Straszny Dwór

Z gadziej perspektywy

Stało się. Sojusz, partia mimo wszystko wygrana w wyborach, będzie miała swojego ministra kultury i – jak wróble ćwierkają – przewodniczącego sejmowej Komisji Kultury i Środków Przekazu też.
Ministerstwo Kultury, wedle wieści hulających po Krakowskim Przedmieściu, przeklęte jest. Poprzedni, koalicyjni ministrowie kończyli fatalnie. Pani Wnuk-Nazarowa, niezwykle zdolna muzycznie, odchodziła w złej sławie, żegnana ulgą środowisk artystycznych. Minister Andrzej Zakrzewski świetnie rokował na tym stanowisku, ale śmiertelna choroba dopadła go. Następca, pan Michał Kazimierz Ujazdowski, który ów resort otrzymał jako rekompensatę, za chciany, ale nie otrzymany resort sprawiedliwości, kończył swe urzędowanie z prokuratorskim postępowaniem w sprawie ”niegospodarności”, czyli przewałów finansowych, w tym, jakże pozbawionym finansów, resorcie. Podziwiany przez wszystkich, od lewicy po prawicę, powszechnie szanowany i namaszczony na stanowisko ministra kultury i dziedzictwa narodowego poseł Andrzej Urbańczyk nieszczęśliwie utonął. Zaiste przeklęte to miejsce. Ten stary pałac przy Krakowskim Przedmieściu. Najbardziej urokliwej ulicy Warszawy.
Nowym ministrem kultury i dziedzictwa będzie Andrzej Celiński. Szefem Komisji współpracującej też zostanie SLD-owiec. Jeszcze przed pierwszym posiedzeniem Sejmu, ja poseł – szarak, członek tej komisji, byłem molestowany licznymi propozycjami kadrowymi. Wbijano mi do głowy, iż dla dobra kultury narodowej należy usunąć tego, owego. Bo bez tego lub tamtego kultura polska, a ściślej kultury Polski, ożyją. Jeśli nie usuniecie szefa Komitetu Kinematografii, czyli pana Ścibora-Rylskiego, to nie ma szans na nowe, polskie kino. Słyszałem ze wszech stron. Trzeba wyrzucić całe kierownictwo ZAIKS-u, bo oni hamują i gnębią twórców. Tylko bez nich można będzie znowelizować prawo autorskie na miarę nowych czasów. Musicie stworzyć swoją stajnię artystów popierających SLD, jak ci starzy baronowie popierali Unię Wolności. Zmiana partii rządzącej powinna wiązać się ze zmianą ekipy artystycznej, wzbogacającej dwór. Słyszałem takie dobre rady, płynące z „dobrego serca”, z „troski o poprawę jakości naszej kultury”.
Czułem się ostatnio jak kadrowa z prowincjonalnej spółdzielni, a nie jak twórca prawa. A przecież wszystkie mankamenty polskiej kultury, także personalne, są pochodną kiepskiego ustawodawstwa. Zacznijmy od tego, że nie mamy „ustawy o kinematografii”, a raczej „ustawy o produkcji audiowizualnej”. Drugorzędną sprawą jest to, kto będzie stał na czele ciała rozdzielającego ochłapy budżetowe rzucone na pozycję „kinematografia”, jeśli nie będzie innych ustawowych źródeł finansowania produkcji filmowej, a szerzej – audiowizualnej w naszym kraju. Bez ustawowego systemu wieloinstytucjonalnego finansowania polskiego kina nie będzie dodatkowych pieniędzy. Cóż z tego, że zamiast Iksa będzie Zet, skoro i tak nie będzie on miał czym dzielić. Bez nowelizacji praw autorskich i pokrewnych polscy twórcy, czyli mówiąc językiem produkcyjnym – wytwórcy dóbr kulturalnych, będą zdychać jak obecne drobne przedsiębiorstwa. I nawet najwspanialsze hurtownie, czyli telewizje, radia, dystrybutorzy filmów, wydawnictwa nie będą miały czym obracać, na czym się wzbogacać. I obecna polityka niepłacenia twórcom, strzyżenia ich, obróci się przeciwko hurtownikom kulturalnego towaru.
SLD jako przyzwoita, europejska socjaldemokracja powinna konsekwentnie przyjmować używaną przez francuskich towarzyszy zasadę „wyjątku kulturalnego”. Czyli wyjęcie produkcji kulturalnej spod liberalnej „niewidzialnej ręki wolnego rynku”. Protekcjonistyczną politykę wspierającą przede wszystkim krajową produkcję kulturalną. Nawet wchodząc w spór z globalistycznymi, liberalnymi firmami.
SLD ma cztery lata na stworzenie nowych, prawnych podstaw dla krajowego rynku kultury i mediów. Jeśli Sojusz utopi się w spory personalne, zajmie tworzeniem dworu, chórów klakierów, czy cmokierów, to kolejny minister kultury odejdzie z tego Strasznego Dworu z etykietą „przeklętego”.

 

 

Wydanie: 2001, 43/2001

Kategorie: Blog

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy