Rewolucja oświatowa

Rewolucja oświatowa

W II RP szkoły wyższe ukończyło ok. 83 tys. osób, a tylko w pierwszym 30-leciu PRL ponad 800 tys.

Awans edukacyjny społeczeństwa, zwłaszcza w dostępie do wyższego wykształcenia, był jednym z najważniejszych osiągnięć powojennej Polski. Dzisiaj osiągnięcie to – jak i inne pozytywne działania Polski Ludowej – jest pomijane lub deprecjonowane. W dominującej obecnie narracji podkreśla się brak autonomii szkolnictwa wyższego w PRL oraz wielokrotny w porównaniu z okresem Polski Ludowej wzrost liczby studentów po 1989 r., która w roku 2009 wyniosła ok. 1,9 mln wobec 403,8 tys. w roku 1990. Żeby jednak uświadomić sobie skalę zmian dokonanych w szkolnictwie wyższym w okresie PRL oraz to, że miały one charakter rewolucji społecznej, należy porównać ten okres nie ze współczesnością, ale z okresem II Rzeczypospolitej.

Szkolnictwo wyższe w II RP, w przeciwieństwie do szkolnictwa wyższego w PRL, miało autonomię, która pozostawiała najważniejsze decyzje w rękach środowiska akademickiego. Jednak w latach 30. XX w. władze sanacyjne podjęły próby ograniczenia autonomii uczelnianej, oskarżając ówczesną opozycję o tworzenie przyczółków politycznych na uczelniach. Na mocy ustawy z 15 marca 1933 r. minister wyznań religijnych i oświecenia publicznego stał się władzą naczelną szkół wyższych i sprawował nad nimi nadzór. Miał prawo rozstrzygania spraw będących przedmiotem weta rektora lub dziekana w stosunku do uchwał senatu. Mógł również – niezależnie od rektora – zarządzić zawieszenie wykładów lub zamknięcie szkoły oraz zarządzić nowe wpisy. Minister został także upoważniony na mocy wspomnianej ustawy do łączenia i dzielenia wydziałów, tworzenia i likwidowania katedr nie tylko na wniosek rady wydziału i senatu, ale również po zasięgnięciu ich opinii. Otwierało to władzom sanacyjnym możliwość zamykania dowolnej katedry i wysyłania na emeryturę każdego niewygodnego politycznie profesora.

Nauka na uczelniach, zarówno państwowych, jak i prywatnych, była w II RP płatna, a system wsparcia socjalnego ze strony państwa niewielki. Ten stan rzeczy wraz ze skromnymi możliwościami budżetu państwa wpływał na ograniczony rozwój szkolnictwa wyższego oraz jego komercyjne sprofilowanie. Po 1945 r. dokonano natomiast upaństwowienia i scentralizowania szkolnictwa wyższego. Jego rozwój poddano odgórnemu planowaniu oraz powiązano naukę z gospodarką narodową, by sprostać potrzebom industrializującego się w przyśpieszonym tempie państwa, co doprowadziło do skokowego w porównaniu z okresem międzywojennym wzrostu kształcenia akademickiego.

Dominacja Warszawy

Cechą charakterystyczną szkolnictwa wyższego w Polsce międzywojennej była zdecydowana dominacja ośrodka warszawskiego. Posiadał on największą liczbę uczelni państwowych i prywatnych (11), specjalizacji i kierunków oraz prawie połowę studentów w kraju (w 1921 r. było to 16,2 tys. na 34,7 tys., a w 1937 r. – 20,2 tys. na 47,1 tys. studiujących). Następne w kolejności ośrodki krakowski i lwowski były dwu-, trzykrotnie mniejsze od stołecznego, a wileński i poznański, mające po dwie uczelnie, jeszcze mniejsze. Zupełnie marginalnie na tym tle wyglądał ośrodek lubelski mający jedną niewielką uczelnię (Katolicki Uniwersytet Lubelski, do 1928 r. Uniwersytet Lubelski).

W szkolnictwie wyższym II RP dominowały uniwersytety, a największym zainteresowaniem cieszyły się prawo, ekonomia i nauki humanistyczne, znacznie mniejszym natomiast kierunki techniczne. Wynikało to ze struktury ekonomicznej kraju słabo rozwiniętego przemysłowo. Kształcenie akademickie w II RP było przede wszystkim elitarne. W biednym i mocno rozwarstwionym majątkowo społeczeństwie na studia stać było głównie zamożne warstwy społeczne, a państwo w niewielki sposób wpływało na rozbudowę szkół wyższych. To w dużej mierze ograniczało rozwój szkolnictwa wyższego w II RP.

