Notes dyplomatyczny

Notes dyplomatyczny

Najwięcej to się w MSZ teraz plotkuje o tym, kto przyjdzie na miejsce Stefana Mellera. Ranking jest taki.
Na pierwszym miejscu jest obecna wiceminister Anna Fotyga. W górę ciągnie ją to, że już w MSZ od paru miesięcy jest. No i że ufa jej prezydent Lech Kaczyński. Z kolei jej szanse obniża fakt, że nie ma pojęcia o dyplomacji. I że parę razy wszystkim dookoła to udowodniła. Jak choćby podczas wykładu prezydenta Kaczyńskiego na uniwersytecie w Berlinie, który próbowała zakłócić grupa demonstrantów. O! Fotyga chciała wyciągnąć prezydenta, żeby demonstracyjnie wyszedł. Ale był też ambasador Byrt, który Kaczyńskiego zatrzymał. I słusznie, bo uniknęliśmy skandalu, prezydent dokończył wykład, wyszedł ze wszystkiego obronną ręką. W MSZ mówi się przy tej okazji, że prezydent docenił ambasadora, więc Byrt nie wróci do kraju przed czasem, tylko dokończy swoją kadencję. Mówi się też, że skoro Kaczyński docenił Byrta, to i pewnie ocenił Fotygę.
Na drugim miejscu jest Radek Sikorski. Już parokrotnie namawiano go, by oddał MON i przeszedł do MSZ, a on się przed tym bronił. Jego plusy to znajomość świata, a także pewna powściągliwość, jeśli chodzi o kadrowe czystki. Minusy są znane – trudno przypuszczać, by Europa dobrze przyjęła człowieka tak blisko związanego z konserwatywnymi ośrodkami w USA. No i Kaczyńscy za bardzo mu nie ufają.
Mówi się też, że do MSZ może przyjść Kazimierz Michał Ujazdowski. Ponoć bardzo o to zabiega, bo w Ministerstwie Kultury czuje się jak na bocznym torze. Ujazdowski to byłoby nieszczęście dla MSZ, bo nie zna się na polityce zagranicznej, w obcych językach mówi żenująco słabo, za to lubi wyżywać się w sprawach kadrowych. No i jest to typ ideologa. Wiadomo więc, czego po nim można się spodziewać. Ale Kaczyńscy podobno nie mają ochoty pchać w górę tego ambitnego gracza.
Jest też grupa, która twierdzi, że wobec klinczu trójki faworytów wybór padnie na czwartego – czyli na „Kena”, czyli wiceministra Stanisława Komorowskiego. „Ken” dyskretnie się lansuje jako „lepszy Meller”. Czyli jako człowiek, który przyszedł do MSZ z poręki Geremka. Zatem jest „fachowcem” i jest dobrze widziany przez te same środowiska, które dobrze widziały Mellera. A poza tym ma dobre układy z prezydentem. I są na „Leszku, Staszku”. Ha! To by było wydarzenie – „Ken” ministrem!
W cieniu tych spekulacji trwa oczekiwanie. Otóż na początku maja mija sześciomiesięczny termin funkcjonowania Jerzego Pomianowskiego jako p.o. dyrektora generalnego. Przedłużyć Pomianowskiemu ten okres można tylko w wypadku rozpisania konkursu. Sęk w tym, że jeszcze w ubiegłym tygodniu konkursu nie było. MSZ butnie nie chce go rozpisywać, mimo że domaga się tego szef służby cywilnej, Jan Pastwa. Mamy niezłą awanturę. Trwa więc oczekiwanie – czy przypadkiem w MSZ nie powstanie zaskakujący wakat…

PS
Biuro kolportażu „Przeglądu” dziękuje szefom MSZ za zdjęcie „Notesu” z MSZ-etowskiego przeglądu prasy. Zawsze to kilkadziesiąt więcej sprzedanych egzemplarzy…

 

Wydanie: 17-18/2006, 2006

Kategorie: Kraj
Tagi: Attaché

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy