Nieodpowiedzialność

Nieodpowiedzialność

W chwili gdy rząd powinien skupić uwagę przede wszystkim na problemach i zadaniach stawianych przez końcowy etap przygotowań do Unii Europejskiej, gdy prowadzi on ważne negocjacje wymagające swobody racjonalnego kalkulowania, gdy dla osiągnięcia dobrych wyników w tych negocjacjach potrzebuje poparcia wewnątrz kraju, liderzy koalicji tworzącej rząd mówią tylko o odwołaniu premiera. Nie przyszło im to do głowy pół roku temu i nie mogą wytrzymać jeszcze dwóch – trzech miesięcy choćby dla przyzwoitości, jeśli innych powodów nie pojmują. Tak się zachowuje partia, która dotąd wykazywała najwięcej umiaru, spokoju i odpowiedzialności. Leszek Miller popełnił wielkie błędy jako przewodniczący SLD. Widząc, że Aleksander Kwaśniewski odnosi sukcesy jako prezydent wszystkich Polaków, postanowił być przewodniczącym SLD wszystkich Polaków. Zdezorientował partię, zapomniał, że aby trwać, musi ona mieć przeciwników. Ma ich zresztą. Zacieranie różnic między SLD a partiami czy ośrodkami postsolidarnościowymi doprowadziło do pytania, po co istnieje SLD. Na to pytanie ani Leszek Miller, ani jego przeciwnicy do dziś nie potrafią dać odpowiedzi. Rozwiązać się – odpowiedź daje samo życie. Secesjonistyczne ugrupowania z „borówkami” na czele tak samo jak SLD nie są zdolne do prowadzenia walki idei. Partia, która nie jest do tego zdolna, nie jest partią polityczną, lecz grupą interesów, spółdzielnią, której członkowie szukają dla siebie korzystnego, dobrze płatnego i niezbyt trudzącego zajęcia na scenie politycznej albo i poza tą sceną. Jako premier Leszek Miller nie popełnił wielkich błędów. Biorąc pod uwagę ograniczoność władzy rządowej, siłę mediów od początku mu wrogich, prezydenta wszystkich Polaków (może z wyłączeniem elektoratu ludowego), inne ośrodki siły i wpływu, nie bardzo widać, co innego mógł zrobić premier. Niechby spróbował nie przyłączyć się do Amerykanów w Iraku! Opozycja, mająca do dyspozycji wszystkie media, podniosłaby wrzawę, że Miller za moskiewskie pieniądze zdradza najświętszy polski ideał za wolność waszą i naszą. Roztaczano by wizję miliardowych kontraktów, jakie Polska by wygrała, gdyby rząd Millera za moskiewskie pieniądze nie zaprzepaścił celowo oraz wskutek nieudolności tej wspaniałej okazji. Teraz, gdy na gwałt chcą zmienić szefa rządu, widać, że nie bardzo jest kim Millera zastąpić. Jakiego skutku spodziewają się po tej zmianie? Przewodniczący komisji do sprawy Rywina Nałęcz, Bogu ducha winny profesor wyniesiony do władzy przez SLD, żąda odejścia Millera, bo widzi w tym jedynie pewny sposób na odebranie posady rządowej Aleksandrze Jakubowskiej. Miller miał zresztą zapowiedziane, że jeżeli Jakubowskiej nie usunie, to zostanie ukarany. Nałęcz działa tu jako karzący miecz opatrzności. Miller popełnił błędy, ale gdyby ci jego niecierpliwi i ślepi na okoliczności przeciwnicy znaleźli się byli na jego miejscu, nie o błędach by się dziś mówiło, lecz o katastrofie. Wszystko co się dzieje w SLD i wokół rządu, jest bardzo smutne. Ale „poczekajmy”, jak mówią osoby publiczne, gdy pytać je o zdanie. Prawdziwy cyrk na scenie politycznej zobaczymy dopiero po wyborach. Istota sprawy polega na tym, że ważne interesy 38 milionów mieszkańców tego kraju powierzamy ludziom, którym brakuje i wiedzy, i odpowiedzialności, i poczucia rzeczywistości. Ich główną namiętnością jest szkodzenie partii przeciwnej i w tej konkurencji zdobyli dużą sprawność. (Gdy rząd prowadzi rokowania z Unią Europejską, Platforma Obywatelska troszczy się głównie o to, aby Miller nie odniósł sukcesu, narzuca mu więc wymagania nie do spełnienia, on zaś uważa w tym wypadku jak w niektórych innych, że bardziej mu się opłaca być manipulowanym, niż mówić prawdę i postępować słusznie). Politycy różnych partii spowodowali swoimi reformami szkody, które trzeba liczyć w dziesiątkach miliardów złotych. Robili to przy otwartej kurtynie, a sprzeciwów nie było słychać. Nikt bowiem nie porównywał kosztów i strat prywatyzacji, reformy administracyjnej czy „otwarcia gospodarczego na świat”. Politycy zachowują się jak hazardziści przystępujący do gry cudzymi pieniędzmi. Przyszłość Polski jest obciążona błędami polityków. Nie jest żadną pociechą powiedzieć to samo o Rosji, Ukrainie czy Argentynie. Nie wiemy, a politycy są ostatnimi z tych, którzy mogliby nam odpowiedzieć na pytanie, do jakiego poziomu wzrośnie bezrobocie po akcesji do Unii Europejskiej. Kręcą się wokół nic nieznaczącej „Nicei”, a zrobili bardzo mało dla przygotowania polskiej przedsiębiorczości do konkurencji z wielokrotnie silniejszymi gospodarkami. Opozycja wymyśla triki przeciw aktualnie rządzącym i nie myśli, jak naprawić szkody, jakie wyrządziła krajowi w swoich

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 14/2004, 2004

Kategorie: Bronisław Łagowski, Felietony