Wierzyliśmy, że socjalizm da się naprawić

Wierzyliśmy, że socjalizm da się naprawić

Warszawa 05.12.2023 r. Grzegorz Kolodko. fot.Krzysztof Zuczkowski

Myśmy nie kpili z hasła „Aby Polska rosła w siłę, a ludzie żyli dostatniej” Prof. Grzegorz W. Kołodko – ekonomista, wykładowca Akademii Leona Koźmińskiego, wiceprezes Rady Ministrów i minister finansów w latach 1994-1997 i 2002-2003, twórca programów rozwoju społeczno-gospodarczego Strategia dla Polski, Pakietu 2000 i Programu Naprawy Finansów Rzeczypospolitej. Chińczycy mówią, że każda podróż zaczyna się od pierwszego kroku. Zacznijmy więc od tego pierwszego kroku. W jaki sposób chłopak z Tczewa wybrał studia na SGPiS (dziś SGH)? Dlaczego ekonomię i dlaczego tam? – Wtedy nie wiedziałem, co to jest ekonomia, bo w szkole nikt nam tego nie wyjaśniał. Ale przyglądałem się, co się wokół dzieje, i wielu aspektów funkcjonowania rzeczywistości gospodarczej nie rozumiałem. A chciałem zrozumieć! Dzięki temu, że miałem mądrych nauczycieli, którzy pobudzili moje zainteresowania, regularnie czytałem dwa tygodniki – „Politykę” i „Kulturę”. Tej klasy tygodników we współczesnej Polsce nie ma. Miał pan pieniądze na „Politykę” i „Kulturę”? – Bogaci nie byliśmy, ale biedy też nie klepaliśmy. W dzieciństwie nie miałem piłki skórzanej, zawsze gumową. Nie miałem modnych wtedy butów ze szpicami, bo trzeba je było kupić od prywatnego szewca, drogo, a w państwowych sklepach nie było. Miewałem inne akcesoria tamtego czasu, typu koszula non-iron, ale płaszcza ortalionowego już nie. Natomiast na książki i gazety pieniądze dostawałem od rodziców zawsze, bez żadnych problemów. Czytałem także tygodnik „Dookoła Świata” oraz „Film”. I miesięcznik „Kino”. Chciał pan wyrwać się stamtąd? – Chciałem studiować dostatecznie daleko, aby nie być zmuszonym do dojeżdżania z domu na uczelnię. Dlatego od razu wyeliminowałem studia w Gdańsku, chociaż bardzo lubię Trójmiasto. Przez rok, po maturze, dojeżdżałem tam do pracy dzień w dzień. Mój brat, Genek, jeździł do Gdańska do Technikum Komunikacyjnego, a potem całe swoje zawodowe życie. Mój tata, inżynier budowy dróg i mostów, odkąd tylko pamiętam, aż do emerytury. 11 lipca – ten moment mojego życia A dlaczego wybrał pan Warszawę? – Siostra studiowała na Wydziale Psychologii Uniwersytetu Warszawskiego. Odwiedzałem ją kilka razy, będąc jeszcze w ogólniaku. I tak, interesując się problematyką społeczną, podjąłem decyzję, że spróbuję dostać się do Szkoły Głównej Planowania i Statystyki. Za pierwszym razem, w 1967 r., nie przyjęli mnie, co miało daleko idące konsekwencje; marzec ‘68 spędziłem w Gdańsku, ale już 23 marca, w przeddzień imienin siostry, Gabrieli, byłem w Warszawie, waletując przez kilka dni w żeńskim akademiku na Madalińskiego. Na studia dostałem się za drugim razem, w 1968 r. Moment, kiedy 11 lipca zobaczyłem swoje nazwisko na liście przyjętych na studia, był jedną z najważniejszych chwil mojego życia. Jakimś niesamowitym zbiegiem okoliczności tego samego dnia, 11 lipca, ale pokolenie później, w 1996 r., jako wicepremier Rzeczypospolitej Polskiej podpisałem w Paryżu historyczny akt przystąpienia do OECD. I co dalej? Jakie były pańskie zamiary na samym początku studiów? – Po pierwsze, był jeden wielki znak zapytania – co to jest ekonomia? Po drugie, szybko zrozumiałem, że są i będą przedmioty, które mnie fascynują, i takie, które mnie mało interesują. Przyjąłem więc taką taktykę: to, co ciekawe, zgłębiam, idąc nawet dalej, niż profesorowie i ich asystenci wymagają, a resztę dla porządku zaliczam, bo muszę. Po trzecie, wielce interesujące okazały się wykłady z ekonomii politycznej kapitalizmu prowadzone przez prof. Maksymiliana Pohorillego. To one skierowały mnie na tory ekonomii. I po czwarte, w pierwszych dniach studiów na SGPiS zostałem działaczem. Tak szybko? – Nigdy przedtem nie byłem działaczem. No, kilka razy byłem gospodarzem klasy. W Tczewie używałem życia nastolatka. Częściej miałem sprawowanie obniżone niż nie… W klasie dziewiątej i dziesiątej liceum – według obecnego systemu drugiej i trzeciej – miałem ocenę dostateczną. Na świadectwie maturalnym rada pedagogiczna oceny ze sprawowania mi nie obniżyła ze względów humanitarnych, bo to przekreśliłoby jakiekolwiek szanse na dostanie się na studia. Dlaczego obniżano panu ocenę ze sprawowania? – Za krnąbrność, za niesubordynację, za chyba zbyt częste stawianie nauczycielom niewygodnych pytań i za różne młodzieżowe rozróby. W ZSP rozwinąłem skrzydła A jak pan został działaczem? – Na zebraniu, w przerwie pierwszego wykładu z matematyki, zjawiła się koleżanka, studiowała rok wyżej, i powiedziała, że trzeba wybrać starostę grupy. Cisza. Nikt nie chciał. Więc aby skończyć sprawę, powiedziałem:

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2023, 52/2023

Kategorie: Kraj, Wywiady