Sonda Przeglądu

Sonda Przeglądu

Czy wygrana Konrada Fijołka już w pierwszej turze wyborów na prezydenta Rzeszowa może być zapowiedzią politycznych zmian w Polsce? Czy wygrała jedność opozycji? A może to lokalność, samorządność czy wreszcie statystyka? Przecież zwycięstwo Fijołka odpowiada sytuacji w większości dużych miast w Polsce, gdzie PiS przegrywa z opozycją. Dlatego warto zadać sobie pytanie, czy jeden Fijołek wiosnę uczyni? 

 

Pytamy: Co dla polskiej polityki oznacza zwycięstwo Konrada Fijołka już w pierwszej turze wyborów?

 

Prof. Lech Szczegóła,

socjolog, Instytut Socjologii UZ 

Jarosław Kaczyński jest politykiem konsekwentnym. Od kilku lat, realizując obietnicę złożoną na konwencji w Przysusze (lipiec 2017 r.), zmienia PiS w partię polskiej wsi. Jako jedyny lider partyjny autentycznie zainteresowany wynikami badań socjologicznych już dawno skonsumował informację o tym, że 40% Polaków mieszka na wsi, 30% w małych i średnich miastach, a tylko pozostałe 30% w dużych. Te proporcje to dzisiaj ultima ratio polskiej polityki. Dlatego wybory w Rzeszowie praktycznie nic nie oznaczają.

Propaganda sukcesu, system TVPiS oraz mitomańska aktywność premiera tworzą oczekiwany przez zdecydowaną większość prowincji obraz państwa opiekuńczego, aktywnego i rządnego. Sukcesy personalnych kreacji Kaczyńskiego (Duda, Szydło, Obajtek i.in.) pozwalają określić go mianem Zenka Martyniuka naszej polityki. Gust i wybór wielkomiejskiej publiczności niewiele tu zmienia. Na polu wyborów powszechnych liberalno-lewicowe poruszenie mieszczan przegrywa z elektoratem ludowym jednoczonym wokół jednej prostej piosenki. Rzeszów to tylko remis, potwierdzenie stanu rzeczy.

 

Dr hab. Ewa Marciniak,

politolożka, Wydział Nauk Politycznych i Studiów Międzynarodowych UW

Jest to sygnał dla opozycji do zdynamizowania działań. Wygrana w Rzeszowie to pierwszy przykład politycznej sprawczości po wielu przegranych wyborach opozycji z PiS. Wyborcy chcą widzieć partie, z którymi sympatyzują, jako takie, które coś mogą. Ten psychologiczny aspekt wygranej Fijołka jest najważniejszy. Politycznie jest to mniej istotne –w większości dużych miast rządzą przedstawiciele partii opozycyjnych. Pytanie tylko, czy to zwycięstwo zostanie wykorzystane w szerszym planie.

Oczywiście liderzy opozycji pojawili się na wspólnych fotografiach z Fijołkiem, ale jeśli mierzyć udział w tym zwycięstwie, to w największej mierze związane jest ono z tym, że Fijołek to rzeszowianin i samorządowiec, który zna lokalne realia. Średnia wieku mieszkańców Rzeszowa wynosi 39 lat i to właśnie Konrad Fijołek w grupach wiekowych do 24 i do 39 lat był zdecydowanym zwycięzcą. Miasto młodych ludzi poparło młodego rzeszowianina. To pokazuje, że dla wyborców znaczenie ma lokalność i samorządność bez patrzenia na politykę centralną.

 

Michał Syska,

dyrektor Ośrodka Myśli Społecznej im. F. Lassalle’a

Ma znaczenie przede wszystkim symboliczne, bo trudno logikę wyborów lokalnych przekładać na ogólnopolską scenę partyjną. Fijołek wygrał, bo był kandydatem rzeszowskim, a nie partyjnym nominatem przywiezionym w teczce. To w nim rzeszowianie zobaczyli kontynuatora polityki Tadeusza Ferenca. Zasługą liberalnej i lewicowej opozycji było to, że ugrupowania te nie wystawiły swoich kandydatów. Prawica od dwóch dekad nie była w stanie wygrać prezydentury w stolicy Podkarpacia i nawet gdyby poszła teraz zjednoczona, raczej też by przegrała. Dlatego opozycja, szukając metody na wygraną z PiS w kraju, musi dokonać większego wysiłku intelektualnego, niż uznać, że scenariusz rzeszowski to wystarczająca recepta.

 

dr Wojciech Peszyński,

politolog, Wydział Politologii i Studiów Międzynarodowych UMK

Jeżeli chodzi o wymiar symboliczny, to wygrana Fijołka może posłużyć opozycji za przykład siły w jedności. Jednak zdolności mobilizacyjne i organizacyjne obecnej koalicji nie pozwolą długo utrzymać tej narracji. Czeka nas w najbliższym czasie nawał wydarzeń, które bardzo szybko przykryją zwycięstwo w Rzeszowie. Trzeba też zadać sobie pytanie, czy zjednoczona opozycja ma jakąkolwiek strategię, aby wspólnie rządzić. Nie było ani takiej deklaracji, ani nie widać takiej chęci. Rzeszów był potyczką na poziomie taktycznym. Trzeba pamiętać, że to duże miasto, z prawie 200 tys. mieszkańców, które nie jest typowym pisowskim Podkarpaciem. PiS od wielu lat ma problemy, żeby tam cokolwiek wygrać. Jeśli zsumować głosy poparcia dla kandydatów Zjednoczonej Prawicy, czyli Ewy Leniart i Marcina Warchoła, to jest ono wyższe niż kandydata PiS w poprzednich wyborach. Dwa lata temu w samym Rzeszowie w wyborach do Senatu wygrał kandydat opozycji, ale w powiatach wokół wygrał już kandydat PiS. Sam rozkład poparcia w wyborach na prezydenta Rzeszowa nie jest więc zaskoczeniem.

 

fot. kadr z Polsat News

Wydanie:

Kategorie: Z dnia na dzień

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy