Czekanie na Brutusa

Czekanie na Brutusa

Jak pamiętacie, na okładce poprzedniego numeru było zdjęcie Jarosława Kaczyńskiego. Z tytułem „Robił, co chciał. Państwo Kaczyńskiego”. Tekst szykowany był na kongres PiS, który miał się odbyć w minioną sobotę. Miał się odbyć i aż do środy prezes potwierdzał, że się odbędzie. Zapowiadała się ogromna wpadka, bo kto w czasie powodzi robi takie imprezy? Tylko ktoś oderwany od realnego życia. Na szczęście dla tej formacji jacyś przytomniejsi politycy wybili prezesowi ten pomysł z głowy. Media i widzowie stracili okazję przyjrzenia się, jak ubożuchne programowo i skromne myślowo jest najbliższe otoczenie Kaczyńskiego. To, które sam sobie dobrał. Eliminując wszystkich, którzy wyrastali powyżej pisowskiej murawy.

Sytuacja w PiS jest mało klarowna. Możliwe są nawet najbardziej zaskakujące rozwiązania. Prezes kolejnymi publicznymi występami potwierdza, że żyje w świecie, który ma coraz mniej wspólnego z tym rzeczywistym. A jego najbliższe otoczenie udaje, że tego nie widzi. Wszystko jednak ma swój koniec. Zwłaszcza w polityce, gdzie lojalność jest na końcu przestrzeganych zasad. Mając w ręku wszystkie instrumenty władzy, można ją utracić. Historia pełna jest nazwisk satrapów, dyktatorów i dożywotnich władców, którzy władzę stracili.

To na szczęście nie jest nasz problem. Zobaczymy, kto w tym gronie okaże się Brutusem. Czas nagli, w szeregach PiS widać coraz więcej kandydatów do rozmowy z prokuratorem. A to przecież skromny początek rozliczeń, które nieuchronnie czekają najbliższe otoczenie Kaczyńskiego. I jego samego. Osobista odpowiedzialność prezesa za wiele afer jest tak oczywista, że do odbudowy praworządności w Polsce taki proces jest niezbędny. Bo prawdziwe prawo i prawdziwa sprawiedliwość zatriumfują dopiero wtedy, gdy ukarani zostaną organizatorzy i przywódcy przestępczego systemu.

Dotyczy to również Zbigniewa Ziobry. Jeśli jest na tyle zdrowy, że może udzielać długich wywiadów mediom dojnej zmiany, to nie ma powodów, by unikał sejmowej komisji śledczej. Przykładów aresztowań ludzi starych i chorych za rządów Ziobry było wiele. Choćby opisany przez nas przypadek 78-letniej adwokat Aliny Dłużewskiej, którą dwa lata trzymano w areszcie i torturowano. Nie mam wątpliwości, że tacy bezwzględni wobec swoich przeciwników politycy jak Zbigniew Ziobro zrobią wszystko, by uniknąć odpowiedzialności. Boją się kar i więzienia.

W życiu jednak za wszystko trzeba płacić. Choroba nie gwarantuje bezkarności.

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2024, 40/2024

Kategorie: Felietony, Jerzy Domański