Trzeba to wyznać od razu: polski prawak mnie drażni. Ale drażni nie przez poglądy, jakiekolwiek byłyby one wariackie. Drażni niedouczeniem. Oraz rekompensującym to niedouczenie kompleksem. I tupetem. Drażni brakiem logiki. Wyświechtane formułki, zawsze te same, wyprane z wszelkiego sensu… „Tusk jest proniemiecki”. Ale co to znaczy? Jaki powinien być szef polskiego rządu – w dodatku w obliczu wojny za wschodnią granicą? Patriotyczny prawak odpowie: szef polskiego rządu ma się rządzić polską racją stanu! Ale znów: co to znaczy? Skoro polska racja jest zarazem racją europejską? Od 20 lat jesteśmy członkiem Unii – czyż „proniemieckość” nie znaczy dziś „proeuropejskość”? Prawak deklamuje o swoim katolicyzmie, ale czy pamięta, że chrześcijaństwo przyszło do Polski z Niemiec? I że Europa przyszła do nas z Niemiec, bo za niemieckim pośrednictwem? Że droga Polski do Europy zawsze wiodła przez Niemcy? Że to Niemcy przynieśli Polsce pismo, którym prawak dziś się posługuje? A dzisiejsze Niemcy są bardziej pokojowe i przyjazne niż kiedykolwiek. Co więc znaczy dziś fraza „Tusk jest proniemiecki”? Ale na to już prawak nie odpowie. Bo tego wszystkiego on po prostu nie wie. A jeśli nawet wie, to nie rozumie. Prawak bowiem nie myśli. A zatem pomyślmy za niego. Prawak boi się dominacji Niemiec w Europie, lecz równocześnie żąda „Europy ojczyzn”, która dominację Niemiec tylko by zwiększyła. Prawak oburza się na pacyfizm Niemiec, lecz czy wolałby, by były one niepacyfistyczne? Powojenny cud polsko-niemieckiej przyjaźni prawak postanowił zniszczyć: żąda od Niemiec reparacji. Czy jednak chciałby kiedyś usłyszeć: dostałeś, bracie, 20% naszego terytorium, zwróć je, a wypłacimy reparacje? Prawak jest, jak zawsze, nielogiczny. Jest patriotyczny, ale patriotyzmem prawackim. A patriotyzm prawacki to patriotyzm niebezpieczny. To (darujcie oksymoron) patriotyzm antynarodowy. Tymczasem prawak deklaruje się zawsze jako patriota. Oraz, jak już się rzekło, jako katolik. Jednak prawakowi nie przyjdzie do głowy, że obie te racje mogą być sprzeczne. Opanowany przez prawaka Sejm ogłosił niegdyś rok 2012 „rokiem Piotra Skargi”. A przecież rola tego jezuity była dla Rzeczypospolitej zabójcza: jego zamiar skatolicyzowania państwa różnych religii stał się kursem na jego rozpad, pierwszym zaczynem rozbiorów. Z kolei w roku 2016 Sejm ustalił datę dzienną chrztu Polski. A przecież nie tylko dzień, lecz nawet rok tego wydarzenia pozostaje dla historyków niepewny. Ale prawak lubi poprawiać historię. Nie bez przyczyny Instytut Pamięci Narodowej zatrudnia samych prawaków. Jakaż to w nim jednorodność ideowa! Nigdzie indziej nie poprawia się historii w tym stopniu. Nigdzie indziej narodowa pamiętliwość nie sąsiaduje ze ślepotą na fakty niewygodne. Ale prawakowi nigdy nie chodziło o naukę – nieudacznicy nauki nienawidzą. Nie chodziło mu też o prawdę. Chodziło o Ministerstwo Prawdy. Gdy więc w 2015 r. otrzymał prawak te instytucje i te ministerstwa, mógł już robić swoje. Dostał szansę na odwet, więc podjął walkę z nauką. Zadekretował jedynie słuszną wizję przeszłości i jedynie słuszną wizję literatury. Nie mogły doprosić się pieniędzy uniwersytety (z wyjątkiem, a jakże, KUL), natomiast milionowe dotacje otrzymywały byty powołane ad hoc, na polityczne zamówienie. Nawet medycyna miała być prawacka, bo nauczana w instytutach nowych: pozbawionych zaplecza i produkujących lekarzy niedouczonych, za to z klauzulą sumienia. Konsekrowane ręce kapłana, które nie przenoszą covidu, oraz pękające parówki, które w katastrofie smoleńskiej zaprzeczały prawom fizyki, pozostają symbolem prawackiej nauki. Prawakowy walec przetoczył się nie tylko przez humanistykę, lecz także przez nauki przyrodnicze i ścisłe. Przetoczył się przez Polskę. W pogardzie dla nauki nieraz niósł zagrożenie życia. A mimo to mówi dziś symetrysta: po co to pisać, po co rozdrapywać, to wszystko melodia przeszłości – było, minęło. Prawak już nie rządzi, prawakowi spada. Nieprawda. Prawak wciąż ma swojego prezydenta, swoich biskupów i swój 7-milionowy elektorat. Prawak nadal poraża ignorancją, wciąż się panoszy i wszędzie szkodzi. A zawsze ma szansę wrócić. Czemu więc szeregi symetrystów wzrastają? Bo oprócz tych, co od lat wyznają hasło „PiS, PO – jedno zło”, pojawili się nowi: mający dość zimnej wojny domowej, apelujący o społeczny spokój. Poczciwcy. Lokatorzy wieży z kości słoniowej. Lecz Polska, zdeptana przez prawaka, potrzebuje moralności i nauki. Natychmiast. a.romanowski@tygodnikprzeglad.pl Udostępnij: Kliknij, aby udostępnić na Facebooku (Otwiera się w nowym oknie) Facebook Kliknij, aby









