Trucizna i lament

Trucizna i lament

Czy to, co śmieszne, może być zarazem groźne? Biegając w kółko, PiS ściga niezmordowanie własny ogon. Słyszymy wciąż te same frazesy; nie milknie kabotyński lament przegranych. Ludzie, którzy potraktowali własny kraj jak złodziejski łup, prawią morały. Co rusz pokrzykują, że obowiązywanie prawa jest nielegalne. Za pomocą insynuacji i kłamstw inscenizują swoje polityczne marzenia. Przed oczami mają pewnie złoty wiek demokracji, kiedy to akta prokuratorskie przechowywano w garażu, a miliony z CBA wynoszono w siatce na zakupy.

Twierdzą niektórzy, że przejaskrawienia doprowadzają cały ten przekaz do absurdu, czyli politycznie go obezwładniają. Rojenia, obsesje, „prezes się odkleił”, „odjechał mu peron” – takie komentarze słyszymy najczęściej. Nie bądźmy naiwni. Prezes nie odkleił się – prezes rozpoczął prace polowe: spulchnia glebę i sypie ziarno. Temu właśnie służą wszystkie ciemne sztuczki i przeinaczenia.

Inwektywy, złorzeczenia, maniakalne oskarżenia o zdradę tworzą fałszywy obraz rzeczywistości – stają się groźnym mamidłem. To nie jest żaden peron, który odjechał, to jest strategia działania, mająca umożliwić powrót do władzy. Raz się udało – kłamstwo smoleńskie zmieniło naszą historię. Bądźmy więc ostrożni – język to stan umysłów, język to stan rzeczy.

Cały tekst można przeczytać w „Przeglądzie” nr 15/2024, którego elektroniczna wersja jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy