Pamiętnik IV Rzepy

8.05 Dzień zwycięstwa. Dzień zwycięstwa PiS oczywiście. PiS, czyli Prawa i Samoobrony. Zwycięstwa, ponieważ według najnowszej historii napisanej przez wyłącznie Romana Giertycha, a nie wspólnie z Europą, będzie podkreślone tłustym drukiem, że DOPÓKI POMNIKI STOJĄ, DOPÓTY WRÓG ISTNIEJE. Tak czy inaczej, już wiemy, że Przemysław Gosiewski został wicepremierem, a Ludwik Dorn marszałkiem Sejmu, przy którym opozycja już sobie nie pogada. Widziałem, jak z mównicy schodził poseł Iwiński. Był taki mały, schodząc z mównicy, że mógłby się zmieścić pod mikroskopem. Natomiast Przemysław Edgar urósł, i to bardzo, podobno po cichu przed braćmi Kaczyńskimi wpisał sobie do dowodu wzrost – bardzo wysoki, bo wie, że zostały mu do objęcia już tylko dwie funkcje w tym kraju: premiera i prymasa, ale i tak będąc wicepremierem w tym rządzie, może w Kielcach zrobić, co tylko zechce. Podsłuchałem w kawiarni rozmowę dwóch działaczy należących do przystawek: – To teraz nie daj Boże – powiedział jeden – żeby w Kieleckiem odkryto złoża ropy. – A dlaczego? – zapytał drugi – Bo Edgar zbuduje we Włoszczowie port. – A co z morzem? – …się podciągnie. 9.05 Minister Szyszko wymyślił dla siebie nową zabawkę. Otóż kazał, żeby leśnicy dobrowolnie się zlustrowali. I większość leśniczych zapatrzona w powracające gęsi to zrobiła, mimo że IPN dobrowolności nie uznaje. Minister Szyszko w tym ferworze ścigania wszystkich za wszystko zapomniał o jeszcze jednej kategorii ludzi, zagrażającej nowej Rzeczypospolitej, zapomniał o drwalach, którzy posiadają siekiery pamiętające Polskę Ludową, dlatego też trzeba się dowiedzieć, jak kto rąbał, albo na dziesięć lat wygonić z lasu. 10.05 Siedzę w Bożkowie za Kościanem, patrzę przez okno na deszcz i słucham radia, dzięki Bogu niepublicznego, które staje się takim Radiem Maryja bis, i słucham tego, co się wyczynia z Trybunałem Konstytucyjnym, a szczególnie o sposobach, jakimi chce się go zdegradować, i niestety jest to żenada, której sądziłem, że nie dożyję. Marszałek Ludwik Dorn z tymi swoimi wywodami przed dziennikarką – żenada, poseł Mularczyk – żenada, pan prezydent – żenada, mało tego, widocznie z rozpędu okazało się, że nawet Jet Set reprezentujący nas w eliminacjach na festiwal eurowizji to też żenada. IPN z tą swoją służalczością – żenada, a jak się jeszcze okazało po drodze, że brygada, która weszła do śp. Barbary Blidy, to też żenada, ponieważ zatrzymanie jej w taki sposób było potrzebne tylko po to, żeby pokazać w telewizji, jak się u nas w kraju łapie groźnych bandytów, to doszedłem do wniosku, że ten cały dzień jako żywo przypomina mi dawny PRL, tylko w nowocześniejszej szacie. I tu, nie wiem dlaczego, przypomniał mi się dowcip, jak to ciocia mówi do małego Jasia: – Jasiu, jaki ty jesteś do mnie podobny. A na to Jasio: – Mamo, mamo, ciocia mnie straszy. Share this:FacebookXTwitterTelegramWhatsAppEmailPrint

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 20/2007, 2007

Kategorie: Felietony