Tag "PO"

Powrót na stronę główną
Kraj

Dlaczego Kraków wybiera Jacka Majchrowskiego?

Miasto jest dziś polskim liderem walki ze smogiem, a miejska zieleń zaczyna wyglądać najlepiej w Polsce Po pierwszej turze wyborów samorządowych z redakcji przyszły dwa pytania. Jedno brzmiało tak: dlaczego kampania wyborcza w Krakowie była tak spokojna? Drugie: dlaczego po 16 latach rządów Jacka Majchrowskiego krakowianie wciąż chętnie na niego głosują? Odpowiedź na pierwsze jest taka, że kampania miała wyglądać inaczej, jednak Prawo i Sprawiedliwość potknęło się o własne nogi. Wybrało bowiem linię ataku, która była bardzo nośna, ale w wykonaniu PiS niewiarygodna. Niewiarygodni obrońcy miasta W marcu na antenie TVP wyemitowano program, w którym pokazano tzw. betonowanie Krakowa. Winą obarczono magistrat, co było przekazem w wielu aspektach prawdziwym. Główna teza programu, powtarzana zresztą na krakowskich ulicach od dłuższego czasu, brzmiała: „To nie jest miasto dla mieszkańców, to jest miasto dla deweloperów”. Materiał był też ostry. Zapowiadało się więc na dość agresywną kampanię. Tym nośniejszą, że połączenie braku gruntów budowlanych z dużym popytem na rynku nieruchomości i wysokimi cenami mieszkań powoduje, że deweloperzy poczynają sobie tutaj z nieprzyzwoitą fantazją. A wszystko przez lata działo się przy bierności lub wsparciu magistratu, co potwierdził zlecony niedawno audyt wewnętrzny. Mimo

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Felietony Jerzy Domański

Jaki przebił Ogórek

Przed nami wprawdzie II tura, ale już wiadomo, że w samorządach będziemy mieli jeszcze więcej PO-PiS, choć oczywiście nie w tej wersji, którą w 2005 r. rozwalili Tusk z Kaczyńskim. Dziś obie partie są w stanie wojny totalnej. A że ta sytuacja tak dobrze im służy, z pewnością z niej nie zrezygnują. Będziemy więc mieli dwuletnią, aż do wyborów prezydenckich, wojnę tych dwóch bloków. I parcie do tego, by każde wybory były plebiscytem. Bo to najbardziej im się opłaca. Mobilizacja elektoratu warszawskiego przeciwko Jakiemu wypchnęła przecież z gry wszystkich spoza PO. Często bardzo sensownych kandydatów. Do Rady m.st. Warszawy przebiła się tylko, i to z dobrym wynikiem, Monika Jaruzelska, której serdecznie gratuluję tak udanego debiutu w polityce. Choć może, patrząc na niektórych wybrańców z PiS, należałoby powiedzieć, że lekko w tej radzie mieć nie będzie. Dla mnie symboliczna dla tych wyborów była kampania Patryka Jakiego. Prawie wszystkie media wychwalały kolejne pomysły jego sztabu. Także te, które już na pierwszy rzut oka wyglądały jak głupawka. Dlaczego potok kłamstw, manipulacji i bezczelności brano za godną pochwały dynamikę i nowoczesność w komunikacji z wyborcami? Na ekranie widzieliśmy cynika, tak napalonego na władzę, że gotowego do zmiany poglądów w każdej sprawie. Kłamcę, który zaprzeczał oczywistym faktom. A na dodatek robił to tak topornie, tak bełkotliwie i tak na bakier

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Od czytelników

Po I turze wyborów samorządowych

Kontekstem tegorocznych wyborów samorządowych jest pogłębiający się podział między obywatelami, ostry konflikt polityczny, napięcia społeczne oraz destrukcyjne zmiany w polskim systemie politycznym, będące skutkiem antydemokratycznej polityki rządzącego partyjnego triumwiratu. Czynniki te powodują, że ów podział

Wywiady

Po pierwsze, człowiek

Jeżeli wszyscy, którzy uważają, że lewica jest w Polsce potrzebna, na lewicę zagłosują, będziemy mieli dwucyfrowy wynik Waldemar Witkowski – przewodniczący Unii Pracy, lider listy SLD Lewica Razem do Sejmiku Województwa Wielkopolskiego z okręgu Poznań Jak sobie radzicie w kampanii samorządowej? Unia Pracy jest największym i realnym bytem w koalicji z SLD. – W koalicji jest sześć partii lewicowych i 15 stowarzyszeń. Jest nas sporo. Ale nieraz trudno nam dotrzeć do wyborcy. Media związane są z tymi, którzy pieniądze dają, czyli tymi, którzy są u władzy. No to w rządzie jest u władzy PiS, a w samorządach w większości Platforma z PSL. Dlatego media bardzo niechętnie przekazują informacje o tym, co robi lewica. Ale czasami coś powiedzą. – Telewizja publiczna tak nagrywa informację czy wywiad, że potem wycina wszystko, co dla nich niewygodne. Bo to musi być tylko propisowskie albo antyplatformerskie. Natomiast media prywatne działają w prosty sposób: kto daje reklamy, jest dobry, kto nie daje reklam – jest niedobry. A elektorat lewicy to przeważnie ludzie biedni, mieszkający w budynkach wielorodzinnych, niedysponujący olbrzymimi pieniędzmi, żeby sponsorować różne prywatne telewizje. Dlatego sytuacja lewicy jest trudna. Staramy się więc dotrzeć do obywatela w sposób bezpośredni, organizujemy różne spotkania, żeby przedstawić swój

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Opinie

Nie przenoście nam lewicy do Platformy…

… niech już lepiej pozostanie tam, gdzie jest – po lewej stronie polskiej sceny politycznej, jako siła wiarygodna, z dużym potencjałem koalicyjnym. Lewicowe transfery do całkowicie kontrolowanej przez Grzegorza Schetynę Koalicji Obywatelskiej to niedobry pomysł. Dlaczego?

Felietony Jerzy Domański

Z tej mąki nie będzie chleba

Do jakiego portu mogą zawinąć wyborcy o sympatiach lewicowych, by ulokować swoje nadzieje na odmianę polskiej polityki? Wyborcy w przeszłości dość srogo doświadczeni. Żyjący w przekonaniu, że kiedyś zostali oszukani przez polityków lewicy. Ostrożni wobec nowych obietnic. I coraz bardziej rozczarowani komunikatami, że kolejni politycy, jeszcze wczoraj wielce lewicowi, zmieniają otoczenie na takie, które lewicę traktuje wyłącznie użytkowo. Przykład Barbary Nowackiej jest tu wręcz modelowy. Platforma Obywatelska to według najprostszych standardów europejskich typowa partia władzy. Prawicowa, konserwatywna, bardzo skromnie zainteresowana światem idei i rzeczywistym losem tej ogromnej grupy Polaków, którzy dla poprawy swojego marnego losu zagłosowali na PiS. Bo też innej oferty dla siebie po prostu nie mieli. Bez negatywnych skutków polityki PO nie byłoby sukcesu pospolitego ruszenia Kaczyńskiego. Minęły trzy lata, a żaden z liderów partii, która rządziła przez dwie kadencje, nie zrobił uczciwej analizy błędów ówczesnej władzy – i żaden nie zrezygnował z polityki. To taki swoisty standard w tej partii. Po katastrofach samolotów, nie piszę tu o Smoleńsku, minister obrony Bogdan Klich, z zawodu psychiatra, nie zrezygnował z posady. Czy jest drugi kraj w Unii Europejskiej, gdzie po takich wydarzeniach minister nie poniósł odpowiedzialności politycznej? Ba, dalej jest czynnym politykiem PO. Ten

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Felietony Jerzy Domański

Niczego nie obalili

Ta historia jeszcze zatoczy koło. I wypłucze mit Solidarności ze wszystkiego, co zmyślili ówcześni statyści i kolejni ambitni politycy. Nie będzie to łatwe. Bo choć powoli odchodzi tamto pokolenie władzy i tej opozycji, która aspiracje do władzy zbudowała na solidarnościowej przeszłości, to z przywilejów chcą korzystać jej dzieci. A nawet wnuki. Vide znany z zabiegów o kasę wnuczek Anny Walentynowicz. Życiorysy ojców i dziadków mają być dla nich tym atutem, który pozwoli dalej doić ukochaną ojczyznę. Im dalej od Sierpnia, tym więcej coraz bardziej egzotycznych wersji. I kolejnych liderów strajków. Fakty przestały już mieć większe znaczenie. Nie ma takiego kłamstwa, którego by jeszcze nie puszczono w obieg. Są tabuny agentów i zdrajców. W artykule Roberta Walenciaka jest celna analiza tej mitotwórczej produkcji. I opis kolejnych wersji pisanych przez PO i PiS. Jednostronnych i coraz bardziej odległych od tego, co się wówczas zdarzyło. Ale jak się weszło na tę drogę, to nie ma co się dziwić, że pojawiają się nowi usłużni z gumkami i wymazują stare mity. Teraz rządzi PiS. A więc jego wersja jest wciskana ludziom do głów. Starzy są bezradni wobec coraz powszechniejszej głupoty tej propagandy. Opisy wydarzeń z 1980 r. nie mają już nic wspólnego z realiami. Bo przecież każdy, kto wtedy żył, musi pamiętać, z jaką ulgą przyjął komunikat

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Publicystyka

Niczego nie obalili. Władzę dostali na tacy

Im prędzej zamkniemy rozdział pod tytułem „Solidarność”, tym lepiej. Bo dziś jest to już tylko wielka żenada Lech Wałęsa proponował to już parę lat temu, ale go zignorowano. Zamknąć rozdział pod tytułem „Solidarność”. Szkoda. Dziś historia Solidarności, jej przypominanie nie służy już niczemu uczciwemu, tylko prostej legitymizacji władzy. Że należy się ona, z mocy historii, albo ludziom z PO, albo z PiS, w zależności od tego, która z tych partii rządzi. Ta historia nie jest też jakąkolwiek nauczycielką życia – bo cała masa wydarzeń jest w niej poprzekręcana albo pominięta. Celowo. To jest polityczny mit wtłaczany ludziom do głowy. I to z roku na rok. I coraz gorszej jakości. Nic więcej. PiS pisze historię W tym roku było o włos od totalnej kompromitacji. Uroczystości w stoczni były parodią. Głównym ich akcentem była, oczywiście uroczysta, prezentacja projektu „Stocznia Gdańska 4.0. Nowy początek” z udziałem premiera Mateusza Morawieckiego. Uroczystość – i kolejny mit. Że Polska odzyskuje stocznię. I że będzie produkować, tak jak kiedyś, za czasów Polski Ludowej, statki. Bo ci z Platformy i lewicy tego nie chcieli. Ile nas ten gest będzie kosztował? Ale jeszcze ważniejsze miało być to, co w ostatniej chwili odwołano. Czyli odsłonięcie tablicy, która oznajmiała, że „Lech i Jarosław Kaczyński

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Aktualne Przebłyski

Czy Tusk zje Wassermann?

Kulminacyjnym akordem kampanii Małgorzaty Wassermann w wyborach na prezydenta Krakowa będzie przesłuchanie Donalda Tuska przed komisją ds. Amber Gold. Co ma piernik do wiatraka? Tyle co Tusk do Krakowa. Ale pisowskim macherom od wyborów wydaje się, że na grzbiecie komisji śledczej można wjechać na fotel w Krakowie. I w Warszawie. Czy to może się udać? Teoretycznie tak. A w praktyce? Zobaczymy, czy Wassermann uda się zjeść Tuska, skoro nie poradziła sobie z dużo słabszymi zawodnikami. Coś nam jednak podpowiada, że to Tusk zrobi z pani poseł wiatrak. Bo o kanibalizm nawet PiS go nie oskarża. Na razie.

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Felietony Jerzy Domański

My, piesza brygada

Wielka defilada ku czci Matki Boskiej Zielnej i wielokrotne odwoływanie się prezydenta do opieki opatrzności potwierdzają, że władza, zdając sobie sprawę z bezmiaru własnej niekompetencji, liczy już tylko na cud. Kto obejrzał defiladę, na którą rzucono wszystko, co jeszcze w wojsku jeździ i lata, ten nie może mieć złudzeń. Skutkiem państwa teoretycznego, jakie było za czasów PO, jest to, że za czasów PiS mamy również teoretyczną armię. Choć trafniej byłoby napisać, że mamy papierową całą obronność. Czyli mamy armię i przemysł zbrojeniowy silne tylko papierowymi programami i obiecankami. To, co politycy PiS obiecali wojsku, a czego nie zrobili, składa się na pokaz niezwykłej bezczelności i głupoty wyciąganych z kapelusza mędrków. Zmarnowano na te brednie wiele lat. Koszty zaniechań, zmian koncepcji i księżycowych projektów możemy już liczyć w miliardach złotych. I szkoda tu miejsca na wyliczankę, bo w gruncie rzeczy nie zrealizowano żadnej z tych pyszałkowatych zapowiedzi. Ale nawet nierobienie niczego byłoby lepszym rozwiązaniem od tego, co PiS zrobiło z kadrą dowódczą. I to tą, która przeszła już wielostopniową weryfikację w strukturach NATO. Ekipa Macierewicza wycięła wszystkich, którzy mieli tam dobrą opinię. Takiego szaleństwa kadrowego nie było w żadnym kraju. Elita wojskowa w najlepszym wieku dla służby jest masowo

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.