Wojenne ekozbrodnie

Wojenne ekozbrodnie

Rosyjska inwazja na Ukrainę ma poważne konsekwencje ekologiczne, zagrażające życiu roślin, zwierząt i ludzi

Republikanin Richard Lugar był na przełomie XX i XXI w. jednym z najpopularniejszych polityków w USA. Dwukrotny przewodniczący Komisji Spraw Zagranicznych Senatu, w latach 90. mocno zaangażował się w inicjatywy rozbrojeniowe krajów byłego ZSRR. Dawne republiki nie miały technologii ani dość pieniędzy, by utylizować gigantyczne nadwyżki sprzętu wojskowego, co dotyczyło także paliwa z pocisków rakietowych. Dzięki Lugarowi stworzono zaplecze do bezpiecznego przetwarzania toksycznej substancji, ale geopolityczne zmiany pokrzyżowały plany senatora. Rosja, największy dysponent starzejących się rakiet, zaniechała czyszczenia arsenału i weszła na ścieżkę konfrontacji z Zachodem.

W 2022 r. zaatakowała Ukrainę, w ciągu kilku tygodni wyzbywając się zapasu nowych pocisków. Generałowie Putina zajrzeli więc do lamusa, lecz okazało się, że pamiętające czasy Chruszczowa rakiety często nie docierały do celu. Wiele spadało już w pierwszej fazie lotu, co wymusiło na załogach bombowców Tu-95 i Tu-160 wdrożenie swoistego BHP. Polegało to na wystrzeliwaniu pocisków nad Morzem Kaspijskim, by ewentualne niedoloty spadały do wody, nie czyniąc szkód na terytorium Federacji. Ta zapobiegliwość najpewniej uratowała ileś ludzkich żyć, w zamian doprowadzając do masowego wymierania fok kaspijskich. Zdaniem zasłużonej rosyjskiej dziennikarki Julii Łatyniny za pomór ssaków odpowiadało paliwo z wadliwych pocisków. Między 31 marca a 2 maja ub.r. znaleziono ponad 800 martwych zwierząt, latem ta liczba wzrosła do 2,5 tys. U nielicznych fok wykryto wirusa dżumy, miażdżąca większość padła na skutek zatrucia toksynami.

„Dla dobra ludzi i przyrody to świństwo musi zniknąć z powierzchni Ziemi”, mówił w jednym z wywiadów Richard Lugar. Zmarł w 2019 r., nie doczekawszy skutków niedomkniętego projektu.

Powojenny rak

W potocznym wyobrażeniu wojna to śmierć i cierpienie ludzi, a w wymiarze zniszczeń materialnych na pierwszy plan wysuwają się straty w infrastrukturze mieszkaniowej i przemysłowej. Umyka nam fakt, że na wojnie giną również zwierzęta, zabijane intencjonalnie bądź umierające w konsekwencji różnych poczynań wojującego człowieka. Jeszcze mniej uwagi poświęca się wpływowi działań zbrojnych na szeroko rozumianą przyrodę, zwłaszcza w dłuższej, powojennej już perspektywie. Mieszkańcy departamentu Pas-de-Calais we Francji – gdzie w latach 1914-1918 toczyły się ciężkie walki – po dziś dzień nie uprawiają znacznych połaci zanieczyszczonej gleby. To samo dotyczy rolniczych niegdyś terenów w pobliżu nieodległego belgijskiego Ypres. Jak szacują naukowcy, w sąsiedztwie miasta wciąż zalega 2 tys. ton miedzi. Z kolei skażenie rtęcią i chlorem nadal uniemożliwia działalność rolniczą w przygranicznych regionach Iranu, choć od zakończenia iracko-irańskiego konfliktu minęło 35 lat. Niemal ćwierć wieku od zbombardowania przez lotnictwo NATO rafinerii w serbskim Pančevie w okolicy systematycznie przybywa ponadnormatywnych zachorowań na raka.

Wojna bowiem nie jest eko. Gdy w drugim tygodniu marca 2022 r. badano jakość powietrza w Kijowie – wokół którego Rosjanie usiłowali zacisnąć pierścień oblężenia – stężenie zanieczyszczeń okazało się 27 razy wyższe od normy. Eksplozje bomb i pocisków uwalniają cząsteczki metali ciężkich (takich jak ołów, rtęć, zubożony uran), formaldehydów, podtlenku azotu, cyjanowodoru. Związki chemiczne utleniają się w powietrzu, co prowadzi do kwaśnych deszczy. Zanieczyszczenia przenoszone są przez wiatr oraz wody powierzchniowe i gruntowe, dlatego ostatecznie mogą dotrzeć dużo dalej, niż wynosi zasięg działań zbrojnych. Pod koniec zeszłego roku ukraińska Izba Obrachunkowa określiła ilość niebezpiecznych substancji wyemitowanych do atmosfery na 67 mln ton, licząc od dnia rozpoczęcia inwazji. W dwóch poprzednich latach wspomniany wskaźnik wynosił 2,2 mln ton rocznie.

Ołów określany jest mianem wysoce przenikliwego, gdyż dostaje się do organizmu także przez skórę i włosy. Długotrwałe narażenie powoduje niewydolność nerek, krótki kontakt może wywołać encefalopatię, anemię, utratę koordynacji i pamięci. Tymczasem amunicja wykonana jest głównie z ołowiu. TNT – często stosowany materiał wybuchowy – łatwo wchłania się przez skórę i błony śluzowe. Działa rakotwórczo, wywołuje anemię, niewydolność wątroby i zaćmę. Ekspozycja na heksogen prowadzi do niewydolności nerek. DNT w dużych dawkach zaburza układ sercowo-naczyniowy. Eksplozja pocisku rakietowego Grad uwalnia 500 g siarki, która w reakcji z wodą gruntową zamienia się w kwas siarkowy. Teren ostrzelany gradami jest bardziej spalony kwasem niż ogniem. Do tej pory na ukraińską ziemę spadły setki tysięcy, jeśli nie miliony takich rakiet…

Zatrważająca statystyka

No właśnie – jaka jest skala ukraińskiego ekodramatu? Nim ją określimy, należy zauważyć, że na obszarze Ukrainy żyje ponad 70 tys. gatunków flory i fauny, co stanowi ponad 35% różnorodności biologicznej Europy. Kraj – z jego ogromnym areałem urodzajnego czarnoziemu – był do czasu inwazji jednym ze światowych liderów w produkcji i eksporcie zboża. Z kolei na wschodzie Ukrainy – w Donbasie – znajduje się strefa wysoce uprzemysłowiona. Jest tam prawie tysiąc ośrodków produkcyjnych, w tym kopalnie, rafinerie, stalownie i zakłady chemiczne. Jak szacuje Conflict and Environment Observatory (CEOBS, Obserwatorium Konfliktów i Środowiska), w regionie składowanych jest 10 mln ton toksycznych odpadów (także poflotacyjnych). Eksplozje w takim otoczeniu generują dodatkowe ryzyko zanieczyszczenia powietrza, wody i gleby. Przykładem niech będzie majowy atak na rafinerię w Lisiczańsku, który spowodował zapalenie się 50 tys. ton szlamu olejowego. Ogień objął też dwa zbiorniki z ropą naftową (po 20 tys. ton każdy) i magazyn siarki. Tylko do połowy ubiegłego roku w ukraińskich rafineriach doszło do 60 pożarów. Część była efektem nalotów, część skutkiem bezpośrednich walk.

Te ostatnie przełożyły się na zatrważającą statystykę. Sumarycznie – do końca minionego roku – 174 tys. km kw. ukraińskiej ziemi zostało „skażone” minami i niewybuchami. Z grubsza odpowiada to wielkości Kambodży i ponad połowie powierzchni Polski. Zdaniem specjalistów rozminowanie takiego obszaru to wyzwanie na lata, którego nie załatwi za ludzi natura. Samoistna degradacja amunicji – zależna m.in. od pH gleby – to proces na 100-300 lat, obejmujący zatem ileś pokoleń, a te nie mogą żyć w zagrożeniu. Tymczasem nie tylko wojenne śmieci stanowią problem. Walki z użyciem wojsk pancernych i piechoty zmechanizowanej to poza wrakami ogromna ilość spuszczonego w ziemię paliwa i smarów. Ba, sam ruch ciężkich pojazdów uszkadza czarnoziem, powodując jego zbrylanie i sklejanie. Hałas odstrasza drobne zwierzęta, np. dżdżownice, odpowiedzialne za mieszanie i napowietrzanie gleby, zerwana pokrywa roślinna nie chroni przed przenikaniem zanieczyszczeń. Trzeba czterech-pięciu lat, by czarnoziem odzyskał po tym wszystkim pełnię sił.

A co z przyrodą? Dotąd przez wojnę ucierpiało 3 mln ha lasów, co stanowi niemal jedną trzecią zasobów leśnych państwa. Ukraińskie parki narodowe i rezerwaty są częścią ogólnoeuropejskiej Sieci Szmaragdowej, będącej domem dla wielu zagrożonych gatunków. W strefie wojny znalazła się ponad jedna trzecia obszarów chronionych w Ukrainie – 1,24 mln ha.

W Narodowym Parku Przyrodniczym Wielka Łąka rosyjskie czołgi rozjeździły szafrany wiosenne, przez 16 lat objęte programem ochrony. Poważnie ucierpiał Park Przyrodniczy Meotyda w sąsiedztwie zamęczonego przez Rosjan Mariupola, będący siedliskiem i lęgowiskiem m.in. pelikana dalmatyńczyka i mewy orlicy.

Wojna przetrzebiła też pogłowie zwierząt hodowlanych. Padła jedna czwarta z ponad 3,5 mln sztuk bydła i 5,7 mln sztuk trzody chlewnej. Część kotów, psów i innych zwierzaków domowych została ewakuowana wraz z właścicielami, ale większość pozostała w strefie wojny. Te straty są niepoliczalne. Straty w środowisku naturalnym, które udało się wyliczyć, Izba Obrachunkowa oceniła na 1,35 bln hrywien (162 mld zł). Zastrzegając jednocześnie, że są to wstępne dane (na koniec listopada ub.r.). Oszacowanie całkowitych szkód ekologicznych wyrządzonych Ukrainie będzie możliwe dopiero wtedy, gdy skończy się wojna. A proces odradzania się przyrody potrwa co najmniej 15 lat.

m.ogdowski@tygodnikprzeglad.pl

Fot. AFP/East News

Wydanie: 07/2023, 2023

Kategorie: Kraj

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy