Żaden z dotychczasowych premierów nie zapewnił sobie tak szerokiej i realnej władzy nad polską gospodarką W Prawie i Sprawiedliwości nie jest lubiany. Do partii wstąpił w połowie marca 2016 r., gdy był już wicepremierem i ministrem rozwoju w rządzie Beaty Szydło. Jego poglądy na państwo i gospodarkę pasują raczej – jak mówią twardzi pisowcy – do „liberastów” z Platformy Obywatelskiej. Jako jedyny polityk rządzącej formacji dał się nagrać kelnerom w restauracji Sowa i Przyjaciele, a fragment „ludzie mają zap… za miskę ryżu” zyskał status kultowego. Ten milioner i były prezes należącego do irlandzkiego kapitału Banku Zachodniego WBK karierę zawdzięcza nazwisku oraz prezesowi Jarosławowi Kaczyńskiemu, który 11 grudnia 2017 r. uczynił go szefem rządu. Po czym zaczął dawać do zrozumienia, że Morawiecki może być jego następcą, gdy on zdecyduje się zostać „emerytowanym zbawcą narodu”. Morawiecki wiedział, że politycznie jest nikim. „Prezesem wszystkich prezesów” był – i jest – Kaczyński. Struktury terenowe Prawa i Sprawiedliwości to domena Joachima Brudzińskiego. W sensie ideowym ton prawicy próbował nadać Zbigniew Ziobro, który nie skrywał wodzowskich ambicji. W 2018 r. wśród pisowskiego ludu nadal bardzo popularna była premier Beata Szydło. Jej wynik – 525 811 głosów – w wyborach do europarlamentu jednych zaskoczył, a drugich zdenerwował. Morawiecki mógł budować swoje zaplecze jedynie w gospodarce. Robił to, nie tylko obsadzając swoimi ludźmi zarządy i rady nadzorcze spółek z udziałem skarbu państwa, ale także konsolidując gigantyczne środki w Grupie Polskiego Funduszu Rozwoju oraz forsując regulacje prawne dające mu niezwykle szerokie uprawnienia. I udało mu się ograć bardziej doświadczonych polityków Zjednoczonej Prawicy. Buldogi Politycy PiS chętnie powtarzają, że szli po władzę, by służyć Polsce. W praktyce często sprowadzało się to do obsadzania swojakami zarządów i rad nadzorczych spółek skarbu państwa. Oraz do walk o strefy wpływów. Premier Beata Szydło bezpośrednio nadzorowała niemal 30 spółek. Ponad 300 pozostałych oddała w ręce ministrów. W puli ministra energii Krzysztofa Tchórzewskiego znalazły się zarządy KGHM, PGE, Energi, Enei, Orlenu, Lotosu i PGNiG. Minister obrony narodowej Antoni Macierewicz obsługiwał karuzelę stanowisk w Polskiej Grupie Zbrojeniowej, Exatelu i Polskim Holdingu Obronnym. Minister infrastruktury i budownictwa Andrzej Adamczyk dzierżył Polski Holding Nieruchomości i PKP. Pełnomocnik rządu do spraw strategicznej infrastruktury energetycznej Piotr Naimski miał pod sobą PERN SA i Polskie Sieci Elektroenergetyczne. Wicemarszałek Sejmu, a następnie minister spraw wewnętrznych i administracji Joachim Brudziński – Polską Wytwórnię Papierów Wartościowych. Pełnomocnik rządu do spraw restrukturyzacji górnictwa węgla kamiennego Grzegorz Tobiszowski – Węglokoks, Jastrzębską Spółkę Węglową i Polską Grupę Górniczą. O resztki z pańskiego stołu walczyły małe frakcje polityczne i towarzyskie w obrębie Zjednoczonej Prawicy. Byli gowinowcy – młodzi działacze Porozumienia, sekta smoleńska skupiona wokół Antoniego Macierewicza, frakcja toruńska, której nie tylko duchowym przywódcą był o. Tadeusz Rydzyk, a także zakon PC – wąska grupa najbliższych współpracowników Jarosława Kaczyńskiego, będąca z nim od początku lat 90. Politycy Zjednoczonej Prawicy od dawna wiedzą, że taki system to fatalne rozwiązanie. – To jedna z większych naszych pomyłek – mówił wicepremier Jarosław Gowin. Doprowadziło to do silnych tarć w obozie władzy i do walki o wpływy. Morawiecki, który do rządu trafił z sektora bankowego, musiał być zaskoczony, lecz wyciągnął właściwe wnioski. Szybko zrozumiał, że jeśli chce realizować swoje plany gospodarcze, musi uzyskać i poszerzyć wpływy w państwowych firmach. Ale w roku 2016 był na to za słaby. Podlegały mu świeżo utworzony Polski Fundusz Rozwoju, PKO BP oraz Bank Gospodarstwa Krajowego. Dlatego nie zgłaszał większych ambicji. Zaczął budować zaplecze, ściągając do Ministerstwa Rozwoju osoby, które znał z pracy w Banku Zachodnim WBK. Jedną z nich był Tadeusz Kościński, który dziś jest ministrem finansów. W latach 2016-2017 Morawiecki starł się z ministrem sprawiedliwości Zbigniewem Ziobrą, który, korzystając z poparcia premier Beaty Szydło i dobrych relacji z posłem Adamem Hofmanem oraz ministrem skarbu państwa Dawidem Jackiewiczem, wprowadził swoich ludzi do zarządów PZU SA i Pekao SA. Żona Ziobry Patrycja Kotecka już w marcu 2016 r. została powołana










