Pamiętnik IV Rzepy

26-27.09 Noc. Byłem w „Szkle kontaktowym” i jeszcze z Tomkiem Sianeckim żartowaliśmy, że właściwie powinniśmy zrobić narodową ściepę, żeby za pół bańki plus VAT z rąk tego siepacza, Andrzeja Leppera, którego się powinno zdelegalizować do takiego stopnia, żeby wrócił do kufajki i gumiaków, wykupić Renatkę Beger, bo wtedy „Szkło…” miałoby i ciekawe słowo, i jeszcze lepszą oglądalność. Taka ściepa kosztowałaby każdego wykształciucha oglądającego ten program trochę ponad złotówkę, co nie jest żadnym wydatkiem dla każdego, kto lubi dodatkowe atrakcje.
Program kończy się o godz. 23, więc na mieście właściwie już wszyscy śpią, poza policją i zbieraczami złomu, którzy w ciągu jednej nocy potrafią starym wózkiem dziecięcym przewieźć pół tony metali kolorowych do punktu skupu położonego w drugiej części miasta i nie wiadomo dlaczego otwartego od godziny 22 do 6 nad ranem… przewieźć, a jeszcze wcześniej odkręcić, z czego tylko się da.
Kiedy wychodziłem z budynku telewizji, zauważyłem gromadkę ludzi wpatrzonych w telewizor, tak jak ja w Przemysława Gosiewskiego, kiedy mówi, ale myślałem, że pokazują skrót Ligi Mistrzów lub misski świata, które próbują coś zaśpiewać na rynku w Bytomiu. Żadnej czujności, żadnej. Mało tego, wróciłem do domu i wiecie państwo, co zacząłem oglądać? Animals i film, gdzie pokazywano, jak kopulują zwierzątka, ponieważ ze względu na obecność dzieci w naszym kraju wszystkie programy o rozmnażaniu się wszystkiego przeniesiono na godziny nocne. Obejrzałem do końca i niezdrowo podniecony położyłem się spać, wziąwszy do łóżka zdjęcie pani przewodniczącej Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji, żeby jak najszybciej erotycznie się uspokoić. I wpół do drugiej, mówię w dalszym ciągu o nocy, dzwoni telefon.
– Co jest – myślę – czyżby któryś z moich dawnych kolegów odzyskał młodość, znalazł pieniądze i dzwoni na balangę do rana?
To był jednak kumpel przebywający nie na Wiejskiej, czy w studiu na Woronicza, tylko w środku Puszczy Białowieskiej, i pyta mnie podnieconym głosem:
– Oglądasz konferencję prasową na żywo?
– Ale żeś się usmarował – odpowiadam jak łoś – nie ma konferencji prasowych na żywo w środku nocy w naszym kraju!!
– Włączaj telewizor, już są.
Nacisnąłem pilota i pierwsze, co zobaczyłem za chwilę na moim srebrnym ekranie, to była buzia w ciupie, to taki bardziej ekscytujący stan buzi w ciup, pani poseł Renaty Beger, która zamiast kurwików w oczach miała w nich ukryte kamery i mówiła dziennikarzom, jak najsłodziej potrafi:
– Nazywam się Bond… Renata Bond.

Wydanie: 2006, 40/2006

Kategorie: Felietony

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy