Ujawniona agentka CIA

Ujawniona agentka CIA

Odtajnienie tożsamości pracowników służb specjalnych jest w USA przestępstwem Biały Dom poświęcił pionka, aby ocalić ważniejsze figury. Tak mówili nawet przysięgli, którzy wydali wyrok. Pionkiem okazał się były szef gabinetu wiceprezydenta USA, Dicka Cheneya, Lewis „Scooter” Libby. Po dziesięciu dniach narad ławnicy uznali, że Libby jest winien krzywoprzysięstwa oraz utrudniania pracy wymiarowi sprawiedliwości. Brytyjski dziennik „The Guardian” napisał: „Libby kłamał nie tylko po to, aby ochronić swego szefa, ale także niesprawiedliwą wojnę (w Iraku), którą szef wywołał”. Wyrok na szefa gabinetu Cheneya zapadł w związku ze spygate, osobliwym skandalem związanym z ujawnieniem przez media tożsamości funkcjonariuszki CIA, Valerii Plame. Prawo Stanów Zjednoczonych skrupulatnie chroni pracowników służb specjalnych, świadome ujawnienie ich tożsamości jest przestępstwem federalnym, zagrożonym wysokimi karami. A Plame nie była zwykłą tajną agentką, ale jak to się określa, „supertajną” agentką. Działała w założonej potajemnie przez CIA firmie Brewster-Jennings. Prawdziwym zadaniem tej firmy było tropienie handlu bronią masowej zagłady na Środkowym Wschodzie, a zwłaszcza technologią nuklearną. Oczywiście, kiedy 14 lipca 2003 r. publicysta Robert Novak ujawnił na łamach „New Jork Timesa”, że Valeria Plame pracuje dla CIA, kariera tej eleganckiej, jasnowłosej agentki była skończona. Także sterowana przez Centralną Agencję Wywiadowczą firma Brewster-Jennings przestała istnieć. Wydawało się, że winni zdemaskowania Plame zostaną pociągnięci do odpowiedzialności. Śledztwo podjął prokurator specjalny, Patrick Fitzgerald, mający opinię nieustraszonego prawnika, pogromcy chicagowskiej mafii. Fitzgerald pozornie działał z wielką energią. Polecił aresztować dziennikarkę „New York Timesa”, Judith Miller, i trzymał ją w więzieniu przez 85 dni. Reporterka w końcu uległa i ujawniła swego informatora w sprawie Valerii Plame. Okazał się nim Lewis Libby. Formalnie oskarżony szef gabinetu wiceprezydenta w październiku 2005 r. zrezygnował ze swego urzędu. W aferze spygate wciąż jest więcej pytań niż odpowiedzi. Dlaczego Libby został jedynym oskarżonym i skazanym w tej sprawie, i to tylko o krzywoprzysięstwo, a nie o wydanie agentki CIA na łup mediów? Dochodzenie wykazało, że głównymi sprawcami przecieku tożsamości Valerii Plame byli szef sztabu wyborczego prezydenta Busha i jego najbliższy doradca, Karl Rove, były rzecznik Białego Domu, Ari Fleischer, oraz Richard Armitage, wcześniej zastępca sekretarza stanu. Prokurator specjalny nie odważył się jednak postawić im zarzutów, uznał, że wszyscy trzej w rozmowach z dziennikarzami wymienili nazwisko Plame przypadkowo, a nie świadomie. Nic dziwnego, że przysięgli byli rozczarowani i nie kryli swej sympatii dla oskarżonego, który najwyraźniej wziął na siebie winę przełożonych. „Wiele razy stawialiśmy sobie pytanie: „Co my tu robimy z tym facetem? Gdzie jest Rove? Gdzie są inni? Libby oczywiście był winien tego, za co go skazaliśmy, ale wydaje się, że to tylko pionek”, mówił po procesie ławnik Denis Collins. Przypomnijmy krótko przebieg afery. Po zamachach z 11 września 2001 r. administracja Busha podjęła decyzję o inwazji na Irak, szukano tylko pretekstu. Biały Dom zlecił więc swoim oraz zaprzyjaźnionym tajnym służbom, aby znalazły dowody na istnienie arsenałów broni masowego rażenia Saddama Husajna. Wywiad włoski zdobył dokument, świadczący, że iracki dyktator usiłował kupić w afrykańskim państwie Niger uran do produkcji broni nuklearnej (Międzynarodowa Agencja Energii Atomowej tuż przed wybuchem irackiej wojny zdemaskowała ten dowód jako prymitywne fałszerstwo). W 2002 r. administracja Busha wysłała do Nigru Josepha Wilsona, zawodowego dyplomatę i byłego ambasadora w kilku państwach afrykańskich, męża Valerii Plame. Wilson zbadał sytuację na miejscu i doszedł do wniosku, że w opowieściach o uranowych zakupach Saddama nie ma ani grama prawdy. Pomimo to w styczniu 2003 r. w orędziu o stanie państwa prezydent Bush zawarł osławionych 16 słów: „Rząd brytyjski dowiedział się, że Saddam Husajn usiłował ostatnio uzyskać z Afryki znaczne ilości uranu”. Dyplomata Wilson był oburzony tym oczywistym kłamstwem. Po zbrojnym usunięciu irackiego reżimu w Stanach Zjednoczonych zaczęła się toczyć dyskusja, gdzie jest domniemana broń masowego rażenia dyktatora i czy administracja nie wprowadziła społeczeństwa w błąd w sprawie powodów tej wojny. 6 lipca 2003 r. Joseph Wilson zamieścił w „New York Timesie” artykuł „Czego

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 11/2007, 2007

Kategorie: Świat