Rewolucja nie gaśnie

Rewolucja nie gaśnie

November 22, 2019 - Beirut, Lebanon: Pro-revolution frescoes and graffiti on a wall surrounding a government building near Martyrs' Square. (Mehdi Chebil / Polaris)

Arabska wiosna przyniosła wojny domowe i głód, ale ziarno demokracji zostało zasiane 17 grudnia 2010 r. Mohamed Bouazizi, 26-letni sprzedawca warzyw z niewielkiego tunezyjskiego miasta Sidi Bu Zajd, jak codziennie wybrał się do pracy na lokalnym targu. Pracował tam już od kilku miesięcy, ale tym razem dzień miał przebiec inaczej. Kontrolujący go funkcjonariusze policji stwierdzili, że Bouazizi nie ma wymaganego pozwolenia na handel. Oczekiwali od niego łapówki, a gdy się okazało, że nie jest w stanie jej zapłacić, skonfiskowali mu wózek. Sprzedawca czuł się oszukany i wykorzystany jako łatwy łup systemu. Twierdził, że przecież do pracy w tym miejscu nie jest wymagane żadne pozwolenie. Dodatkowo miał zostać upokorzony przez policjantkę, która rzekomo go spoliczkowała. Chciał złożyć skargę w biurze gubernatora, lecz ten odmówił wysłuchania petenta. Na najbliższej stacji benzynowej Bouazizi kupił kanister paliwa i podpalił się przed rządowym budynkiem. Zmarł 4 stycznia 2011 r. z powodu rozległych obrażeń. Śmierć ulicznego handlarza warzywami z niewielkiego miasta miała wkrótce stać się punktem zwrotnym w historii Tunezji i całego świata arabskiego. Protesty, które wybuchły po samospaleniu Bouaziziego, zjednoczyły tysiące obywateli zmęczonych korupcją, bezrobociem, biedą i dyktaturą. Tak rozpoczęła się jaśminowa rewolucja, którą uważa się za początek arabskiej wiosny. To być może pierwsza w historii rewolucja, podczas której arsenał protestujących składał się nie tylko z haseł, okrzyków i uniesionych pięści, ale przede wszystkim ze smartfonów z dostępem do internetu. Rewolucja i kontrrewolucja Tunezyjczycy bardzo szybko odnieśli sukces. Rząd rozpadł się już 10 dni po śmierci Bouaziziego, a prezydent Zin al-Abidin ben Ali ratował się ucieczką z kraju. Oddał władzę po 23 latach nieprzerwanych rządów, które objął w 1987 r. dzięki fortelowi z pozyskaniem lekarskiego orzeczenia o niezdolności do sprawowania urzędu przez jego poprzednika, Habiba Burgibę. Ben Ali próbował początkowo uciec do Francji, lecz jego samolotowi nie zezwolono na lądowanie na francuskim terytorium. Zamiast tego skierował się do Arabii Saudyjskiej. Zmarł w Dżuddzie we wrześniu 2019 r. W tym samym mieście, w którym po utracie władzy mieszkał do śmierci inny afrykański dyktator – Idi Amin, znany jako„rzeźnik z Ugandy”. Tunezyjskie demonstracje zainspirowały Arabów w wielu innych krajach. Już w styczniu protesty wybuchły na ulicach Algierii, Jordanii i Omanu. Ale dopiero 25 stycznia na plac Tahrir w Kairze wyszli Egipcjanie i światowe media zaczęły bacznie się przyglądać nowemu ruchowi. Po Egipcie przyszedł czas na Syrię, Jemen, Libię, Sudan i Maroko. Również demonstracje w Kairze bardzo szybko przyniosły rezultaty. Hosni Mubarak, będący prezydentem od 30 lat, podał się do dymisji 11 lutego, po zaledwie 18 dniach od pierwszych okrzyków wzywających go do oddania władzy. Udał się do swojej rezydencji w Szarm el-Szejk w oczekiwaniu na proces. Rok później prezydentem Egiptu został Muhammad Mursi, jeden z przywódców Braci Muzułmanów, wybrany w drugich w historii kraju wyborach prezydenckich, w których startowało przynajmniej dwóch kandydatów. Mursi nie władał jednak długo. Jego rządy zakończyły się wraz z przewrotem wojskowym, na czele którego stanął dzisiejszy prezydent – Abd al-Fattah as Sisi. W 2014 r. zdobył on 97% głosów w wyborach, po których obserwatorzy z Democracy International wyrazili obawy o brak poszanowania przez egipską władzę praw człowieka, przejawiający się prześladowaniem dziennikarzy i aktywistów. Od przejęcia władzy przez Sisiego Egipt stał się państwem nawet bardziej autorytarnym niż pod przywództwem Mubaraka. Ciemna strona rewolucji Innym dyktatorem obalonym na fali arabskiej wiosny był ekscentryczny Libijczyk Muammar Kaddafi. Impulsem do wybuchu protestów było wezwanie pisarza Dżamala al-Hadżiego, który zaapelował do mieszkańców Libii, by demonstrowali „w walce o większą wolność w kraju”. Na początku lutego organizacja Amnesty International poinformowała o jego aresztowaniu za potrącenie człowieka samochodem. Al-Hadżi zarzutom zaprzeczył, a w międzyczasie w kraju wybuchły protesty, które przerodziły się w zbrojne starcia. Tak zaczęła się pierwsza libijska wojna domowa, w której życie stracił też sam Kaddafi, po strzelaninie między popierającymi go wojskowymi a rebeliantami ze wsparciem sił NATO. Libia do dzisiaj nie przezwyciężyła niestabilności wywołanej pierwszym konfliktem. Wewnętrzne napięcia doprowadziły do wybuchu kolejnej wojny domowej, która trwa od 2014 r. Protesty, które wybuchły w Syrii, także przerodziły się w wojnę domową. Tutaj

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 07/2021, 2021

Kategorie: Świat