Śledczy z paralizatorem

Śledczy z paralizatorem

Brudny Harry po polsku

Afera ujrzała światło dzienne 10 kwietnia. Po jej ujawnieniu rzecznik Prokuratury Okręgowej w Olsztynie nawiązał do filmowej postaci Brudnego Harry’ego. To porównanie nie do końca było trafne, bo detektyw grany przez Clinta Eastwooda nie przebierał w środkach, walcząc z terrorystami i mordercami, natomiast funkcjonariusze Wydziału do Walki z Przestępczością przeciwko Życiu i Zdrowiu Komendy Miejskiej Policji w Olsztynie przyciskali studentów zażywających prochy bądź drobnych dilerów narkotykowych. Mieli świetne wyniki w pracy dochodzeniowej. Podejrzany musiał się przyznać.

Media przez wiele dni upowszechniały relacje kolejnych pokrzywdzonych. Jeden z przesłuchiwanych ujawnił przed kamerą nowe drastyczne szczegóły. W tym wsadzanie przez detektywów paralizatora w rozporek i straszenie, że porażą nim genitalia, a także zakładanie na głowę foliowego worka, do którego wpuszczano gaz. Takich ofiar przesłuchań było cztery, przynajmniej oficjalnie. Obrony jednej z nich podjął się mec. Lech Obara, znany bardziej z reprezentowania ofiar wyzysku pracowniczego i komorniczego. Teraz został obrońcą nie amatora narkotyków, które uważa za zgubny nałóg, ale ofiary policyjnych represji. – Metody stosowane w olsztyńskiej komendzie przypominały raczej katownię UB – mówi.

Jak to się stało, że nikt nie reagował na krzyk przesłuchiwanych? Widocznie uznano tę sytuację za normę. Policjanci stosowali takie metody, bo nie bali się konsekwencji. Dopiero po wybuchu skandalu zaczęli się ujawniać kolejni poszkodowani, w tym 35-letni Marcin Zawadzki, zatrzymany późnym wieczorem koło swojego bloku z puszką po piwie. Funkcjonariusze prewencji KMP wsadzili go do samochodu patrolowego, skuli i zrzucili na podłogę, po czym jeden z nich tłukł mężczyznę po plecach i nogach. Także tę sprawę prowadzą Biuro Spraw Wewnętrznych Komendy Głównej Policji oraz prokuratura.

Reakcja na ujawnione metody działania policji była wręcz pokazowa – zatrzymano czterech funkcjonariuszy o stażu od kilku do kilkunastu lat. Tylko wobec jednego z nich, najmniej winnego, sąd nie zastosował tymczasowego aresztu. Od razu podał się do dymisji nadzorujący ich pracę zastępca komendanta miejskiego, a wkrótce potem sam komendant. Jego dymisję przyjął nadinsp. Józef Gdański, który – czując się odpowiedzialny za postępowanie podwładnych – również zrezygnował ze stanowiska szefa garnizonu warmińsko-mazurskiej policji. Nowym komendantem wojewódzkim został dotychczasowy dyrektor Biura Prewencji i Ruchu Drogowego Komendy Głównej Policji insp. Marek Walczak, który na komendanta miejskiego w Olsztynie powołał mł. insp. Mieczysława Wójcika.

Strony: 1 2 3

Wydanie: 2015, 25/2015

Kategorie: Kraj

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy