poszukiwani Oczywiście winny zaistniałej sytuacji jest tylko po części Brzęczek. Adam Nawałka miał do dyspozycji prawą flankę obsadzoną przez duet Borussii Dortmund Łukasz Piszczek-Kuba Błaszczykowski, w szczytowym okresie uznawany za jeden z najlepszych w europejskiej piłce klubowej. Dziś obu nie ma już w kadrze. Grzegorz Krychowiak w barwach Sewilli wygrywał Ligę Europy i ostro dawał się we znaki nawet takim tuzom jak Cristiano Ronaldo i Leo Messi w rozgrywkach hiszpańskiej La Ligi. „Krycha” nadal jest wśród kadrowiczów, ale obecnie jako gracz moskiewskiego Lokomotiwu raczej człapie, niż nawiązuje do najlepszych sewilskich czasów. Kamil Glik z AS Monaco niegdyś awansował do półfinału Ligi Mistrzów, podczas gdy obecnie gra w prowincjonalnym włoskim Benevento. Arkadiusz Milik robił furorę w silnym holenderskim Ajaksie Amsterdam, a nie siedział na trybunach w jeszcze bogatszym SSC Napoli. O ile poprzednik Brzęczka miał do dyspozycji co najmniej ośmiu (z bramkarzami Łukaszem Fabiańskim i Wojtkiem Szczęsnym) zawodników na międzynarodowym poziomie, o tyle teraz ostało się czterech i pół. Tym czwartym, po Lewym i duecie golkiperów, jest Mateusz Klich, który niesamowicie się rozwinął w angielskim Leeds United pod kierunkiem charyzmatycznego argentyńskiego szkoleniowca Marcela Bielsy. Natomiast pół stanowi Piotr Zieliński, który w SSC Napoli potrafi rozgrywać znakomite mecze, natomiast w kadrze wciąż jest wielką, ale niespełnioną nadzieją mimo 26 lat na karku. W każdym razie Brzęczek publicznie zakomunikował, że jeśli pewnego dnia Piotr się obudzi i coś przestawi mu się w głowie, to będą go zazdrościć polskiej drużynie wszyscy rywale. Zatem – wciąż czekamy. W tym kontekście warta odnotowania jest wypowiedź byłego znakomitego napastnika, Grzegorza Laty (WP SportoweFakty): „Gdyby trenerzy grali i decydowali o wszystkim, mistrzem świata byłaby Arabia Saudyjska. Kupiłaby sobie najlepszego szkoleniowca, zapłaciła mu worek pieniędzy i miałaby zagwarantowany sukces. Tak to niestety nie działa, potrzeba jeszcze wykonawców. Epidemia sprawiła, że ci, którzy mają szerokie kadry i duży wybór wśród dobrych piłkarzy, radzą sobie lepiej. My takiego komfortu nie mamy. Są też jednak inne problemy. Coś w zespole szwankuje. Gdy oglądałem mecz z Włochami, miałem wrażenie, że każdy gra pod siebie. Było

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2020, 49/2020

Kategorie: Sport