Ten elitarny charakter szkolnictwa, nie tylko wyższego, blokujący awans społeczny warstw niższych, planowały utrzymać w powojennej Polsce siły zachowawcze. We wrześniu 1943 r. powstało w rządzie polskim na uchodźstwie Ministerstwo Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego z ks. Zygmuntem Kaczyńskim (Stronnictwo Pracy) jako jego kierownikiem. W marcu 1944 r. ks. Kaczyński przedstawił emigracyjnemu parlamentowi – Radzie Narodowej w Londynie – wstępne założenia szkolnictwa i wychowania w wolnej Polsce. Projekt zakładał kontynuację stanu przedwojennego, mieścił się bowiem w ramach norm prawnych wyznaczonych przez konstytucję kwietniową z 1935 r., konkordat ze Stolicą Apostolską z 1925 r. oraz układ między II RP a Komisją Papieską. Podczas dyskusji w gronie stronnictw politycznych polskiego Londynu największy sprzeciw wywołał podtrzymany w projekcie Kaczyńskiego elitaryzm oświatowy lat 30. Sprzeciw części posłów do Rady Narodowej – głównie PPS i Stronnictwa Ludowego – budziły ograniczenia edukacyjne II RP, dotykające uboższe warstwy społeczeństwa.

Za zniesieniem tych ograniczeń opowiedział się natomiast w swoim programie Polski Komitet Wyzwolenia Narodowego, powołany w lipcu 1944 r. – co dzisiaj obowiązkowo się podkreśla – z woli Stalina. Do przeobrażeń oświaty i kultury PKWN przywiązywał wielką wagę, ponieważ w przekonaniu jego stronnictw (PPR, PPS, SL, SD) poprzez kształtowanie nowego duchowego oblicza społeczeństwa w dużej mierze miała się dokonać rewolucja społeczna. Manifest PKWN zapowiedział wprowadzenie szkoły realnie powszechnej, na wszystkich szczeblach wolnej od opłat i wspierającej materialnie najuboższą młodzież. Na zjeździe oświatowym, obradującym w Łodzi od 18 do 22 czerwca 1945 r., uchwalono, że szkoła ma być jednolita i publiczna. Dotyczyło to również szkolnictwa wyższego. Także opozycyjne wobec Polski pojałtańskiej Polskie Stronnictwo Ludowe na zjeździe w styczniu 1946 r. opowiedziało się za taką organizacją systemu oświatowego, aby „wyższe szczeble kształcenia były dostępne dla młodzieży warstw ludowych”. Utworzenie egalitarnego systemu kształcenia stało się zatem w Polsce powojennej postulatem i celem wychodzącym ponad podziały polityczne.

Odbudowa życia akademickiego rozpoczęła się niemal natychmiast po zakończeniu okupacji niemieckiej, kiedy do Krakowa i Wrocławia przybyli ci uczeni polscy z Lwowa i Wilna, którym udało się przeżyć wojnę i okupację. Jednym z nich był prof. Stanisław Kulczyński – wybitny botanik, w latach 1936-1938 rektor Uniwersytetu Jana Kazimierza we Lwowie, podczas okupacji delegat rządu RP na uchodźstwie na Obszar Lwowski. Kulczyński, który miał wówczas propozycję kontynuowania kariery naukowej we Włoszech, przybył 10 maja 1945 r. do zrujnowanego Wrocławia. Było to zaledwie cztery dni po kapitulacji Festung Breslau. Jako pełnomocnik ministra oświaty ds. zabezpieczenia majątku szkół wyższych oraz bibliotek i zbiorów na terenie Wrocławia przystąpił do odbudowy życia akademickiego w tym mieście. Został pierwszym rektorem uniwersytetu i politechniki we Wrocławiu, które rozpoczęły działalność 15 listopada 1945 r. Podjął też uwieńczone sukcesem działania na rzecz restytucji Zakładu Narodowego Ossolińskich.

Wspominam o tym, ponieważ w 2017 r. upamiętnienie tej postaci w sferze publicznej stało się obiektem ataku dekomunizacyjnego ze strony IPN, który zarzucił Kulczyńskiemu, że w latach 1939-1941 nadal wykładał na uniwersytecie we Lwowie, wówczas już radzieckim, a w 1940 r. był gościem Wszechzwiązkowego Komitetu ds. Nauki ZSRR w Moskwie. A w PRL był przewodniczącym Stronnictwa Demokratycznego, wicemarszałkiem Sejmu i wiceprzewodniczącym Rady Państwa PRL. Natomiast jego dokonania w budowie od podstaw polskiego szkolnictwa wyższego we Wrocławiu i zagospodarowaniu Ziem Odzyskanych (jako prezesa Towarzystwa Rozwoju Ziem Zachodnich) dla dzisiejszych dekomunizatorów już się nie liczą.

Nowe ośrodki

Podczas II wojny światowej nauka polska straciła 60% przedwojennego stanu kadr i obiektów. Szkoły wyższe i placówki naukowe trzeba było po wojnie budować niejednokrotnie od podstaw. Nie byłoby to możliwe bez zaangażowania ocalałych kadr naukowych. Rozumiejąc konieczność odbudowy szkolnictwa wyższego, przedwojenni profesorowie mogli to robić tylko we współpracy z władzą, której barwa polityczna była dla wielu z nich obca. Jednak bez wsparcia tej władzy nie doszłoby do procesu, który śmiało można nazwać rewolucją oświatową. Wzrost potencjału dydaktycznego i badawczego szkolnictwa wyższego i nauki polskiej w okresie PRL w porównaniu ze stanem przedwojennym był imponujący. Sieć szkół wyższych, która w II RP zwiększyła się z 16 w 1921 r. do 28 w 1938 r., w PRL wzrosła do 89 w 1974 r. i 97 w 1989 r. Widać zatem, że w 20-leciu międzywojennym nie zdołano podwoić liczby szkół wyższych, podczas gdy w powojennym 30-leciu zwiększono liczbę szkół wyższych przeszło trzykrotnie.

Trwającej od 1945 r. rozbudowie szkolnictwa wyższego towarzyszyło również jego rozprzestrzenianie się poza dotychczasowe ośrodki akademickie: Warszawę, Kraków czy Poznań. Powstały nowe silne ośrodki akademickie w Białymstoku, Gdańsku, Lublinie, Łodzi, Szczecinie, Wrocławiu i na Górnym Śląsku, m.in. siedem nowych uniwersytetów: Uniwersytet Marii Curie-Skłodowskiej w Lublinie (1944), Uniwersytet Wrocławski (1945), Uniwersytet Łódzki (1945), Uniwersytet Mikołaja Kopernika w Toruniu (1945), Uniwersytet Śląski w Katowicach (1968), Uniwersytet Gdański (1970) i Uniwersytet Szczeciński (1985).

Już w latach 1945-1950 nastąpił skokowy w porównaniu z okresem międzywojennym wzrost liczby szkół wyższych oraz liczby nauczycieli akademickich i studentów. Już na początku lat 50. mieliśmy ponad 80 uczelni wyższych.

Natomiast liczba nauczycieli akademickich wszystkich stopni wzrosła z 4403 w 1937 r. do 45 tys. w połowie lat 70. Jednakże zatrudnienie w szeroko rozumianej nauce, łącznie ze szkolnictwem wyższym, placówkami naukowo-badawczymi i rozwojowymi wyniosło w 1975 r. ok. 300 tys. osób, w tym ponad 20 tys. doktorów i 12 tys. profesorów i docentów. Ponad 64 tys. osób pełniło w tym czasie funkcje nauczycieli akademickich i pracowników naukowo-badawczych, z tego 70% w szkołach wyższych, 22,7% w instytutach naukowo-badawczych resortów oraz 5,5% w placówkach Polskiej Akademii Nauk (utworzonej w 1951 r.). W 1938 r. istniało zaledwie 15 instytutów naukowo-badawczych i sześć samodzielnych laboratoriów przemysłowych. Trzy dekady po wojnie działało w kraju 66 placówek naukowych PAN, 113 resortowych instytutów naukowo-badawczych, 24 centralne laboratoria i 128 ośrodków badawczo-rozwojowych.

Pora na inżynierów

Znacząco w porównaniu z okresem międzywojennym wzrosła też liczba studiujących. W okresie II RP liczba studentów zwiększała się powoli z 38,1 tys. w 1922 r. do 40,7 tys. w 1926 r. i 51,7 tys. w 1932 r. Od tego czasu nastąpił spadek do 48 tys. w 1936 r. i niewielki wzrost do 49,5 tys. 1938 r. Już w 1945 r. liczba studiujących, która wyniosła 55,9 tys., przekroczyła liczbę studentów z 1938 r., a podwojona w 1948 r., kiedy doszła do 103,4 tys. W 1950 r. studiowało w Polsce już 125,1 tys. osób, w 1960 r. – 165,7 tys., w 1970 r. – 330,8 tys., a w 1974 r. 426,7 tys. osób (w 1989 r. liczba studiujących spadła do 378 tys.). O ile w 1946 r. liczba studentów (bez cudzoziemców) na 10 tys. ludności wynosiła 36, to w 1989 r. – 98. Natomiast liczba studiujących kobiet na 100 studiujących mężczyzn wzrosła z 55 w 1949 r. do 105 w 1989 r. (w okresie II RP wynosiła 39 w 1937 r.).

W okresie międzywojennym uczelnie wyższe ukończyło ok. 83 tys. osób, a w pierwszym 30-leciu Polski Ludowej ponad 800 tys. osób.

Zmiany w strukturze szkolnictwa wyższego po 1945 r. w stosunku do okresu przedwojennego obrazuje także odsetek studentów poszczególnych kierunków studiów. Najbardziej zauważalny był wzrost studentów kierunków technicznych do ponad 30% ogółu studiujących, co wiązało się ze zwiększonym zapotrzebowaniem na specjalistów tych kierunków w związku z uprzemysłowieniem kraju. Kolejna istotna zmiana w porównaniu z okresem przedwojennym nastąpiła też w systemie stypendialnym. W pierwszych latach po wojnie liczba stypendiów była bardzo skromna i tak jak w okresie II RP obejmowała zaledwie kilka procent populacji studenckiej. Dopiero w miarę postępów w odbudowie kraju następował wzrost wsparcia materialnego państwa dla młodzieży akademickiej. U schyłku lat 40. odsetek stypendystów był już większy niż przed wojną i wynosił ponad jedną czwartą ogółu studentów, a na początku lat 50. ponad połowę ogółu młodzieży akademickiej. Oprócz stypendiów Ministerstwa Szkolnictwa Wyższego pojawiły się też stypendia resortów i centralnych instytucji państwowych, organizacji zawodowych, spółdzielczych i zakładów pracy.

Dokonanemu po 1945 r. upaństwowieniu i umasowieniu kształcenia na poziomie wyższym towarzyszyła przebudowa struktury społecznej studentów i pracowników naukowo-dydaktycznych, w której preferencje otrzymali przedstawiciele środowisk robotniczo-chłopskich. W 1938 r. młodzież pochodzenia robotniczo-chłopskiego stanowiła 16,9%, natomiast w połowie lat 70. – 55,7% ogółu studiujących.

Szerokie otwarcie uczelni wyższych dla tej młodzieży, wsparcie jej studiów rozbudowaną pomocą socjalną, a później umożliwienie podjęcia pracy stworzyło jej możliwość niedostępnego wcześniej awansu społecznego.

O znaczeniu tego awansu wypowiedział się dr Marcin Piątkowski – starszy ekonomista Banku Światowego i adiunkt w Akademii Leona Koźmińskiego, autor książki „Europejski lider wzrostu. Droga Polski od ekonomicznych peryferii do gospodarki sukcesu” (Warszawa 2020). Stwierdził on mianowicie, że aż do 1939 r. „rozwój gospodarczy w Polsce sabotowały elity postszlacheckie. Strukturę społeczną wyrównał dopiero PRL. Gdyby nie PRL, nie byłoby polskiego kapitalizmu”. Zdaniem Piątkowskiego „PRL miał jedną wielką zaletę: otworzył na oścież polskie społeczeństwo, zlikwidował przywileje klasowe, wyedukował, uprzemysłowił i unowocześnił społeczeństwo” i po raz pierwszy w historii Polski „stworzył społeczeństwo inkluzywne, dając wszystkim, szczególnie tym najsłabszym, szanse na rozwój”. Szkoda, że dzisiaj potrafią to zauważyć tylko nieliczni.

Fot. NAC

Wydanie: 03/2021, 2021

Kategorie: Historia