Sępy legislacyjne

Sępy legislacyjne

Kazus senatora Misiaka to drobiazg. Warte setki milionów „tematy” załatwia się w Sejmie dyskretnie i bez udziału kamer. Dla dobra Polski…

Co z tego, że spółka Work Service, w której udziałowcem jest, a przewodniczącym rady nadzorczej był senator Tomasz Misiak – wspólnie z poznańską firmą konsultingową DGA SA – zdobyła lukratywny kontrakt na szkolenie i poszukiwanie pracy dla zwalnianych stoczniowców? Że wpadło im do kieszeni parę publicznych milionów? W skali państwa to nieznaczące kwoty.
Sytuację idealnie definiuje popularna ostatnio maksyma „Do biznesu idzie się dla pieniędzy, a do polityki dla naprawdę dużych pieniędzy”. Nie drobne geszefty na upadłych stoczniach, ale poważne prace legislacyjne dotyczące ustaw takich jak: prawo farmaceutyczne, podatkowe, o grach i zakładach wzajemnych, telekomunikacyjne, energetyczne, o organizacji i funkcjonowaniu funduszy emerytalnych czy o radiofonii i telewizji są prawdziwą okazją do kręcenia dużych lodów. Odpowiedni zapis może zapewnić firmie lub całej branży gigantyczne profity.

Emerytury

Nowe regulacje prawne otwierają z dnia na dzień rynki warte często setki miliardów złotych. W 1999 r. pakiet ustaw dotyczących reformy emerytalnej dał właścicielom powszechnych towarzystw emerytalnych okazję do zarobienia miliardów. Konkretne pieniądze przypadły firmom reklamowym i mediom. Swoje zarobiły kancelarie prawne i spółki informatyczne. Zapłaciliśmy za to wszyscy. Solidarnie.
Dziś powszechne towarzystwa emerytalne (PTE) zarządzają ponad 130 mld zgromadzonymi w otwartych funduszach emerytalnych (OFE). W roku 2008 wartość jednostek rozrachunkowych OFE zmniejszyła się o 22 mld zł. Nie przeszkodziło to PTE osiągnąć zysk netto 732 mln zł. Obrona tych pieniędzy to podstawowe zadanie lobbystów reprezentujących branżę. Politycy Platformy Obywatelskiej od blisko roku zapowiadają obcięcie z 7 od 3,5% przymusowych opłat pobieranych przez towarzystwa od każdej złotówki odprowadzanej do OFE. Minister pracy Joanna Fedak zapowiadała, że nowe prawo wejdzie w życie już w maju br. Ostatecznie 3 marca rząd przyjął projekt nowelizacji ustawy o organizacji i funkcjonowaniu funduszy emerytalnych, proponując, by nowe regulacje zaczęły obowiązywać od 1 stycznia 2010 r. Oznacza to, że tylko w tym roku PTE zaoszczędzą ok. 300 mln zł. Z danych Komisji Nadzoru Finansowego wynika, że zarobki towarzystw w latach 2010-2015 po wejściu w życie nowego prawa zmniejszą się o ok. 2,5 mld zł. Możemy być pewni, że gdy projekt ustawy trafi do laski marszałkowskiej, rozpęta się w Sejmie batalia, jakiej dawno na Wiejskiej nie oglądano.

Hazard

W 2000 r. Bank Światowy opublikował raport na temat korupcji w Polsce. Znalazła się w nim wzmianka, że w 1998 r. cena za zablokowanie ustawy o grach i zakładach wzajemnych wyniosła 3 mln dol. Wybuchł wielki skandal. Najważniejsi politycy w państwie zarzucali autorom raportu nierzetelność. Trzy lata później Helena Góralska, była przewodnicząca sejmowej podkomisji pracującej nad wspomnianą ustawą, powiedziała „Gazecie Wyborczej”, że nie może wykluczyć, iż wówczas ktoś dał łapówkę.
Ustawa o grach i zakładach wzajemnych należy, obok ustaw podatkowych, do najczęściej nowelizowanych aktów prawnych. Prace legislacyjne zawsze toczyły się w atmosferze oskarżeń o korupcję. W ubiegłym roku resort finansów opublikował cztery projekty nowelizacji tego prawa, co samo w sobie było wydarzeniem niezwykłym.
Nie jest tajemnicą, że celem lobbystów było i jest wprowadzenie do Polski wideoloterii. Chodzi im też o wyeliminowanie za pomocą prawa konkurencji oraz zapewnienie miliardów złotych zysku dla spółek obsługujących automaty służące tej nowej formie ciężkiego hazardu. W 2007 r. resort finansów szacował, że przychody spółek działających na rynku hazardu w Polsce sięgnęły blisko 12 mld. Jest więc po co się schylić.

Autostrady

Na stronie internetowej Ministerstwa Finansów jest informacja o poręczeniach i gwarancjach skarbu państwa. Od lat w rubryce „kwota potencjalnych zobowiązań” figuruje ok. 3 mld zł gwarancji udzielonej 30 października 2000 r. spółce Autostrada Wielkopolska SA na sfinansowanie projektu budowy autostrady A-2 na odcinku Nowy Tomyśl-Konin. Węzeł drogowy w Nowym Tomyślu dzieli od węzła w miejscowości Modła pod Koninem ok. 150 km. Po ówczesnym kursie wypadło 5,1 mln euro za kilometr. Bajeczny interes!
Dla porównania latem 2007 r. niemieckie przedsiębiorstwo Hochtief PPP Solutions GbmH, wraz z partnerami, podpisało w Grecji umowę koncesyjną na 30 lat na dwie płatne autostrady: Ateny-Saloniki i Ateny-Patras na Peloponezie. Umowa dotyczyła odcinków: Maliakos-Kleidi (długość 230 km, koszt blisko 1 mld euro – czyli 4.347.826 euro za kilometr) oraz Elefsina-Patras-Tsakona (długość 365 km, koszt
2,1 mld euro – czyli 5.753.424 euro za kilometr).
21 lipca 2008 r. spółka Autostrada Wielkopolska podała, że na odcinku nawierzchni między Nowym Tomyślem a Poznaniem wystąpiły spękania poprzeczne z powodu miejscami zbyt sztywnej podbudowy bitumicznej. Mówiąc po ludzku, po kilku latach użytkowania ten odcinek nadaje się do remontu. Nie przeszkodziło to 30 sierpnia 2008 r. ministrowi infrastruktury Cezaremu Grabarczykowi podpisać ze spółką kolejnej umowy na budowę odcinka autostrady Nowy Tomyśl-Świecko. Koszt jednego kilometra wyceniono na 12,2 mln euro! Dziś można usłyszeć, że Autostrada Wielkopolska z powodu światowego kryzysu ma problemy z uzyskaniem kredytu inwestycyjnego i zabiega o kolejne gwarancje rządowe. Tym razem w wysokości 5 mld zł.
Dlaczego w Polsce na programach budowy autostrad wykłada się każdy rząd? Bo jest to problem nie inżynierski, tylko prawny. Kiedyś wylansowano nad Wisłą tzw. partnerstwo publiczno-prywatne, obudowano je regulacjami prawnymi, z których nie sposób się wyrwać, i jako społeczeństwo płacimy prywatnym spółkom miliardy, nie otrzymując nic w zamian. Do 2012 r. rząd planuje wydać na nowe drogi i autostrady 126 mld zł. Przypadek Autostrady Wielkopolskiej posłów nie irytuje.

Szpitale

– Lody będą kręcone – szeptała posłanka Beata Sawicka czarującemu ją oficerowi CBA o planach Platformy Obywatelskiej dotyczących prywatyzacji szpitali. Jakoś nikt nie był zdziwiony, gdy na początku 2008 r. z wielkim szumem rząd ogłosił program reformy służby zdrowia. Oficjalnie ustawy tworzyli posłowie. Mniej oficjalnie powstawały one w resorcie zdrowia przy Miodowej. Krążące po Warszawie plotki głosiły, że za ciężkie pieniądze prywatnych spółek piszą je renomowane kancelarie prawne.
Chaos legislacyjny, brak konsultacji i sprzeciw opozycji sprawiły, że ambitna reforma upadła. Rząd miał „Plan B” i ogłosił, że chce prywatyzować szpitale. Zapewnia, że mimo kryzysu finansów publicznych pieniądze na to są. W cieniu deklaracji o poprawie dostępności do świadczeń, wzroście zarobków kadry medycznej itd. są bowiem szacowane na ponad
10 mld zł szpitalne długi. Spółki zajmujące się handlem długami od lat zabiegają o ustawowe regulacje, które umożliwią im lukratywny obrót tymi wierzytelnościami. W 2008 r. Narodowy Fundusz Zdrowia dysponował kwotą 54 mld zł. Szpitalne długi to pewny zysk.

Banki

Dostają od rządu i Sejmu, co chcą i kiedy chcą. Lobby bankowe należy na Wiejskiej do najsilniejszych. W ubiegłym roku podniesiono gwarancje dla depozytów do 50 tys. euro. Narodowy Bank Polski ogłosił „pakiet zaufania” i uruchomił SWAP-y walutowe, co miało przyczynić się do odbudowy zaufania w sektorze i utrzymania akcji kredytowej.
Mimo tych działań banki ograniczyły udzielanie kredytów. Okazało się przy tym, że na potęgę handlowały opcjami walutowymi, co według Komisji Nadzoru Finansowego, doprowadziło w przedsiębiorstwach do strat w wysokości od 7 do 9 mld zł. Reprezentujący bankierów Związek Banków Polskich ostro protestuje przeciw planom ustawowego uregulowania tego problemu.
W Sejmie zapowiada się ciężka batalia wokół pomysłu ograniczenia możliwości posługiwania się tzw. bankowym tytułem egzekucyjnym, który umożliwia bankom niemal natychmiastowe sięgnięcie po majątek dłużnika. Pojawiła się inicjatywa, by ograniczyć ów przywilej do mało skomplikowanych przypadków, takich jak kredyty gotówkowe, inwestycyjne, obrotowe, mieszkaniowe itp. A wyłączyć należności związane z bardziej złożonymi produktami, takimi jak wspomniane opcje czy CIRS (Currency Interest Rate Swap – walutowe transakcje zmiany stóp procentowych).
10 kwietnia 2008 r. został wniesiony do Laski Marszałkowskiej poselski projekt nowelizacji Ustawy z 14 grudnia 1995 r. o spółdzielczych kasach oszczędnościowo-kredytowych. Do reprezentowania wnioskodawców w pracach nad nim upoważniony został poseł Jakub Szulc z Platformy, obecny wiceminister zdrowia. Celem noweli było ograniczenie ekspansji SKOK-ów, które zaczęły niebezpiecznie konkurować z bankami. Szulc zna się na finansach. W przeszłości pracował w Polskim Banku Rozwoju, Bank of America Polska i BPH. Na swej stronie internetowej reklamuje się hasłem „Poseł naszych spraw”. Nikt nie wspomina o konflikcie interesów.

Na Wiejskiej obok drobnych „załatwiaczy” nie brak prawdziwych sępów legislacyjnych, którzy swą polityczną karierę traktują jako przepustkę do fortuny. Są na tyle rozsądni, że nie przyjmują „prowizji” i nie zakładają kont numerycznych w szwajcarskich bankach. Za to bez rozgłosu, acz skutecznie dbają o interesy swych mocodawców, by w odpowiednim momencie przejść do biznesu i już bez skrępowania cieszyć się zyskami.
By utrudnić im pracę, wystarczy dokładnie śledzić procesy legislacyjne, czytać stenogramy z posiedzeń sejmowych komisji, słuchać nagrań z podkomisji, przeglądać interpelacje i zapytania poselskie.

Interesy po amerykańsku
W Stanach Zjednoczonych było na porządku dziennym wpłacanie przez miliarderów pragnących umocnić swe wpływy i zyski ogromnych kwot na konta partyjne. W przeszłości dochodziło do tego, że o kształcie ustaw decydowali ci, którzy po prostu dali więcej.
Na przełomie 2003 i 2004 r. Waszyngtonem wstrząsnął skandal lobbysty Jacka Abramoffa. Do senackiego komitetu do spraw Indian zgłosili się przedstawiciele kilku plemion prowadzących kasyna gry z reklamacją, że Abramoff wziął pieniądze i niczego nie załatwił na Kapitolu. Lobbysta wycisnął z rdzennych Amerykanów 87 mln dol. Przy czym nie byli to jedyni klienci „Big Jacka”. Ofiarą skandalu padł m.in. lider większości republikańskiej w Izbie Reprezentantów Tom DeLay, pseudonim „The Hammer” (Młot), któremu dowiedziono zbyt bliskie związki z lobbystą.
Na początku lutego br. z kandydowania na stanowisko sekretarza ds. zdrowia w administracji prezydenta Obamy zrezygnował były senator Tom Daschle. Oficjalnie powodem była zwłoka w uiszczeniu 146 tys. dol. podatku. Mniej oficjalnie spekulowano, że Daschle przyjął wartą pół miliona dolarów dotację od lobbystów reprezentujących koncerny farmaceutyczne.

Wydanie: 12/2009, 2009

Kategorie: Kraj

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy