W obronie łupów

W obronie łupów

Czy kogoś zdziwił szturm Kaczyńskiego i pisowskich polityków na siedzibę TVP? Przez osiem lat prezes PiS był przecież faktycznym szefem tego medium. I przyzwyczaił się, że wszystko jest jego. Pracownicy tzw. telewizji publicznej też. Uważał, że są żołnierzami partii. No to byli. Teraz będą musieli zapłacić za kłamstwa pisane na Nowogrodzkiej.

Jeśli brakowało dowodu, że dalsze trwanie tych mediów nie ma żadnego sensu, to Kaczyński, Morawiecki, Sasin i Macierewicz, jadąc na Woronicza, pokazali, że pora przerwać tę hucpę.

Kaczyński kolejnymi awanturami chce za wszelką cenę utrzymać partię w ryzach. Konsolidacja przez zagrożenie. Bo poza grupą, która dla prezesa jest gotowa na najgorsze łajdactwa, wielu polityków PiS wie, że to Kaczyński jest powodem porażki. Cyników, którzy wstąpili do partii władzy, nie interesują fobie i fochy prezesa. Nie chcą przejść do niechlubnej przeszłości. Przycupnęli, nie widać ich na czele walczących z nową władzą. Szukają nowego miododajnego ula.

Gdy PiS miało władzę nad wszystkim, było groźne. Wielu Polaków bało się działań partii, które były bliskie metodom mafii i grup przestępczych. Jeśli nadszedł czas elementarnej sprawiedliwości, to wielu nominatów PiS czeka sala sądowa.

Tematem dnia 20 grudnia, gdy piszę ten komentarz, są zmiany w mediach publicznych. Obserwuję bój o publiczną telewizję. Pełna paranoja. Bronią jej ci, którzy kryminalnymi metodami, kłamstwami i chamstwem doprowadzili ją do stanu agonalnego. Taka ona jest dziś publiczna, jak jej obrońcy są demokratami i strażnikami wolności.

Walka toczy się o telewizję naprawdę publiczną. Publiczną, czyli jaką? Na przykład także naszych czytelników. Taką z prawdziwymi informacjami. Z ograniczeniem udziału polityków i celebrytów, którzy wypowiadają się na każdy możliwy temat. Łatwiej to napisać niż zrobić. Nie będzie w Polsce prawdziwie publicznych mediów, dopóki nie przetnie się liny między politykami a mediami. To muszą być dwa odrębne światy. Jeśli tych więzi się nie rozerwie, zmiany będą polegały tylko na tym, że inna partia będzie rządzić mediami.

Prawdziwy węzeł gordyjski. Jak odciąć polityków od mediów?

 

Wydanie: 2023, 52/2023

Kategorie: Felietony, Jerzy Domański

Komentarze

  1. Ademir
    Ademir 30 grudnia, 2023, 13:20

    A propos mediów. „Tygodnik Przegląd” określa się jako niezależny, ale też bardzo wybiórczo traktuje niektóre wiadomości w tym własne działania. 24 listopada kończącego się roku przedstawiciel „Przeglądu”, z-ca redaktora naczelnego Paweł Dybicz uczestniczył w spotkaniu i debacie w okazji promocji kolejnej książki prof. Witolda Modzelewskiego „Polska – Rosja. Historia dla dorosłych”. Wygłosił też interesujący wykład na temat perspektyw relacji między oboma państwami. Grono zaproszonych prelegentów było znakomite m.in. prof. prof. Maria Szyszkowska i Stanisław Bieleń a także redaktorzy Tomasz Jankowski twórca kanału „Wbrew cenzurze” czy Jan Engelgard. Jednakże w „Przeglądzie” do dziś próżno szukać choćby małej wzmianki na temat zarówno spotkania i udziału w nim przedstawiciela „Przeglądu”, jak i książki prof. Witolda Modzelewskiego (zresztą kolejnej na ten temat). Czy zatem występ red. Pawła Dybicza był jego prywatnym przedsięwzięciem, czy też redakcja uznała, że nie będzie promować swego udziału w niewygodnym towarzystwie i razić niewygodną tematyką? Wygląda to co najmniej dziwnie i niezrozumiale, zwłaszcza, że „Przegląd” chce jawić się jako bezkompromisowy, a jest jednak koniunkturalny i prowadzi partyzantkę dziennikarską. Redaktor Jan Engelgard jak można sprawdzić na stronach „Myśli Polskiej” taki nie jest i poleca książkę publikującego na łamach „Przeglądu” Bohdana Piętki „Polska – Ukraina. Polityki historyczne”. Oczywiście dziś dużo łatwiej jest reklamować „Kuźnicę” i jej „Zdanie” czy „Le Monde Diplomatique” wersję polską, bo otwarcie wspierają Ukrainę w wojnie i oficjalnie wspierają jej banderowski rząd sponsorowany przez imperialistyczny zachód, ale skoro już uczestniczyło się też w debacie o Rosji (choć tylko najwięksi wrogowie mogliby nazwać ją prorosyjską) to chyba warto o tym czytelników poinformować i o książce wspomnieć. Z czystego dziennikarskiego obowiązku jeśli na przyzwoitość nie stać.

    Odpowiedz na ten komentarz

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy