Nieprzygotowane MSZ. Wybrano taktykę czołowego zwarcia No i znowu mamy zimną wojnę na linii Polska-Izrael. A to dlatego, że Sejm przegłosował nowelizację ustawy Kodeks postępowania administracyjnego. Czyli de facto zatrzymał reprywatyzację. Jair Lapid, minister spraw zagranicznych Izraela, natychmiast nazwał nowelizację hańbą i zapowiedział, że zagrozi ona relacjom między Polską a Izraelem. Dodał, że jest „pogwałceniem praw ocalałych z Holokaustu i ich potomków”. „Polski parlament uchwalił ustawę zabraniającą zwrotu mienia żydowskiego lub rekompensaty za nie ocalałym z Holokaustu i ich potomkom – czytamy w oświadczeniu Lapida. – Nie mam zamiaru milczeć w obliczu tego prawa. (…) To nie pierwszy raz, kiedy Polacy próbują zaprzeczyć temu, co zrobiono w Polsce podczas Holokaustu”. Lapidowi odpowiedział premier Morawiecki na konferencji prasowej w Brukseli: „Tak długo, jak ja będę premierem, to Polska na pewno nie będzie płaciła za niemieckie zbrodnie. Ani złotówki, ani euro, ani dolara”. Na te słowa replikował szef MSZ Izraela: „Nie interesują nas polskie pieniądze – pisał na Twitterze. – Sama ta aluzja ma antysemicki charakter. Izrael walczy o pamięć o ofiarach Holokaustu, o dumę narodu, a żaden parlament nie może uchwalać ustaw mających na celu negowanie Holokaustu”. Mamy więc nakręcającą się awanturę i coraz ostrzejsze słowa, które są coraz dalsze od istoty sprawy. * A rzecz dotyczy wyroku Trybunału Konstytucyjnego, jeszcze z czasów Andrzeja Rzeplińskiego. Trybunał w 2015 r. orzekł, że nie może być tak, że Kodeks postępowania administracyjnego dopuszcza możliwość unieważnienia każdej decyzji administracyjnej, nawet jeśli została ona wydana dziesiątki lat temu – wystarczy, by sąd uznał, że zapadła ona „z rażącym naruszeniem prawa” albo „bez podstawy prawnej”. Ewidentnie sytuacja taka dotyczy mienia, które jest dziś obiektem roszczeń, bo po zakończeniu II wojny światowej fabryki, kamienice i grunty odbierane były często bez prawnego uzasadnienia lub z uzasadnieniem prawnie ułomnym. Z drugiej strony, i to podnosił TK, nie można utrzymywać stanu wiecznej prowizorki prawnej, gdy każdą decyzję da się podważyć, zmienić, zapominając o takich mechanizmach prawa jak chociażby zasiedzenie. Nowelizacja była więc dostosowaniem KPA do zaleceń Trybunału. Ale z drugiej strony, takie rozwiązanie blokuje obecną pełzającą reprywatyzację, której mechanizm polega na tym, że najpierw sąd podważa decyzje sprzed 70-80 lat, a potem przywraca wcześniejszy stan prawny. * Zanim Sejm zagłosował nad nowelizacją ustawy Kodeks postępowania administracyjnego, interweniowało w tej sprawie kilka ambasad. Parę dni przed głosowaniem – czyli sprawa była skrzętnie monitorowana – dyplomaci Izraela, Stanów Zjednoczonych, Wielkiej Brytanii, Kanady i Australii skierowali wspólny list do Ministerstwa Sprawiedliwości, domagając się wycofania planowanych zmian w ustawie. Z listem zostali zapoznani Jarosław Kaczyński i Mateusz Morawiecki, a także przedstawiciele MSZ. Innymi słowy, polskie władze wiedziały, w jaką awanturę się wdają, i miały tyle czasu, ile chciały (bo to Kaczyński decydował, kiedy nowelizacja trafi pod obrady Sejmu), żeby przygotować się do dyplomatycznego starcia. Jak mogliśmy się przekonać, na żadną dyplomatyczną grę się nie zdecydowano. MSZ nie przygotowało się do dyskusji. Nie szukano żadnych argumentów. Wybrano taktykę czołowego zwarcia. Dlaczego? Na to pytanie mogą być tylko dwie odpowiedzi. Pierwsza brzmi: dlatego że rządząca ekipa jest tak nieudolna, i intelektualnie, i organizacyjnie, że nie potrafi przygotować się do polemik, dyskusji. Nie potrafi zebrać potrzebnych materiałów, opracować ich, przedstawić partnerom, ogólnie – przeprowadzić dyplomatycznej ofensywy. Druga odpowiedź jest innego rodzaju – Kaczyński wybrał zwarcie, bo to dla niego wygodne. Bo łatwiej krzyczeć: nie oddamy Żydom, nie będziemy płacić za Niemców, niż wejść na pole prawnych i historycznych polemik. Albo coś realnego w sprawie reprywatyzacji zrobić. A może obie odpowiedzi są prawdziwe? * Mamy zatem polską i izraelską prawicę, które wzajemnie się napędzają. Jair Lapid, dziennikarz, prezenter, pisarz, szef małej partii nacjonalistycznej Jest Przyszłość, od kilkunastu lat buduje swoją pozycję m.in. na atakowaniu Polski i Polaków. Gdy ma okazję, robi to, nie bacząc nawet na fakty. Polska prawica z kolei wciąż jest daleka od wyzwolenia się z antysemityzmu i tych wszystkich przedwojennych zabobonów. Do tego podkręca ją strach, że przyjdą Żydzi i zabiorą. Obustronne nakręcanie niechęci,