Suweren

Suweren

Cyganka chodzi po domach. Wyczuwa w nich chorobę. Ale ma na nią sposób. Wszystkiemu winne są pieniądze. Właściwie to takie podejście antykapitalistyczne. Bliskie sercu każdego Polaka, podobnie jak Matka Boska. Trzeba wszystkie pieniądze przynieść, złożyć w chuście lub ręczniku i odczarować. Trzeba też z Cyganką modlić się żarliwie do Matki Boskiej. Matka Boska mówi Cygance, że to jeszcze nie wszystkie pieniądze. Właścicielka mieszkania ze wstydem przyznaje, że rzeczywiście, jeszcze trochę ma gdzieś schowane, głupio jej, że nie wierzyła, że przed Matką Boską nic się nie ukryje, a przecież Cyganka, jak widać, ma kontakt z Matką Boską. Cyganka mówi, że trzeba dorzucić wszystkie kosztowności. Obok pieniędzy w chuście (lub ręczniku) lądują więc pierścionki, łańcuszki, broszki, medaliki. Trzeba jeszcze przynieść szklankę z czystą wodą. Cyganka modli się, mamrocze czary na przemian z modlitwą. Woda w szklance zaczyna się gotować. W wodzie pojawia się kłębek czarnych włosów. Cyganka objaśnia: to kołtun, gorszy od samego szatana. Zaraz go wyprawi precz. Coś na rzeczy niby jest. Polski kołtun to rzecz straszna. Nawiasem mówiąc, ma nawet łacińską nazwę, plica polonica, i od dawna jest uważany za coś okropnego, swoiście polskiego, choć ostatnio raczej symbolicznego. I w dwójnasób strasznego. Właścicielka mieszkania patrzy na Cygankę z nadzieją. Ta każe znów modlić się do Matki Boskiej i patrzyć w oczy obrazu. Któż pobożny takiego wezwania nie usłucha? Ale to daje Cygance czas na przerzucenie zawartości chusty (lub ręcznika) do własnej torby. Zawija teraz tę chustę lub ręcznik, wiąże w supeł i rzuca w kąt. Zaleca, by tam nie zaglądać przez trzy miesiące, dać chorobie szansę na wyniesienie się. Na razie wynosi się Cyganka. Właścicielka mieszkania jest przez chwilę szczęśliwa. Wyprawiła z domu wszystkie choroby, a przecież wiadomo, że zdrowie najważniejsze. Ale ciekawość, ten pierwszy stopień do piekła, nie pozwala czekać aż trzech miesięcy. Niektórzy zaraz po wyjściu Cyganki, inni nieco później, z ciekawości zaglądają. Odkrycie jest jedno: zawiniątko puste. Nie ma Cyganki, nie ma pieniędzy, nie ma biżuterii, nadal nie wiadomo, czy w mieszkaniu jest jeszcze choroba, czy tylko kołtun. Bo polski kołtun na pewno pozostał. Ofiarą padają nie tylko proste, schorowane, leciwe kobiety na wsi. Także miejskie paniusie, nawet prowadzące dość rozległe interesy. Jedna, bojąc się, by choroby nie przyczaiły się na pieniądzach złożonych w banku, przerywa misterium i jedzie po depozyty. Cyganka cierpliwie czeka. Kilkudziesięciu oszukanych. Nie każdy zgłosił to na policji, więc może ich być kilkuset. Różny wiek, różne zawody, wioseczki i duże miasta. Chciałoby się powiedzieć: reprezentatywna próba suwerena. Naiwność, głupota, wiara w zabobony i gusła – przemieszane z dewocją. Aż trudno uwierzyć, że rzecz się dzieje w Europie, w XXI w. W katolickim (podobno) kraju, który chce dawać przykład Europie. A jednak. Kołtun polski gorszy od diabła. Zaiste, Cyganka prawdę mówi! Racjonalizm oświeceniowy, jak widać, nie zakorzenił się nad Wisłą. Niektórzy są z tego nawet dumni. Plica polonica górą! Choć państwo polskie istnieje tylko teoretycznie (jak trafnie zauważył swego czasu minister Sienkiewicz; ta wypowiedź przytaczana jest z lubością, wprawdzie zdarzało mu się mówić rzeczy mądrzejsze, ale tych rządzący dziś nie cytują), oszukany suweren pędzi do policji lub prokuratury, by zgłosić swoją szkodę (faktycznie głupotę). Suweren ma już do państwa – od dwóch lat przecież istnieje realnie, nie tylko teoretycznie! – zaufanie. Ratujcie! Łapcie oszustkę! Państwo dwoi się i troi. Oszustkę złapano. Kołtun polski wciąż jest na wolności i ma się dobrze. Ba, coraz lepiej. Oszukani domagają się kary dla oszustki już, natychmiast. Gdy słyszą, że muszą poczekać na wyrok sądu, denerwują się. Niektórzy zapowiedzieli, że napiszą do ministra Ziobry, by przyśpieszył postępowanie, a najlepiej, by wyręczył sąd. Suweren jakby niczego się nauczył w ostatnich tygodniach. Przecież od wyręczania sądu jest nie minister Ziobro, tylko pan prezydent. Telewizji reżimowej nie oglądają? Abonamentu nie płacą czy co? Żal mi tych ludzi, którzy przez naiwność lub, mówiąc wprost, głupotę potracili wszystkie oszczędności, dorobek całego nieraz pracowitego życia. Żal mi ich po ludzku. Szczerze! Jednak sprawa ta pokazuje przy okazji smutny obraz naszego społeczeństwa. Niby katolickiego, ale wierzącego w gusła i zabobony. Mieszającego z nimi dość

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2017, 26/2017

Kategorie: Felietony, Jan Widacki
Tagi: oszuści, Polacy