Gdybyśmy potrafili wyciągać lekcje z historii, moglibyśmy niesamowicie pójść do przodu Maciej Stuhr Znajomi z dziećmi na majówce w Danii. Plaża, kemping, wycieczki rowerowe. A jednak, gdybym miał opisać „Fucking Bornholm” najkrócej, powiedziałbym, że jest to opowieść o kobiecie, która próbuje się wyrwać z zaklętego kręgu: obowiązków domowych, bycia na każde skinienie rodziny. – Nasza główna bohaterka na pewno odkrywa coś w sobie. Zbiera się na odwagę, żeby wreszcie skonfrontować się z tym, kim naprawdę jest – czego chce, a czego nie chce. I wyłamuje się z tzw. wzorca matki Polki. To stereotyp, który kształtował życie polskich kobiet przez wieki, cień, który wciąż kładzie się na ich życiu. – Zdecydowanie. Pewnie to myślenie będzie jeszcze pokutować, ale kobiety wykonały ogromną pracę psychologiczno-społeczną. Przez ostatnie lata, a tak naprawdę dekady, pokazały, że potrafią – dużo lepiej od mężczyzn – definiować swoje potrzeby. Zyskały odwagę mówienia o tym, co je boli i uwiera, a co przez setki lat było normą na ich niekorzyść. Myślę, że dzięki temu wszyscy jesteśmy w trochę innym miejscu. Zaczynamy rozumieć, co równe prawa w praktyce oznaczają, również na tych najgłębszych poziomach. A co według pana oznaczają? – To nie są proste sprawy, sam mam problem z jednoznaczną odpowiedzią. Za przykład weźmy
Tagi:
aktorzy, alkoholizm, Anioły w Ameryce, choroba alkoholowa, Czeczenia, emocje, Fucking Bornholm, Gdzie jest Anne Frank, Jackowo, kino, kino polskie, kryzys męskości, Krzysztof Warlikowski, kultura, Maciej Stuhr, męskość, mężczyźni, Nowy Jork, Nowy Teatr, ojcowie, patriarchat, polscy mężczyźni, polski teatr, polskie rodziny, pomoc uchodźcom, psychologia, relacje polsko - ukraińskie, społeczeństwo, Syria, sztuka, Teatr Polski, Tony Kushner, uchodźcy, uchodźcy w Polsce, uchodźcy z Czeczenii, uchodźcy z Ukrainy, Ukraińcy w Polsce, USA, Wall Street, Węgry, wojna w Ukrainie, Wujaszek Wania, wychowanie, wywiady