Psychologiczna rola jedzenia

Psychologiczna rola jedzenia

Warto przyjrzeć się bliżej naszej relacji z jedzeniem, bo w niej możemy zobaczyć nasz stosunek do samych siebie

Wbrew pozorom zaspokajanie głodu to najmniej istotna funkcja jedzenia. Za tą biologiczną potrzebą często kryje się cała masa znaczeń, które wpływają na nasze życie. Tak jak z osobami, również z jedzeniem można mieć określoną relację opartą na złożonej formie komunikacji. Ta relacja nierzadko bywa bardzo skomplikowana. Dlatego często tracimy nad nią kontrolę, złościmy się, że nie potrafimy jej przerwać, i mimo że jest dla nas destrukcyjna, kochamy ją i nie potrafimy bez niej żyć. Ambiwalentne podejście do jedzenia, w którym uczucie przyjemności łączy się z poczuciem winy, sprawia, że trudno jest zobaczyć, czym ono jest naprawdę i jaką rolę odgrywa w naszym życiu.

Dla niektórych osób jedzenie jest naturalną funkcją organizmu, jak oddychanie. Te osoby jedzą, po prostu żeby żyć. Ich relację z jedzeniem często można scharakteryzować jako neutralną. „Jem, bo muszę, ale niespecjalnie mnie to zajmuje”. Znacie kogoś takiego? Z mojego doświadczenia wiem, że to niewielki procent ludzi, większość z nas znaczną część swojego życia spędza na myśleniu o pożywieniu i na pochłanianiu go. Napełnianie żołądka i utrzymywanie poczucia nasycenia staje się integralną częścią naszego życia z różnych powodów. Często pozwala zapanować nad uczuciami i potrzebami.

Jedzenie może zmieniać nasz stan emocjonalny, ponieważ pokarm jest źródłem przyjemności. Po dobrym posiłku czy zjedzeniu czegoś słodkiego zwiększa się poczucie szczęścia. Niestety, tylko na chwilę. Paradoksalnie może w konsekwencji potęgować nieprzyjemne uczucia i pogłębiać złe samopoczucie. Może utwierdzać nas w przekonaniu o braku silnej woli. I ponownie jesteśmy w trudnej relacji z jedzeniem na linii przyjemność-poczucie winy. Tym samym niezbędny element naszego życia staje się przekleństwem i wrogiem numer jeden. Aktualne samopoczucie zaczyna decydować o tym, co jemy. Częściej spożywamy cukier i tłuszcz zamiast jeść regularnie podstawowe posiłki. Z czasem waga rośnie, a my zaczynamy się obwiniać za nieidealną sylwetkę. Stajemy się wrogo nastawieni do pożywienia i swojego ciała. W efekcie przechodzimy na restrykcyjną dietę, mając przy tym nierealistyczne oczekiwania, złudne poczucie kontroli i władzy nad jedzeniem. Mimo że jest to dla nas destrukcyjne, brniemy dalej w ten proces w przekonaniu, że schudniemy w krótkim czasie, a obniżenie wagi rozwiąże nasze życiowe problemy. Surowo wyliczamy sobie posiłki, aż w końcu się głodzimy. To wszystko sprawia, że czujemy się coraz gorzej. Kiedy napięcie sięga zenitu, ponownie sięgamy po jedzenie, aby odwrócić uwagę od przykrych doznań, i tak odchudzanie staje się przyczyną objadania się. Osoby, które stosują restrykcyjne diety, mają większą tendencję do jedzenia pod wpływem emocji, wyższe nasilenie lęku i gniewu. Odchudzanie sprzyja nadmiernej koncentracji na jedzeniu i w konsekwencji doprowadza do przejadania się.

Nie tylko silne i nieprzyjemne emocje sprzyjają sięganiu po jedzenie w nadmiarze. Może to być również nuda i brak urozmaicenia w życiu codziennym. W chwilach znudzenia czy zmęczenia jedzenie może być środkiem przywracającym wewnętrzną równowagę. Ponieważ sam akt przyrządzania i spożywania pokarmu jest działaniem, przez to staje się świetnym wypełnieniem wewnętrznej pustki, nudy i braku przyjemnych akcentów w życiu. Dobrze jest „podkręcić” nudny dzień dobrym jedzeniem. Dzięki temu odwracamy uwagę od nieprzyjemnych doznań i braku kontaktu ze sobą, które dają o sobie znać właśnie podczas znudzenia. Czy mamy wtedy odwagę wsłuchać się w siebie i swoje emocje? Czego one naprawdę pragną? Kiedy następnym razem usiądziesz z pełnym talerzem przed komputerem, żeby odpalić Netflixa, spróbuj wsłuchać się w siebie i odczytać e-mail prosto ze swojego serca.

Nadmierne jedzenie może być również maskowaniem problemów życiowych. Wtedy to jedzenie, a nie rzeczywistość, staje się źródłem stresu. Wiele osób, z którymi pracuję, przychodzi na terapię z „jakimś” problemem żywieniowym, który jest tylko objawem tak naprawdę zupełnie innego cierpienia. Ale z jakiegoś powodu łatwiej się zajmować obsesją jedzenia, niż dokonać zmiany w swoim życiu i odważnie spojrzeć prawdzie w oczy. Być może odwracasz wzrok od nieudanego związku, przytłaczających problemów, braku sukcesów, wewnętrznych konfliktów, przeszłości, braku pieniędzy, poczucia bezpieczeństwa, straty kogoś bliskiego, nieudanych relacji, niesatysfakcjonującej pracy, niskiego poczucia własnej wartości, traumy. Pamiętaj, że porażka pochłania tyle samo energii, ile dokonanie zmiany. Jeśli myślisz wyłącznie o jedzeniu, a twój świat kręci się wokół talerza, kalorii, odchudzania, zakupów, to teraz pomyśl, o czym myśleć nie chcesz. I jak wyglądałoby twoje życie, gdybyś przestał się tym zajmować. Jedzenie nie pozwala przeżyć ci go w pełni.

Zaznacz procentowo na kole, ile czasu zajmuje ci myślenie o jedzeniu, zakupach, odchudzaniu, dietach, figurze i wadze. A teraz przyjrzyj się, jak wygląda twoje życie. Na co przeznaczasz najwięcej czasu i energii?

Nie spotkałam jeszcze osoby, która je emocjonalnie, a wewnątrz wprost nie kipi z wściekłości. Bardzo często używamy jedzenia do tłumienia złości. Z różnych powodów. Po pierwsze dlatego, że sam akt jedzenia jest bardzo agresywny. Fizycznie musimy zębami zmiażdżyć pokarm. W naszej szczęce kumuluje się bardzo dużo stresu. Dlatego lubimy chrupać i podjadać. Rozgryzanie działa kojąco na spiętą głowę. Wzmożona aktywność żuchwy, która pomaga nam rozdrobnić pokarm, powoduje rozluźnienie najbardziej zaciśniętych mięśni. Chrupanie relaksuje i uspokaja. Używamy jedzenia do tłumienia złości, ponieważ uważamy to uczucie za coś złego. Bardzo często decydują o tym nasze doświadczenia z dzieciństwa. Być może gdzieś głęboko w środku nadal jesteś małym przestraszonym dzieckiem, które doświadczało agresji lub było jej świadkiem. Mały człowiek nie potrafi krytycznie odnieść się do sytuacji, dlatego podejmuje niedobre dla siebie decyzje. Być może twoją było postanowienie, że nigdy nie będziesz się złościć. Dlatego teraz unikasz konfliktów i wycofujesz się, zamiast odważnie wyrazić niezadowolenie. Nie jesteś świadomy, że nadal reagujesz z poziomu tego małego, przestraszonego dziecka, mimo że już dawno stałeś się dorosły. Prawdopodobnie żeby zyskać akceptację, musiałeś zawsze być grzecznym dzieckiem, więc teraz zamiast stawić czoło sytuacji uśmiechasz się miło, a potem wieczorem nie możesz przestać jeść.

Nadmierna potrzeba jedzenia może również tłumić silny lęk przed bliskością, który jest następstwem pewnych doświadczeń życiowych. Jeśli w dzieciństwie doświadczyłeś wykorzystywania seksualnego bądź zaniedbań emocjonalnych, lęk przed bliskością może się rozwinąć jako mechanizm obronny. Następstwem tego będzie kolejny lęk przed negatywnymi skutkami bycia atrakcyjnym i pożądanym. Jedzenie jako narzędzie, a w konsekwencji nadwaga, staną się naszym pancerzem ochronnym w różnych sytuacjach. Tkanka tłuszczowa może nas chronić, bo bycie szczupłym wyzwala lęk przed bliską relacją i seksualnością. Pancerz może również odsuwać od nas pokusę zdrady, kiedy czujemy, że nasze małżeństwo to fikcja. Jeśli natura wyposażyła nas w dużą wrażliwość smakową, istnieje duże prawdopodobieństwo, że w trudnych sytuacjach będziemy szukać pocieszenia w jedzeniu. Po latach trudno jest już uzmysłowić sobie, jaka rzeczywista potrzeba lub lęk tkwi w niepohamowanym jedzeniu.

Relacja z jedzeniem często obnaża nasze wewnętrzne konflikty między przyjemnością a poczuciem winy, między pragnieniem a odmową jedzenia. Może być również sposobem manifestacji samokontroli, a także rozładowywać napięcie seksualne. Źródło tych konfliktów najczęściej tkwi w niezaspokojonej potrzebie i w sprzeczności przekonań, które w nas są. Możemy się kierować dwoma zupełnie różnymi przekonaniami. Jakaś część nas lubi słodycze, a inna wie, że nie warto ich jeść. Jedząc słodycze, możemy mieć przyjemność, a odmawiając ich sobie – szczupłą sylwetkę. Ten wewnętrzny konflikt budzi w nas masę wątpliwości, kiedy chcemy np. zjeść kawałek ciasta. Często słyszę od klientów, z którymi pracuję: „Ciągle mam poczucie winy, że pozwalam, żeby to mną rządziło”.

Wewnętrzne konflikty utrudniają podejmowanie nawet najprostszych decyzji i często prowadzą do niekończących się wewnętrznych dialogów. Jedna nasza część mówi: „Mmm, ale mam ochotę na ten kawałek ciasta, tak apetycznie wygląda”, a druga: „Nie, to nie jest dobry pomysł, znowu przytyję”. W tej sytuacji warto się zastanowić, jaką korzyść chce odnieść każda z tych części. Rozwiązaniem tej sytuacji jest odnalezienie katalizatora. Na przykład jedzenie słodyczy od czasu do czasu być może zaspokoi obie nasze wewnętrzne części.

Jedzenie lub niejedzenie może również stanowić sposób na zdobycie kontroli, której brakuje nam w codziennym życiu. Wiele osób zamiast się skupić na odzyskaniu poczucia bezpieczeństwa w swoim życiu, zaczyna kontrolować jedzenie. Z czasem staje się ono jedyną sferą, na którą, w ich mniemaniu, mają wpływ. Błędne koło między całkowitą kontrolą a jej utratą może trwać latami. Dlatego u osób cierpiących na zaburzenia odżywiania, takie jak anoreksja bądź bulimia, kontrola prowadzi do reżimu dietetycznego, natomiast w przypadku otyłości czy kompulsywnego objadania się jest to próba zdobycia kontroli, która często kończy się porażką i kolejnym postanowieniem. Najczęściej jest to zasłona dymna dla innych, rzeczywistych problemów. Przyjemność z jedzenia bywa czasem kompensacją przyjemności z seksu. Wtedy jedzenie staje się substytutem niezaspokojonych potrzeb seksualnych, a więc formą pocieszenia przy braku satysfakcjonującej relacji.

Jedzenie może być wyrazem naszej tożsamości, indywidualności, statusu lub stylu życia. To, co spożywamy, często kreuje nasz wizerunek w oczach innych. Aby się dowiedzieć, kim jesteś, wystarczy popatrzeć na to, co i jak jesz. Może spożywasz wytworny posiłek przy stole nakrytym pięknym obrusem? A może jesz w zaśmieconym samochodzie, pełnym papierków, słomek i okruchów? Może jesz w biegu jak automat albo zdarza ci się spontaniczne obżarstwo przy kuchennym zlewie? A może w ogóle nie zawracasz sobie głowy jedzeniem i wrzucasz do żołądka co popadnie? Czy lubisz dojadać po dzieciach? Czy jesteś na wiecznej diecie, nieustająco eksperymentując na swoim organizmie? Relacja z jedzeniem bardzo dużo mówi o nas samych. Może być wyrazem indywidualizmu (na przykład przejście na wegetarianizm czy weganizm) lub buntu wobec stylu życia naszej rodziny. Zdarza się, że nie wiedząc kim jesteśmy, szukamy w jedzeniu swojej tożsamości. Nie zawsze jest to zgodne z wewnętrzną prawdą o nas. Określenie „jestem weganką” jest dużo lepsze niż pustka, którą być może odczuwamy. Oczywiście nie ma nic złego w byciu weganinem, pytanie tylko, czy to naprawdę jesteś TY, czy jedynie obraz, który chcesz stworzyć.

Spożywane pokarmów stanowi niekiedy formę komunikatu odnoszącego się do tożsamości kulturowej, narodowej czy nawet religijnej. Posiłki mogą być odzwierciedleniem tradycji, symboli, rytuałów lub czczonych świętości. To, co jemy, oddziela nas od innych. Nie ma jednego uniwersalnego pokarmu, który byłby symbolem jedzenia na całym świecie. Chleb, który jest podstawą w Polsce, w ogóle nie pojawia się na stole w Azji. Podkreśleniem tożsamości kulturowej w naszym kraju są kolacja wigilijna i śniadanie wielkanocne. Istotnym aspektem tradycji rodzinnych jest wspólne celebrowanie uroczystości i ważnych wydarzeń, biesiadowanie przy stole. Wystawne bankiety i przyjęcia, spożywanie potraw egzotycznych mogą być sposobem manifestowania statusu społecznego. Jedzenie staje się wyrazem określonego stylu życia. W ostatnim czasie popularne stało się również dzielenie się pożywieniem z innymi dzięki komunikatorom lub akcjom na portalach społecznościowych.

Warto przyjrzeć się bliżej naszej relacji z jedzeniem, bo w niej możemy zobaczyć nasz stosunek do samych siebie. Na ile się kochamy i szanujemy, dbamy o swoje ciała i zdrowie. Czy dostarczamy naszemu organizmowi odpowiedniego paliwa, czyli odżywczych składników. Bo jeśli nie potrafimy o siebie zadbać na podstawowym poziomie, to jak będziemy realizować nasze wyższe potrzeby? Idąc za popularną radą, powinno się jeść, by żyć, a nie żyć, by jeść. Należy uczciwie się zastanowić, jaką rolę w naszym życiu odgrywa pokarm, do czego używamy jedzenia i czego zobaczyć nie chcemy. Jeżeli jesz emocjonalnie, spróbuj choć przez chwilę tego nie robić i odważ się zobaczyć, co z tego wyniknie. Przy odrobinie wysiłku z zamętu wyłoni się twoje prawdziwe życie. Wszystko, co było stłumione, automatycznie wypłynie na powierzchnię.

Fragment książki Elżbiety Lange Emocja na talerzu. Jak odbudować zdrową relację z jedzeniem, Wydawnictwo Słowne, Warszawa 2021

Fot. Shutterstock

Wydanie: 2022, 38/2022

Kategorie: Psychologia

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy