Polski system podatkowy postawiony jest na głowie. Bogaci płacą niskie podatki, klasa średnia i słabo zarabiający wysokie, a korporacje prawie w ogóle W 2015 r. w rajach podatkowych znikało prawie 40% zysków dużych korporacji. To ok. 600 mld dol. Polska przez raje podatkowe traci ok. 10% przychodów z tytułu podatku CIT. To prawie 6 mld dol., czyli ok. 24 mld zł. Na sam program 500+ polski rząd wydaje 41 mld zł rocznie. Gdyby korporacje uczciwie płaciły podatki w Polsce, co roku moglibyśmy zmniejszyć koszt programu 500+ o połowę. To jednak wierzchołek góry lodowej. Polski system podatkowy postawiony jest na głowie. Bogaci płacą niskie podatki, klasa średnia i słabo zarabiający wysokie, a korporacje prawie w ogóle nie płacą. Dlaczego tak się dzieje? Czy jest nadzieja na zmianę? Jakie znaczenie dla systemu podatkowego w Polsce ma opodatkowanie korporacji? Uzdrowić system podatkowy Mówi się, że podatki są ceną, którą płacimy za cywilizowane społeczeństwo. Stosunek polskiego społeczeństwa do podatków wydaje się negatywny. Przykładowo na portalu NaTemat.pl Eliza Michalik pisze, że zwiększenie podatków dla najbogatszych doprowadzi do „bycia równymi w upokarzającej biedzie”. Wszyscy znamy tego typu komentarze. Pojawiają się ciągle, szczególnie w mediach głównego nurtu. Reprezentatywne badanie CBOS z 2016 r. pokazuje jednak, że aż 92% mieszkańców Polski uważa, że podatki należy płacić. Równocześnie 90% respondentów uważa, że trafiające do budżetu pieniądze są wydawane nieracjonalnie, a 87% twierdzi, że podatki są zbyt wysokie jak na to, co w zamian jest zapewniane obywatelom. Widzimy więc, że „paleoliberalną” wizję świata, w której podatki są kradzieżą i formą państwowej przemocy, podziela wąska grupa społeczeństwa (ok. 8%). Niestety, właśnie wiele osób z tej grupy ma dostęp do opiniotwórczych mediów i tworzy fałszywe wrażenie co do poglądów całego społeczeństwa, podczas gdy większość Polaków chce płacić podatki, ale niespecjalnie widzi, aby były one ceną za cywilizowane społeczeństwo. Wydaje się, że ta większość ma rację. Polskie państwo rzeczywiście jest pozbijane z dykty i do bólu tanie. Wielu z nas doświadczyło tego na własnej skórze w czasie epidemii, gdy rząd zwyczajnie abdykował. Dziś nikt już nawet nie udaje, że mamy środki na to, aby poradzić sobie z wirusem. Jak tanie jest polskie państwo, widać po danych na temat wydatków publicznych. Według Eurostatu w 2019 r. wydatki polskich władz wyniosły ok. 42% PKB. To mniej niż średnia dla 27 państw UE, która wynosi 46,5%. W bogatych państwach na potrzeby publiczne wydaje się nawet połowę PKB – w Szwecji 49%, w Norwegii 51,5%, a we Francji aż 55%. To jednak wartości względne, odnoszące wydatki do PKB. Zupełnie czymś innym są wartości nominalne. Przecież wszyscy ludzie mają mniej więcej podobne potrzeby zdrowotne czy edukacyjne. Ale ekonomiści lubią odnosić wszystkie wartości do PKB. To taka sztuczka, za którą kryje się założenie, że ubożsi muszą wydawać mniej, bo na więcej po prostu ich nie stać. Kiedy spojrzymy na to, ile państwa wydają nominalnie, szybko się przekonamy, że Polskę i bogate państwa dobrobytu dzieli przepaść. W Polsce na potrzeby publiczne wydaje się ok. 220 mld euro rocznie przy 38-milionowej populacji. W Szwecji państwo przeznacza na podobne wydatki ok. 230 mld euro przy 10 mln mieszkańców. Szwedzi zatem wydają tyle samo co Polska, ale jest ich cztery razy mniej. Podobne porównanie moglibyśmy zastosować w odniesieniu do Niemiec, Norwegii czy Francji. Rezultat byłby zawsze taki sam. Polskie państwo jest szalenie tanie. Trudno więc się dziwić negatywnemu stosunkowi do jakości świadczonych przez nie usług publicznych. Wrażenie, że są one niewspółmierne do wysokości podatków, wzmacniać może konstrukcja polskiego systemu podatkowego. Polski system podatkowy jest degresywny. Co to oznacza? Jeżeli spojrzymy na niego całościowo, okaże się, że wyższe podatki płacą najmniej zamożni podatnicy. Dlaczego? Po pierwsze, podatki pośrednie (np. VAT) zawsze silniej obciążają osoby uboższe, ponieważ przy niskich zarobkach na konsumpcję wydaje się większą część dochodów. Po drugie, opodatkowanie dochodu podatkiem PIT było do tej pory praktycznie liniowe, czyli płaciło się tyle samo, bez względu na wysokość dochodu (przez możliwość odliczenia
Tagi:
500+, biedni, bogaci, CIT, covid-19, ekonomia, Eliza Michalik, Francja, gospodarka, Irlandia, Joe Biden, kapitalizm, klasa średnia, korporacje, Luksemburg, Ministerstwo Finansów, NaTemat.pl, neoliberalizm, Niemcy, Norwegia, OECD, paleoliberalizm, PIT, podatki, polityka gospodarcza, polityka społeczna, Polska, Polski Instytut Ekonomiczny, Polski Ład, przedsiębiorcy, przedsiębiorstwa, raje podatkowe, socjaldemokracja, sprawiedliwość społeczna, Tadeusz Kościński, The Build Back Better, Unia Europejska, Węgry










