Temat litewski – ciąg dalszy

Temat litewski – ciąg dalszy

Zgadzam się w zupełności z panem Józefem Krajewskim, moim polemistą (list poniżej), gdy pisze z goryczą o małostkowych szykanach władz litewskich wobec mniejszości polskiej. Niektóre z nich kwalifikują się do zaskarżenia przed międzynarodowymi instytucjami powołanymi do obrony praw człowieka. Rząd polski z ochotą angażuje się w obronę polskiej mniejszości tam, gdzie ma nadzieję uczynić z niej narzędzie swojego wpływu, jak na Białorusi, na Litwie widocznie takiej nadziei nie ma. W innych sprawach pozostaniemy, pan Krajewski i ja, w niezgodzie. Wnikliwy, krytyczny nasz czytelnik popełnia jeden błąd, że się tak uczenie wyrażę, metodologiczny. Stosuje kategorie prawdy i błędu tam, gdzie można mówić tylko o słuszności i niesłuszności. „Niemal każdy akapit tej publikacji mija się z prawdą” – pisze. Trudno mówić o nieprawdzie tam, gdzie mamy do czynienia prawie wyłącznie z interpretacjami. Nie twierdzę, że polscy piloci „pchają się” do dyżurnych lotów nad Litwą (w ramach rutyny NATO). Wytknąłem tylko Polakom, że oczekują za to od Litwinów wdzięczności. Polski rząd narzuca się ze swoją misją, owszem, ale gdzie indziej – na przykład w Gruzji. Prezydent polski, już były, mieszał się do tak drobnej, ale drażliwej sprawy jak wytyczenie granicy między Estonią a Federacją Rosyjską na kilkunastokilometrowym odcinku. J. Krajewski dobrze wie, że między historykami polskimi i litewskimi istnieją nieraz bardzo głębokie różnice na temat historii stosunków polsko-litewskich od średniowiecza do XX w. O takich sporach z góry można wiedzieć, że prawda nie występuje w nich po jednej stronie, a błąd po drugiej. Nie zgadzam się, że „ocena unii lubelskiej (…) jest w historiografii naszych sąsiadów po prostu zakłamana”. Litwini oceniają ten akt pod kątem, czy dał Księstwu Litewskiemu więcej niezależności, czy osłabił jego samodzielność. Jasne, że nastąpiło to drugie. Ponieważ z idei niepodległości uczynili sobie bóstwo, zupełnie jak Polacy, ich ocena unii lubelskiej musi być negatywna. W tej ocenie są jednomyślni, różnią się tylko zaangażowaniem, z jakim tę opinię akcentują. Krajewski pisze, że unia była odpowiedzią na niebezpieczeństwo grożące „ze strony agresywnego państwa moskiewskiego”. Objaśnienia wymaga „agresywne”. Które z księstw było bardziej agresywne: moskiewskie czy litewskie? Czy przynależność Smoleńska, Wiaźmy, Briańska i terenów położonych jeszcze dalej na wschód od tych miast do Litwy była usankcjonowana prawem naturalnym, czy była darem boskim dla dynastii Giedyminowiczów? Zdumiewa raczej agresywność Litwy, która tak daleko posunęła podbój, a nie rozszerzanie władztwa carów Moskwy na ziemie ruskie. Od Olgierda, który podobnie jak Wielki Książę Moskiewski pretendował do panowania nad całą Rusią, do ostatniego z Jagiellonów wiele się zmieniło, ale nie na tyle, by dążenia Moskwy do zabrania Połocka czy Witebska uznać za wyraz agresywności, a panującą na tych obszarach polsko-litewską Rzeczpospolitą oceniać jako państwo pokój miłujące. Jakim sposobem Litwini opanowali wielkie obszary Rosji – niełatwo zdecydować się na określenie. Był to podbój, ale dokonany tak łatwo, że może nie był to podbój. Napisałem poprzednim razem, że historia Litwy jest rozkoszą dla dociekliwego badacza i koszmarem dla chcącego ją klarownie przedstawić nauczyciela. Przekonanie, że Moskwa jest i zawsze od początku swego istnienia była agresorem, nawet wtedy, gdy Wielkie Księstwo Litewskie sięgało do Tuły i Kaługi, należy do prawd wiary litewskiego patriotyzmu. Twierdzenie, że „polonizacja Litwy odbywała się bez żadnego przymusu administracyjnego”, nie jest ścisłe. Bojarzy i magnaci, którzy przeszli na katolicyzm i przejmowali polskie obyczaje, byli uprzywilejowani i tą drogą dochodziło do względnie szybkiej polonizacji szlachty. Zajmujący wybitną pozycję prawosławny kniaź Ostrogski należał do wyjątków uwyraźniających regułę. Dla ludności prawosławnej polonizacja Wielkiego Księstwa Litewskiego oznaczała pogorszenie położenia. Na Rusi dochodziło z tego powodu do krwawych dramatów, wreszcie wojny domowej i oderwania się części Ukrainy od Rzeczypospolitej. Dlaczego przypominam w tym miejscu te znane rzeczy? Ponieważ irytuje mnie panujące wśród Polaków przekonanie, że polonizacja oznaczała wolność, tolerancję, wielokulturowość. Jak wierzący w te pobożne kłamstwa tłumaczą sobie nienawiść Litwinów i Ukraińców do polskiej obecności w ich historii? Gdy Napoleon w 1812 roku zatrzymał się w Wilnie, zdziwił się, że lud wiejski na Litwie mówi nie po polsku, lecz po litewsku. Nacjonalizm litewski wywodzi się z chłopskiej nienawiści do polskojęzycznego dworu. Początkowo uznawał za swoją tylko historię Litwy do czasów Witolda, w ostatnich

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2010, 47/2010

Kategorie: Bronisław Łagowski, Felietony