Puszczaj się, puszczo!

Puszczaj się, puszczo!

Sąd Najwyższy uznaje, że prezydent Duda złamał konstytucję i nie miał prawa ułaskawić swojego partyjnego kolegi Mariusza Kamińskiego przed uprawomocnieniem się wyroku bezwzględnego więzienia (za dawne „grzechy”, przepraszam – przestępstwa CBA, dzisiejszego szefa służb specjalnych). Media milczą o zamachach w Kabulu i Bagdadzie, bo to za daleko od nas. Merkel z Macronem konsolidują starą Europę, dokooptowując politycznie w miejsce Polski sojuszniczą Hiszpanię. Donald „pakiet inwektyw” Trump wypowiada wojnę uzgodnieniom klimatycznym z Paryża. Pod Trójmiastem mały pogrom antyukraiński. Minister Błaszczak nagradza sam siebie za zasługi przeciwpożarowe i brawurowo sam odmawia przyjęcia odznaczenia od siebie samego.

Każde z powyższych wydarzeń warte jest namysłu, tekstu, może felietonu, albo szyderstwa. Ja jednak puszczam się do puszczy.

W Polsce Anno Domini 2017 Puszcza Białowieska jest sprawą polityczną, europejską. Puszcza jest dzisiaj poligonem, przestrzenią zmagań, nie, nie dobra ze złem, to byłoby zbyt pompatyczno-patetyczno-religijne. Wycinki w Puszczy Białowieskiej są próbą sił, jaką na wielu polach przechodzi intensywnie polska demokracja. Co ma demokracja do „pozyskiwania” surowca i ochrony przed kornikiem, rzeczywistej czy urojonej? Co ma do monetyzowanych kubików zielonego węgla? I co do zakazów wstępu do lasu? Dlaczego demokracja wymaga od nas spacerów obywatelskiego nieposłuszeństwa w obronie drzew, zwierząt, roślinek, grzybów, ptaków, żubrów i komarów? Bo także w tym przypadku władza, przekonana o swojej niczym nieograniczonej omnipotencji, nie dość, że niszczy absolutnie wyjątkową i zjawiskową w skali Europy przyrodniczą przestrzeń, to jeszcze łamie przepisy prawne i międzynarodowe uzgodnienia, narusza obowiązujące regulacje oraz prawo nas wszystkich – obywateli i obywatelek – do bliskiego obcowania z puszczą. Leśnicy (za poduszczeniem i zgodnie z decyzjami ministra Jana Szyszki) grodzą całe fragmenty puszczy, zakazując do niej wstępu pod pozorem dbania o bezpieczeństwo spacerujących. W rzeczywistości jednak chodzi o to, żeby nie było świadków bezprecedensowych wycinek i karczowań, które dotykają coraz większe połacie białowieskiej enklawy. Naruszane są dyrektywy ochronne, lekceważy się czas lęgu ptaków, zalecenia związane z tym, że Puszcza Białowieska to jedyny w Polsce obiekt przyrodniczy wpisany na listę światowego dziedzictwa UNESCO. Bagatelizowane są głosy zarówno przyrodników, naukowców (wedle nich „Puszcza Białowieska jest ostatnią pozostałością prapuszczy, która przed tysiącami lat porastała Europę od Uralu po Atlantyk. Można w niej zaobserwować wyjątkowe procesy biologiczne, które nie zachodzą nigdzie indziej. Przez wielu naukowców puszcza uznawana jest za najbardziej złożony ekosystem lądowy w Europie”), jak i pasjonatów przyrodniczych (m.in. ornitologów) czy w końcu mieszkańców okolicznych miejscowości, którzy żyją z turystyki.

Można zapewne prowadzić spór między wizją lasu gospodarczego, zarządzanego przez człowieka, czyli w tym wypadku korporację Lasy Państwowe, a wizją zachowania lasu naturalnego, otoczonego ochroną i niepoddawanego zabiegom przemysłowym (nasadzenia i wycinka, nasadzenia i wycinka). Ten spór powinien jednak się odbywać w przestrzeniach debaty, na uczelniach, publicznie i jawnie, a nie w obecności ciężkiego sprzętu wycinającego całe połacie niezwykłego ekosystemu, w którym drzewa są elementem niezbędnym (nie ma lasu bez drzew, ale nigdy nie jest on miejscem, w którym są tylko drzewa…), lecz rosną w obecności tysięcy innych gatunków roślinnych i zwierzęcych. A martwe drzewa tętnią życiem innych organizmów, dają nowe życie, wspomagają kolejne.

Polska na jednej trzeciej powierzchni ma lasy, zaledwie ich jedna setna to parki narodowe, sama Puszcza Białowieska jest kolejnym promilem – naprawdę nie jest konieczne rżnięcie głupa, że rżnięcie puszczy jest niezbędne albo choćby tylko racjonalne.

Minister Szyszko już zapracował sobie na miano największego szkodnika w historii Białowieży. Rzecz w tym, żeby na to nie pozwalać i jak najszybciej go powstrzymać. Szyszko przed laty przegrał batalię o chęć puszczenia obwodnicy przez dolinę Rospudy, choć bezboleśnie udało się ją poprowadzić niewiele dalej. Jak nałogowiec, z jeszcze większą intensywnością wraca po przerwie do boju o przegraną sprawę, urażoną dumę, brak realnego kontaktu z fenomenem puszczy, lasu, który rządzi się sam, sam się odradza, sam obumiera, nigdy nie umierając. Las mądrzejszy od ministra? No, na to nie może się zgodzić. I dlatego chwała tym wszystkim, którzy gnają do puszczy, żeby ją chronić przed Pierwszym Szkodnikiem, zwanym paradoksalnie ministrem środowiska, żeby nagłaśniać, żeby mówić twardo: NIE. Puszcza nie jest folwarkiem Szyszki, PiS czy jakiejkolwiek innej władzy: nie było was – był las, nie będzie was – będzie las. To rzeczywiście arogancja lip, wiązów, grabów i dębów, krzaków, dzięciołów, sóweczek, jenotów, bobrów, żubrów i wilków. Bronię zatem puszczy puszczańskiej, która puszcza się, kiedy chce, a nie kiedy władza jej łaskawie pozwoli. Cała puszcza parkiem narodowym! Puszcza to nie firma! I ja tam byłem, puszczy broniłem. Jako ten, no, suweren. #KochamCiePuszczo, kochampuszcze.pl.

Wydanie: 2017, 23/2017

Kategorie: Felietony, Roman Kurkiewicz

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy