32/2024
Felietony {id:10, pr.90}
Wytrącony z wiedzy {id:169515}
Gdybyż Eryś tyle chociaż zrozumiał, że trza mu iść precki, bo miłości z tego nie bedzie… Ale stał tak z bukietem wyciągniętym przed siebie i mierzył nim w Alę jak wyciągniętą szpadą. („to było przemocowe, wysoki sądzie, jak można komuś tak w miejscu publicznym kwiaty wciskać i to wbrew jego woli”). – Ale jak to tak… Przecież… Jeszcze wczoraj… Kochanie… – To nawet nie był oenes, a efwube* z tobą, no sorki, niekoniecznie. Ech, gdybyż Eryś od razu zrozumiał, że choć im się dopiero co członki splatały, języki im się nigdy spleść nie mogą. Ala do niego w te słowa defniująco-pożegnalne, a Eryś („zaszedł jej drogę, wysoki sądzie, i dalej bredził coś o miłości, chociaż wyraźnie sobie nie życzyła jego dalszej obecności, prosiła nawet osoby trzecie o interwencję”). Głupi Eryś najgłupszy był bowiem w kwestii zwanej damsko-męską – tak jak nadążał za nowymi teoriami gleboznawczymi, tak zapóźniony był w rozwoju dyskursu niegdyś zwanego miłosnym. A że wpadł w pułapkę feromonową niczym kornik drukarz i nie miał siły się wydostać, to wydostano go siłą („no, wytłumaczyłem mu na prośbę pokrzywdzonej, żeby [...]
Moja Białoruś {id:169480}
Swiatłana Cichanouska, liderka wolnej Białorusi, gościła niedawno w Polsce, więc trudno znów nie myśleć o jej ojczyźnie. Zostawiłem na Białorusi wielu przyjaciół. Na przykład profesora Olega Łojkę, z którym przed jego śmiercią nie zdążyłem się pożegnać. Ujrzałem go po raz pierwszy w październiku 1988 roku, czekając w Mińsku na korytarzu „fiłfaku” (filologicznego fakultetu tamtejszego uniwersytetu). W czarnej marynarce i krawacie, masywny i krępy, z twarzą okrągłą jak księżyc w pełni i uśmiechem w kształcie półksiężyca… Ściskał mi dłoń, mówiąc, jak bardzo się cieszy z mego przyjazdu. Zawarliśmy przyjaźń mimo dwudziestoletniej różnicy wieku. I mimo jego partyjności. Bo Łojka był członkiem Komunistycznej Partii Związku Radzieckiego. Lecz trwała już wtedy pierestrojka i między mną a Łojką nie było tematów tabu. Urodzony w roku 1931 w Słonimiu, więc jako obywatel polski zaliczył przed wojną trzy klasy polskiej szkoły powszechnej. Wspomniał kiedyś szykany, jakich jego ojciec jako Białorusin zaznał od polskich władz, ale to nie zostawiło w nim zadry. Po polsku mówił jak Polak i był polonofilem nie do zdarcia – przekładał poezję Adama Mickiewicza. A dla niego Mickiewicz to był krajan. Łojka przypominał, [...]
Między Paryżem a Moskwą {id:169478}
Dawno temu w PRL opowiadano taki dowcip: W tym samym czasie pewien Francuz chciał odwiedzić Moskwę, a Rosjanin Paryż. Wsiedli do odpowiednich pociągów, tylko przez pomyłkę każdy z nich wysiadł w Warszawie, i każdy myślał, że dojechał do celu… Dziś ulica w centrum Warszawy nie różni się już niczym od ulicy w centrum dowolnej zachodnioeuropejskiej stolicy. Architekturą, modelami samochodów na jezdniach, witrynami sklepów z ciuchami, często tych samych marek co na Zachodzie. Trawnikami, klombami kwiatów. Podobnie jak wszędzie w Europie ubrani są przechodnie. Stosownie do pory roku, modnie, kolorowo. Kolorowo jest zresztą nie tylko od ubrań, ale też od ras. Europa stała się coraz bardziej rasowo zróżnicowana i jest to coraz bardziej normalne. Centrum Warszawy także pod tym względem zaczyna upodabniać się do innych stolic. I wbrew temu, co głoszą rozmaici narodowcy, nie ma w tym nic złego. Polska zawsze była wieloetniczna. Polacy, Litwini, Rusini, Żydzi, Ormianie, Tatarzy, Karaimi, ale nawet Niemcy, od lat mieszkali na terenach Rzeczypospolitej razem i razem tworzyli to wspólne dziedzictwo, „któremu na imię Polska”, a które niedouczeni w historii nacjonaliści gotowi są uważać za dziedzictwo [...]
Króluje „nieproporcjonalne” {id:169409}
Kłębią się chmury tematów, temacików. Niby lepiej, niż kiedy ugór inspiracji, ale do końca trudno powiedzieć. Nie pisałem jeszcze niczego o niespodziewanej zamianie miejsc w wyścigu o amerykańską prezydenturę, może nie lubię tego tematu, który ściąga wciąż niepotrzebną uwagę na postać Trumpa. Z drugiej strony przecież Trump jest tylko efektem stanu rzeczy i świadomości współczesnych Stanów Zjednoczonych. Kamala Harris jest zjawiskową postacią i cała jej kariera, czyli mówiąc po prostu gigantyczna praca, którą wykonała w swoim zawodowym życiu, żeby osiągnąć obecną pozycję, jest niesłychana i niewyobrażalna. Samo postawienie tych dwóch postaci obok siebie w wyścigu o prezydenturę jest obrazem społeczno-politycznej aberracji. Ale też kto by się zagłębiał w dawne sprawy, które pozwoliły jej pełnić funkcję prokurator generalnej Kalifornii czy wiceprezydentki USA – przecież ona tak zaraźliwie się śmieje... Wiadomo, że nie ma jednej Ameryki, wiadomo, że trumpowski koszmar ma przeraźliwą moc oddziaływania na miliony, wiadomo, że cały ten wybór daleki jest od racjonalności, za którą chciałbym, żebyśmy każdego dnia tęsknili. Tymczasem w cieniu igrzysk olimpijskich wykluła się polska imba nad imbami wokół zawieszenia Przemysława Babiarza w roli komentatora sportowego, który [...]
Igrzyska nie tylko olimpijskie {id:169513}
Na otwarciu igrzysk olimpijskich padły słowa: „Przez 16 dni świat pokaże swoją najładniejszą twarz”. Święte słowa. Moje dzieci oglądały uroczystość krótko i jednym okiem, a potem poszły do swoich komputerów, do gier i filmów. Tam mają lepsze efekty specjalne. Były liczne akcenty LGBT – wyobrażam sobie obrzydzenie prezesa i jego drużyny, a też odruchy wymiotne polskich kiboli. W tym, co uznano za parodię „Ostatniej wieczerzy” Leonarda da Vinci (donoszę, że geja), kpin ze słynnej wieczerzy nie dostrzegłem, bo ich nie szukałem. Ale ten groteskowy i wieloznaczny obraz skłonił tuzy intelektualne prawicy, takie jak Morawiecki, do głoszenia, że kończy się europejska kultura, że to degrengolada i degeneracja. Prezes i jego armia, nasi biskupi, rodzina Radia Maryja – tylko oni mogą obronić Europę przed upadkiem i zrodzić nową kulturę i sztukę. Przez osiem lat rządzili i co urodzili? Pokraczne monstrum. Teraz z pianą na ustach potępiają odsunięcie od relacjonowania olimpiady komentatora sportowego Przemysława Babiarza, który słuchając utworu Lennona „Imagine”, komentował: „Świat bez nieba, narodów i religii. To jest wizja pokoju, który ma wszystkich ogarnąć. To jest wizja komunizmu, niestety”. Ja, człowiek łagodny, [...]
Odroczenie i co dalej {id:169378}
Państwowa Komisja Wyborcza znów odroczyła decyzję w sprawie sprawozdania finansowego komitetu Prawa i Sprawiedliwości. Ważą się losy subwencji wyborczej dla tej partii. PKW może uznać zarzuty wykorzystywania przez Komitet Wyborczy PiS (w tym partię Ziobry) publicznych pieniędzy na cele bezpośrednio lub pośrednio związane z wyborami. Zarzuty owego wykorzystywania znane są od kilku lat, toteż powszechnie oczekuje się decyzji komisji pozbawiającej PiS i sojuszników ogromnych dotacji – prawie 26 mln rocznie i 75% kosztów poniesionych na kampanię. Utrata tych milionów zagraża istnieniu PiS i Suwerennej Polski, dlatego nie dziwi, że zdaniem prezesa Kaczyńskiego ogłoszenie werdyktu PKW będzie „dniem próby polskiej demokracji”. I, jak mówi: PKW to upolitycznione narzędzie w walce rządzącej koalicji ze Zjednoczoną Prawicą. Prezesowi warto przypomnieć, że obecna PKW ukształtowana jest według znowelizowanej przez PiS ustawy, w której sędziów zastąpili polityczni nominaci. Kaczyści i ziobryści doskonale wiedzieli, że robią skok na kasę, dlatego tak zmienili prawo, by możliwe było wręcz nieograniczone finansowanie wyborów, a rozliczenia dotyczyły tylko komitetów wyborczych. Stąd liczne imprezy wyborcze Zjednoczonej Prawicy finansowane przez spółki skarbu państwa i ludzi, których partia postawiła na czele tych instytucji. [...]
Kraj {id:1, pr.88}
Gazety skażone PiS (część 2) {id:169411}
Karuzela stanowisk w Polska Press, czyli przypadek Kani i Bortkiewicza. Tydzień temu napisaliśmy, jak PKN Orlen pod wodzą byłego wójta Pcimia Daniela Obajtka kupił od Niemców koncern prasowy Polska Press, jak bardzo cieszył się z tego Jarosław Kaczyński i jak rzecznik praw obywatelskich Adam Bodnar, organizacje pozarządowe oraz medioznawcy przestrzegali, że orlenowskie gazety staną się partyjną tubą propagandową na wzór TVP i PR. Teraz napiszemy, kogo PiS postawiło na czele „zrepolonizowanej” spółki medialnej. Wiosna 2021 r. była dramatyczna. Nadeszła kolejna, największa fala zakażeń SARS-CoV-2, każdego dnia umierało kilkaset osób, brakowało szczepionek, w szpitalach miejsc i respiratorów, premier Mateusz Morawiecki prosił Polaków o zachowanie czujności, a w Polska Press doszło do zmiany zarządu. „Dopóki będziemy mogli – będziemy robić swoje. Nie cofniemy się ani o krok (…). Dlatego już dziś rozczaruję tych polityków z PiS i ich sojuszniczych ugrupowań, którzy w swoich zapędach oczekują, że od teraz nie będzie w naszych tytułach niewygodnych czy krytycznych materiałów na ich temat. (…) Podkreślam więc, że takie materiały będą się pojawiać – dokładnie tak jak do tej pory. Lokalnie, regionalnie i centralnie. Zawsze, gdy [...]
Donald Tusk nie ma wyboru. Rozliczenia albo państwo złodziei i przekrętów {id:169380}
Jeżeli obecna władza nie będzie potrafiła przeprowadzić rozliczeń, będzie to jej koniec. Donald Tusk nie ma wyboru. Podpowiadają mu, żeby z rozliczeniami przystopować, że to interesuje tylko najbardziej zawziętych, korzyści z tego niewiele. Ale to nieprawda. To spór cywilizacyjny – między państwem, w którym jest ład i porządek, a państwem z dykty, w którym można kraść. Jeżeli obecna władza nie będzie potrafiła przeprowadzić rozliczeń albo wejdzie w buty PiS, da tym samym dowód, że jest niesprawna, niewarta swojej władzy i brak jej sprawczości. To będzie jej koniec. Nikt się nie uratuje – ani PO, ani lewica, ani PSL, ani Hołownia. I nie chodzi o to, że nie uratują się przed gniewem PiS. Nie uratują się przed gniewem wyborców. Tusk chyba sobie z tego zdaje sprawę. Ale inni? „Musimy jak najszybciej zakończyć etap wstępnych rozliczeń poprzedniej ekipy rządowej” – to niedawne słowa marszałka Sejmu Szymona Hołowni. „Obecny rząd musi zrobić coś lepszego, nowego”. I rozwinięcie tej myśli: „Ludzie oczekują od nas zupełnie nowej opowieści, pójścia do przodu, a nie tylko nieustannego rozliczania PiS. My poszliśmy do władzy po to, aby odsunąć [...]
Liberalizację uważałem za wystarczającą {id:169474}
Fragmenty drugiej części rozmowy, która ukazała się w najnowszym numerze „Zdania” (2/2024) – w wersji papierowej do nabycia w Empikach, w wersji elektronicznej na sklep.tygodnikprzeglad.pl. Link do produktu: https://sklep.tygodnikprzeglad.pl/produkt/zdanie-2-2024/ (…) DOMINIKA RAFALSKA: W jaki sposób znalazł się pan w bliskim otoczeniu Gierka? Dlaczego zdecydował się pan odpowiedzieć na jego apel: „Pomożecie?” tak pozytywnie? ANDRZEJ WERBLAN: – Ja najpierw zostałem, jakby to powiedzieć, lekko odsunięty w bok. Wypadłem z KC, z aparatu partyjnego i przeszedłem na stanowisko wicemarszałka Sejmu, na wniosek zdaje się Tejchmy. Traktowałem to bez entuzjazmu. PAWEŁ SĘKOWSKI: Józef Tejchma w ten sposób pana odsunął, czy raczej rzucił panu koło ratunkowe po tym, jak pan wypadł z łask? Wydaje mi się, że jednak to drugie. ANDRZEJ WERBLAN: – Raczej koło ratunkowe, tak myślę. Natomiast ja chciałem być w Sejmie dość krótko, żeby móc przejść do szkolnictwa wyższego. Natychmiast obroniłem pracę doktorską. Wszystko to stało się latem 1971. Ale pod koniec tego roku zjawili się u mnie w Sejmie Wojciech Jaruzelski i Franciszek Szlachcic. Jaruzelski był już członkiem Biura Politycznego, a Szlachcic był partyjną szarą eminencją. I okazało się, [...]
Pod bardzo wysokim napięciem {id:169390}
W Polsce samochód elektryczny to kłopotliwy luksus. I prędko to się nie zmieni. Być może ktoś jeszcze pamięta zapowiedź premiera Mateusza Morawieckiego z 2016 r., że w roku 2025 będziemy mieli milion samochodów elektrycznych. Fakty są takie, że na koniec kwietnia br. w Polsce zarejestrowanych było zaledwie 55 958 całkowicie elektrycznych samochodów. A hybrydowych plug-in – 53 817 sztuk. To ułamek procenta wszystkich pojazdów poruszających się po naszych drogach, a jeździ ich ponad 19 mln. Pozornie zmiany wydają się nieuniknione. Zgodnie z decyzją Parlamentu Europejskiego od 2035 r. w państwach Unii Europejskiej ma być zakazana rejestracja samochodów spalinowych, które będzie można kupić tylko na rynku wtórnym. Czy nam się to podoba, czy nie, zdaniem brukselskich urzędników już jesteśmy skazani na tzw. elektryki. Moim zdaniem zakaz ten będzie można między bajki włożyć, gdyż większość krajów Unii nie jest gotowa na tak daleko idącą transformację, a poza tym samochody z silnikami benzynowymi i diesla są praktyczniejsze i tańsze w eksploatacji. Boleśnie przekonał się o tym światowy potentat na rynku wypożyczalni samochodów, koncern Hertz, który trzy lata temu zamówił 100 tys. samochodów elektrycznych [...]
Bramy piekła {id:169444}
Polska na olimpiadzie odnosi sukcesy duchowe, o jakich Zachodowi nawet się nie śniło. Na podbój Paryża wybrali się nie tylko sportowcy, ale także trenerzy, lekarze, dietetycy, masażyści, psycholodzy, psychiatrzy i… księża. Duszami naszych reprezentantów oraz pozyskaniem przychylności niebios zajmuje się Edward Pleń, kapelan olimpijczyków i członek zarządu Polskiego Komitetu Olimpijskiego. Na pasterzowaniu wyczynowcom ksiądz Edi, jak o nim mówią, zjadł zęby – zadebiutował podczas olimpiady w Sydney w 2000 r. i od tego czasu regularnie towarzyszy naszym orłom. Z pozoru osiągnięcia ks. Plenia nie powalają. Chociażby w 1976 r. w Montrealu olimpijczycy byli pozbawieni duchowego wsparcia, bo w czasach PRL o kapelanach na garnuszku państwa lub organizacji w rodzaju PKOl nie było mowy. Rezultat? Nasi przywieźli 26 medali, w tym siedem złotych i sześć srebrnych. To do dziś niepobity rekord. W czasie 24-letniej współpracy ks. Plenia ze sportowcami Polacy na pięciu letnich igrzyskach zdobyli 71 krążków, najwięcej w Sydney i w Tokio – po 14. To niemal dwukrotnie mniejszy dorobek niż w Kanadzie przed 48 laty. Sportowcy Chińskiej Republiki Ludowej tylko w 2021 r. w Tokio wywalczyli 89 medali, więcej [...]
Historia {id:6, pr.86}
Blaski i nędze kompromisu z Rosją {id:169418}
Memoriał szefa wywiadu i kontrwywiadu AK ppłk. Mariana Drobika zapowiadał katastrofę powstania. Powstanie warszawskie, planowanie przez obóz londyński już od 1943 r., było konsekwencją sytuacji militarnej w Europie i polityki aliantów. Problemem numer 1 były relacje ze Związkiem Radzieckim. Brak stosunków dyplomatycznych znacznie ograniczał pole działania rządu gen. Sikorskiego i później Stanisława Mikołajczyka. Poniżej publikujemy fragment memoriału ppłk. Mariana Drobika, szefa wywiadu i kontrwywiadu AK w latach 1942-1943, „Bieżąca polityka polska a rzeczywistość” z 8 listopada 1943 r. Drobik przedstawił w nim trafną analizę sytuacji Polski u progu 1944 r., po Teheranie i konferencji moskiewskiej. Jego wnioski co do przyszłości kraju po wkroczeniu Armii Czerwonej sprawdziły się niemal w stu procentach. Nie znamy adresatów dokumentu, ale z pewnością był on skierowany do najwyższego dowództwa AK. Niedługo po jego złożeniu ppłk Drobik został aresztowany w niewyjaśnionych okolicznościach przez Gestapo w początkach grudnia 1943 r. Całość memoriału znalazła się w wydanej przez PRZEGLĄD publikacji „Zakłamana historia powstania. Tom IV. Raporty oficerów AK: To się skończy katastrofą”. Paweł Dybicz Blaski i nędze kompromisu z Rosją. W poprzednich rozważaniach starałem się uzasadnić konieczność dojścia [...]
Opinie {id:9, pr.82}
Sąd nie jest twierdzą (cd.) {id:169473}
Walka o praworządność to także troska o dostępność sądów i jawność orzeczeń. Można jednak odnieść wrażenie, że to oczywiste stwierdzenie od kilku lat zaciera się w świadomości przedstawicieli części sądów, także wyższych instancji. Przemierzając sądowe korytarze i wchodząc na sale rozpraw w ostatnich latach, mam wrażenie, że wzbudzam coraz większą sensację. Zazwyczaj na miejscach dla publiczności jestem sam, co czasem wywołuje zabawne pytania i uwagi przedstawicieli składu orzekającego: „Którego adwokata jest pan aplikantem?”, „Oskarżyciel posiłkowy, proszę usiąść bliżej, koło prokuratora”. Kilkanaście lat temu prawie nie zdarzało się, abym był sam na procesach, które – skoro przychodzi na nie dziennikarz – przynajmniej w teorii powinny budzić społeczne zainteresowanie. Dziennikarzy sądowych było wówczas wielu. Oczywiście dawne czasy nie wrócą, a winę ponoszą też po części współczesne media. Zasada „co dzień nowy news” rzadko sprawdza się w realiach pracy korespondenta sądowego. Przesiadywanie na wielogodzinnych rozprawach, czasem po to, aby na koniec dnia powiedzieć sobie, że dziś nic ciekawego się nie zdarzyło, nie zawsze spotyka się z wyrozumiałością kierownictwa redakcji. W końcu wokół „tak wiele się dzieje”. Jeśli chodzi o sądownictwo, jest o czym [...]
Świat {id:3, pr.80}
Rządy z tylnego fotela? {id:169404}
Jak Geertowi Wildersowi udało się uwieść Holendrów. Dwa lata temu Brytyjczycy zachodzili w głowę, co uschnie pierwsze – premierostwo Liz Truss czy sałata lodowa. Coraz więcej przesłanek wskazuje na to, że wkrótce podobny eksperyment będą mogły powtórzyć media w Niderlandach. Wystarczy podmienić zdjęcie toryski na portret Dicka Schoofa. Po obejrzeniu relacji z zaprzysiężenia nowego holenderskiego rządu do głowy od razu przyszło mi pytanie, czy mamy właśnie do czynienia z kolejną falą koronawirusa. Spoglądam do statystyk zakażeń. Homeopatyczne. Na zdjęciu ministrowie mimo wszystko karnie zachowują dystans społeczny, co umożliwiają rozległe schody pałacu Huis ten Bosch. Gdy w poprzednich latach obok króla stawali Mark Rutte wraz z członkami jego kolejnych gabinetów, atmosfera była zdecydowanie bardziej familiarna. Zwykły przypadek? Raczej symbol, bo gdy dokładnie prześledzimy, jakie partie tworzą rządzącą koalicję, w jakich bólach ten sojusz się formował i jakie napięcia rozsadzają go w ostatnich dniach, Dickowi Schoofowi wypada jedynie współczuć zadania, którego oficjalnie podjął się 2 lipca. Koniec mitu „teflonowego Marka”. Lejtmotywem ostatnich, przyśpieszonych wyborów do holenderskiego parlamentu był nasilający się kryzys migracyjny – to właśnie impas wokół tej kwestii, a dokładnie łączenia [...]
Trump jak Hamilton? {id:169401}
Demokraci i republikanie nie tylko zauważyli zapomniane regiony USA, ale coraz głośniej wołają: globalizacji i wolnemu handlowi już dziękujemy. Amerykańska kampania wyborcza jest – wybaczą państwo truizm – pełna niespodzianek. Jedną z bardziej nieoczywistych stanowi to, że w ostatnich tygodniach karierę robi kolejne nazwisko. Nie Trump, nie Harris, nie Vance ani Biden. To Alexander Hamilton. Tak, ten sam Alexander Hamilton, jeden z ojców założycieli Stanów Zjednoczonych, pierwszy sekretarz skarbu młodej republiki, którego uważa się także za twórcę dolara i którego wizerunek od ponad stu lat zdobi najpopularniejsze amerykańskie banknoty. Dlaczego jednak publicyści, eksperci z think tanków i doradcy polityczni postanowili sobie przypomnieć o Hamiltonie właśnie? Powodów mogłoby być wiele, bo jego biografia pełna była zasług dla powstającego państwa. A niemal 10 lat temu, po premierze popularnego musicalu poświęconego Hamiltonowi i zatytułowanego jego nazwiskiem, zainteresowanie nim tylko wzrosło. Dziś chodzi jednak nie o zasługi ani legendarną śmierć w pojedynku z marzącym o pozycji prezydenta USA rywalem Aaronem Burrem. Przyczyną ponownego zainteresowania Hamiltonem jest jego stanowisko w sprawie przemysłu. W swoim czasie jako jeden z najbardziej wpływowych twórców amerykańskiej polityki gospodarczej i [...]
Kultura {id:4, pr.76}
Mały wielki teatr {id:169415}
Monodramy minionego sezonu zawładnęły wyobraźnią widza. Teatr jednego aktora przez długie lata pozostawał jedynym terytorium zapewniającym aktorowi komfort niezależności. W latach dyktatury reżyserów aktorzy traktowali go jak swego rodzaju azyl. Dzisiaj, gdy ta absolutna władza nadwątliła się, heroiczna funkcja teatru jednoosobowego straciła na atrakcyjności, co nie znaczy, że spektakle indywidualne nie są dla aktorek i aktorów pokusą. Krystyna Janda nie kryje, że uwielbia teatr indywidualny. Trudno się temu dziwić, skoro na swoje spektakle ściąga setki widzów, a przed telewizory nawet setki tysięcy. Tak było w przypadku przeniesienia głośnych „Zapisków z wygnania” Sabiny Baral, bolesnych wspomnień z Marca ’68 w reżyserii Magdy Umer, które zgromadziły przed ekranami TVP 1 ponad 800 tys. widzów. Na festiwalu „Dwa teatry” w Sopocie monodram poniekąd ratował honor sceny telewizyjnej, przypominając, że potrafi ona dbać o to, co wzniośle nazywa się misją. To był mały wielki teatr. Warto jednak poczynić pewne zastrzeżenie i dodać o istotnym udziale w „Zapiskach z wygnania” grającego na żywo zespołu muzycznego Janusza Bogackiego oraz o rozwiniętych ilustracjach wideo. Jest to więc spektakl przeznaczony do prezentacji na dużych scenach, a nie – [...]
Między erotyką a polityką {id:169407}
Prof. Janusz Stanny – mistrz ilustracji Wspomnienia plenerów są niezwykle bliskie jej pomysłodawczyni i organizatorce. Grażyna Szpyra, dyrektor zamojskiego BWA w latach 1978–2000, opowiada: „Po pierwszym plenerze przez kilka lat Stanny nie przyjeżdżał – »bo Kasia ma szkołę«... Na plenery wrócił po wernisażu wystawy »Motywy erotyczne w ilustracji« w BWA, kiedy dał się namówić na wyjazd do Krasnobrodu, gdzie właśnie trwał kolejny plener. Chyba mu się podobało, bo kiedy w następnym roku, jak zwykle, zadzwoniłam z zaproszeniem na plener, odpowiedział: »Teraz już przyjadę« i przyjeżdżał. Pozyskał do udziału w plenerach znanych artystów, m.in. twórców reprezentujących inne dziedziny sztuki – Mieczysława Wasilewskiego, Grzegorza Marszałka, Rafała Strenta, a do wystaw – Waldemara Świerzego, co podnosiło ich walory artystyczne. W 2000 r., w trudnym dla mnie okresie reorganizacji, Janusz Stanny nie pozostał obojętny na zagrożenia, jakie niosła koncepcja połączenia BWA z inną placówką. W piśmie do władz miasta podkreślał znaczące miejsce zamojskiego BWA na mapie kulturalnej kraju, a w szczególności wartość gromadzonych przez wiele lat zbiorów ilustracji. Jako profesor ASP, kierujący Pracownią Ilustracji twierdził, że nie do przecenienia jest pomoc, jaką w dotychczasowym [...]
Dobrzy nieznajomi w Toskanii {id:169448}
Mogę się założyć, że każdy kraj ma swoją Sally Rooney i swojego Macieja Marcisza, bo wszędzie znajdziemy milenialsów piszących o relacjach międzyludzkich. Maciej Marcisz – pisarz, zawodowo związany również z branżą wydawniczą. Autor głośnego debiutu „Taśmy rodzinne” (2019) i powieści „Książka o przyjaźni” (2021). Jego opowiadania ukazywały się na łamach „Vogue Polska”, „Gazety Wyborczej” czy „Pisma”. Najnowsza książka „Znaki zodiaku”, tak jak poprzednie, ukazała się w wydawnictwie W.A.B. Kiedy ostatni raz byłeś w Toskanii? – Właśnie z niej wróciłem. Już w „Taśmach rodzinnych”, twojej debiutanckiej powieści, rodzina Małysów odwiedza Włochy i jest to Toskania. Nieprzypadkowo? – Toskania to dla mnie przede wszystkim jeden z symboli takich wymarzonych, europejskich, statusowych wakacji. Z jednej strony masz słońce, pizzę i piękne widoki, czyli „głupie” wczasy dla ciała. Z drugiej zaś w Toskanii dostajesz cały ciężar europejskiej cywilizacji i jej dziedzictwa, tamtejsze kolekcje sztuki czy wielowiekową architekturę. Toskania sprawdza się jako symbol i wciąż silnie rezonuje jako rodzaj marzenia i wakacyjnej projekcji. Często jeździliśmy tam w dzieciństwie z rodzicami. Te wszystkie wrażenia – cyprysowe aleje, zapach rozgrzanego kamienia, świerszcze wieczorem, nieustanne poczucie bycia w [...]
Pytanie Tygodnia {id:591, pr.}
Jak silna jest w Polsce świadomość ekologiczna? {id:169505}
Radosław Ślusarczyk, Pracownia na rzecz Wszystkich Istot Świadomość ekologiczna to szerokie pojęcie. Polacy są bardzo świadomi potrzeby ochrony lasów, co pokazują badania opinii społecznej. Nieco gorzej jest ze świadomością zagrożeń dla klimatu, jakie niesie używanie gazu kopalnego. O ile Polacy rozumieją, że węgiel to brudne paliwo, to gaz postrzegają jako paliwo ekologiczne, a to przecież metan, nazywany dwutlenkiem węgla na sterydach, bo ma radykalnie większy niż CO2 wpływ na efekt cieplarniany. Jeśli chodzi o produkowanie energii, Polacy bardzo dobrze rozumieją, że palenie drewnem w elektrociepłowniach to marnowanie surowca. Są pewne podobieństwa, jak wybiórczo Polacy postrzegają kwestie ochrony klimatu i ochrony gatunków. Tu decyduje klucz sympatyczności. Wspiera się ochronę rysia, niedźwiedzia czy wilka, co jest słuszne, ale nie ma zrozumienia potrzeby ochrony procesów naturalnych, co działalność człowieka mocno nadszarpuje. Marek Józefiak, rzecznik i ekspert ds. polityki ekologicznej Greenpeace Polska Gdyby to od Polek i Polaków zależało, już dawno 20% naszych najcenniejszych lasów byłoby wolnych od pił. Ten postulat popiera 85% społeczeństwa. Podobny poziom akceptacji ma rozwój odnawialnych źródeł energii. Gdyby to zależało od społeczeństwa, już dawno odblokowano by rozwój wiatraków, z [...]
Co hamuje rozliczenia PiS? {id:169507}
Barbara Piwnik, prokurator generalna w rządzie Leszka Millera, sędzia Przede wszystkim obowiązuje nas prawo. Nie wystarczą zapowiedzi polityków i oczekiwania podsycane ich wystąpieniami. Mimo że kampania wyborcza się skończyła, nie przeszkadza to politykom w ciągłym nakręcaniu oczekiwań opinii publicznej. Od polityków wymagałabym raczej, że nie będą wydawać wyroków i ogłaszać za udowodnione tego, co dopiero w prawidłowo prowadzonym postępowaniu może zostać wykazane. Zarówno wcześniej, jak i teraz nie można wyrabiać w społeczeństwie przekonania, że politycy wszystko przyśpieszą, bo obywatele oczekują szybkiego rozliczenia PiS. Każdy, kto chce przyśpieszyć dążenie do wyniku końcowego postępowania prawnego, powinien się zastanowić, czy sam stając pod jakimkolwiek zarzutem, chciałby, żeby sprawę rozstrzygnięto szybko, czy w zgodzie z wszelkimi procedurami i zasadami prawnymi należnymi każdemu obywatelowi. Dopiero kiedy ktoś uczciwie odpowie sobie na to pytanie, będzie wiedział, jakie są jego oczekiwania co do rozstrzygnięcia postępowań wobec innych osób. Jerzy Stępień, w latach 2006-2008 prezes Trybunału Konstytucyjnego, sędzia Widzę trzy czynniki, które determinują obecną sytuację. Problematyczna wydaje się przede wszystkim sprawa prokuratury, która nie została do końca odbita przez nową ekipę. Kadry w dużej mierze ukształtowane przez [...]
Wywiady {id:2, pr.}
Liberalizację uważałem za wystarczającą {id:169474}
Fragmenty drugiej części rozmowy, która ukazała się w najnowszym numerze „Zdania” (2/2024) – w wersji papierowej do nabycia w Empikach, w wersji elektronicznej na sklep.tygodnikprzeglad.pl. Link do produktu: https://sklep.tygodnikprzeglad.pl/produkt/zdanie-2-2024/ (…) DOMINIKA RAFALSKA: W jaki sposób znalazł się pan w bliskim otoczeniu Gierka? Dlaczego zdecydował się pan odpowiedzieć na jego apel: „Pomożecie?” tak pozytywnie? ANDRZEJ WERBLAN: – Ja najpierw zostałem, jakby to powiedzieć, lekko odsunięty w bok. Wypadłem z KC, z aparatu partyjnego i przeszedłem na stanowisko wicemarszałka Sejmu, na wniosek zdaje się Tejchmy. Traktowałem to bez entuzjazmu. PAWEŁ SĘKOWSKI: Józef Tejchma w ten sposób pana odsunął, czy raczej rzucił panu koło ratunkowe po tym, jak pan wypadł z łask? Wydaje mi się, że jednak to drugie. ANDRZEJ WERBLAN: – Raczej koło ratunkowe, tak myślę. Natomiast ja chciałem być w Sejmie dość krótko, żeby móc przejść do szkolnictwa wyższego. Natychmiast obroniłem pracę doktorską. Wszystko to stało się latem 1971. Ale pod koniec tego roku zjawili się u mnie w Sejmie Wojciech Jaruzelski i Franciszek Szlachcic. Jaruzelski był już członkiem Biura Politycznego, a Szlachcic był partyjną szarą eminencją. I okazało się, [...]
Dobrzy nieznajomi w Toskanii {id:169448}
Mogę się założyć, że każdy kraj ma swoją Sally Rooney i swojego Macieja Marcisza, bo wszędzie znajdziemy milenialsów piszących o relacjach międzyludzkich. Maciej Marcisz – pisarz, zawodowo związany również z branżą wydawniczą. Autor głośnego debiutu „Taśmy rodzinne” (2019) i powieści „Książka o przyjaźni” (2021). Jego opowiadania ukazywały się na łamach „Vogue Polska”, „Gazety Wyborczej” czy „Pisma”. Najnowsza książka „Znaki zodiaku”, tak jak poprzednie, ukazała się w wydawnictwie W.A.B. Kiedy ostatni raz byłeś w Toskanii? – Właśnie z niej wróciłem. Już w „Taśmach rodzinnych”, twojej debiutanckiej powieści, rodzina Małysów odwiedza Włochy i jest to Toskania. Nieprzypadkowo? – Toskania to dla mnie przede wszystkim jeden z symboli takich wymarzonych, europejskich, statusowych wakacji. Z jednej strony masz słońce, pizzę i piękne widoki, czyli „głupie” wczasy dla ciała. Z drugiej zaś w Toskanii dostajesz cały ciężar europejskiej cywilizacji i jej dziedzictwa, tamtejsze kolekcje sztuki czy wielowiekową architekturę. Toskania sprawdza się jako symbol i wciąż silnie rezonuje jako rodzaj marzenia i wakacyjnej projekcji. Często jeździliśmy tam w dzieciństwie z rodzicami. Te wszystkie wrażenia – cyprysowe aleje, zapach rozgrzanego kamienia, świerszcze wieczorem, nieustanne poczucie bycia w [...]
Przebłyski {id:19, pr.}
Poręba w chorwackiej mgle {id:169496}
W tym przypadku obie strony mogą być zadowolone. Choć trochę bardziej radują się politycy PiS, którym zwolniło się miejsce w Brukseli. Nie muszą już się tłumaczyć z interesów Tomasza Poręby w Chorwacji. Poręba, mimo że jako europoseł zaliczył prawie 15 lat, plus pięć lat w administracji Parlamentu Europejskiego, pewnie by się jeszcze pomęczył w Brukseli dla naszego dobra. Nie udało się, bo do gry weszły wścibskie media. Polskie, czyli serwis OKO.press i magazyn śledczy Frontstory, oraz chorwackie centrum śledcze Ostro. Chorwaci mają na Porębę oko, bo interesy z apartamentami prowadzi na wyspie Korčula. Trudno było za Porębami nadążyć – kupują i sprzedają. On sam lub z żoną albo ich małżeńską spółką Odyssey Dream. W 2016 r. nabyli apartament (116 m plus taras 37 m), który sprzedali w 2021 r. Oczywiście z zyskiem. Wiadomo, że posiadają inne mieszkania (174 m, 88 m) i cenne działki. Skąd na to mieli kasę? Na 28 szczegółowych pytań dziennikarzy nie odpowiedzieli. Tajemnica rodziny. Prawica jest przecież bardzo rodzinna. Agnieszkę, żonę Tomasza, zatrudnił prawicowy europoseł Carlo Fidanza. Jako asystentkę. Jak to mówią, rączka rączkę.
Życie ze zdrajcy {id:169494}
Jak żyć? Każdy szuka odpowiedzi. Ale Filip Frąckowiak nie musi. Znalazł już swoje eldorado. Żyje ze szpiega. To zresztą u niego tradycja rodzinna. Z Ryszarda Kuklińskiego żył przecież jego ojciec, Józef Szaniawski. Ze zdrajcy i dezertera próbował zrobić bohatera. Kto chciał, to uwierzył. A nasi politycy, którzy chyba w genach mają podlizywanie się Amerykanom, skorzystali z okazji i sypnęli kasą na budowanie mitu Kuklińskiego. Chętnych do tej sakiewki nie brakło. Frąckowiak miał dobry refleks i dziś jest dyrektorem czegoś, co się nazywa Muzeum Zimnej Wojny im. generała Kuklińskiego. A że pan dyrektor jest człowiekiem bardzo obrotnym, to ma szansę rozbudować muzeum o kolejne izby pamięci i pomniki. Znajdą się pewnie jakieś kapcie, skarpetki czy zdjęcia z komunii. A czego na pewno tam zabraknie? Nie dowiemy się, skąd Kukliński miał w latach 70. kasę na willę, jacht i podróże. Na życie w luksusie, które przecież ówczesne służby widziały. Amerykanie wiedzą. Ale nikomu nie powiedzą. Frąckowiakowi tym bardziej, bo mógłby stracić wiarę.
Bortniczuka sport dla swoich {id:169495}
Mamy przykład, jak można się nabrać na milutką powierzchowność i gładkie słówka. Kamil Bortniczuk, eksminister sportu i turystyki, zawsze z siebie zadowolony i przy kamerach uprzejmy, w resorcie pokazywał inną twarz: satrapy, który przy dzieleniu kasy bardzo dbał o interesy swoich faworytów. Zmieniał też ustalenia komisji, które sam powoływał i które dostawały wytyczne, kto ma dostać dofinansowanie. Tak było przy programie „Sport dla wszystkich” w 2023 r. 26,6 mln zł w pierwszym naborze przekazano ośmiu podmiotom, które osobiście wskazał Bortniczuk. Propozycje ministerialnej komisji trafiły do kosza. Podobnie było w drugim naborze. Rozdysponowano 78,9 mln i – jak mówi członek komisji – „właściwie cała lista została zmieniona”. Wiadomo, kto dostał kasę. Wiadomo, od kogo. Pozostaje jeszcze sprawdzić dlaczego. Ale to jest już temat dla prokuratury.
Notes dyplomatyczny {id:33831, pr.}
Czapki z głów {id:169524}
Zastanawiało się paru dżentelmenów, jak będą wyglądały nasze placówki, kierowane nie przez ambasadorów, tylko przez chargé d’affaires. I po pierwsze, doszli do wniosku, że ten rok jakoś Polska przetrzyma. Po prostu za czasów PiS nadzwyczaj często tak było, że ambasadami kierowali chargé d’affaires, a w Warszawie tym się nie przejmowano… Na świecie też przyzwyczajono się już do tego, że brak ambasadora nie wynika z jakiejś polskiej niegrzeczności, tylko ze specyfiki naszego systemu politycznego – że prezydent i premier (o ministrze nie wspominając) nie potrafią się dogadać. Po drugie, tym bardziej będzie to zrozumiałe w tych krajach, z którymi mamy bliskie i częste kontakty. Tam bowiem wiedzą, jaką mamy sytuację. A po trzecie, wolą mieć do czynienia z chargé d’affaires, który cieszy się zaufaniem centrali, niż z ambasadorem, który nic nie znaczy. Wiadomo, będą ważne imprezy, podczas których reprezentant Rzeczypospolitej upchnięty zostanie gdzieś z tyłu. Ale to da się przeżyć… Nie precedencja o sile ambasadora decyduje. Możemy więc zakładać, że dla zawodowych dyplomatów wyjazd na rok w charakterze szarżyka, jak niektórzy mówią o chargé d’affaires, nie będzie czymś trudnym. Przejmą kierowanie [...]
Od czytelników {id:52, pr.}
Listy od czytelników nr 32/2024 {id:169526}
Kto odpowiada za śmierć 200 tys. cywilów Premier przekazał 100 mln zł na rozbudowę Muzeum Powstania Warszawskiego. Miałoby to sens, gdyby zmieniono profil muzeum. Zamiast radosnego zwycięstwa moralnego i chwały tych, „co na tygrysy mają visy”, należy pokazać zagładę miasta jako wynik braku racjonalnej polityki. I wymazać nazwiska dowódców powstania z nazw ulic. Elementem optymistycznym, pokazującym siłę narodu, powinna być [...]
Zwierzęta {id:16692, pr.}
Ptasie przytulisko {id:169521}
W świecie zwierząt nie ma miejsca na ratowanie za wszelką cenę. To człowiek w tę naturę ingeruje. Puszcza Knyszyńska jest ważną ptasią ostoją. Szczególnie jeśli spojrzymy na nią szerzej – nie tylko na sam las, lecz także na przylegające do niego łąki, pola, rzeczne doliny, a nawet ludzkie osady. Ptaki w Puszczy Knyszyńskiej są stosunkowo dobrze przebadane. (…) W Poczopku umawiam się z Arkadiuszem Juszczykiem, pracownikiem Nadleśnictwa Krynki, który już od długiego czasu ma pod opieką Ośrodek Rehabilitacji Dzikich Ptaków i Ssaków „Przytulisko”. Zanim pójdziemy zobaczyć jego pacjentów i stałych rezydentów, pytam Arkadiusza, co sprowadziło go na wschodni kraniec Polski. Pochodzi bowiem z Płocka. Odpowiada bez wahania: – Bo było zainteresowanie przyrodą. Od dziecka interesowałem się zwierzętami. Moi rodzice byli dentystami, więc z tej strony raczej nie kontynuuję tradycji. Wolałem pomagać zwierzętom. Z pierwszego wykształcenia jestem zootechnikiem po poznańskiej uczelni. Już po tym, jak zatrudniłem się w lasach, skończyłem jeszcze studia leśne. Ówczesny nadleśniczy, Waldemar Sieradzki, dowiedział się od mojego ojca, że mam wykształcenie zootechniczne, i zaproponował mi pracę, bo szukał kogoś, z kim ptaki się „dogadają”. W ten sposób [...]
Technologie {id:16718, pr.}
Sieć w silosie {id:169386}
Rewolucja związana ze sztuczną inteligencją może niedługo przynieść koniec otwartego internetu. Żeby dobrze zrozumieć, o co chodzi, trzeba zrobić kilka kroków wstecz i zyskać perspektywę na sposób, w jaki wszyscy korzystamy z sieci internetowej. Intuicyjnie każdy z nas odpowiedziałby, że spędzamy tam czas w sposób zindywidualizowany, ale wciąż jest to ten sam internet. Można oczywiście niuansować, mówić o darknetach, przestrzeniach niedostępnych z powodu bezpieczeństwa, cyfrowych cenzorach w Rosji, Chinach czy Korei Północnej. To wszystko mniejsze lub większe, ale jednak didaskalia, jeśli chodzi o powszechny odbiór cyfrowej sfery naszego życia. Ideą założycielską samego internetu, ale też późniejszych jego wytworów, jak media społecznościowe, była pełna otwartość. Internet z definicji miał być jeden, globalny, powszechnie dostępny dla wszystkich. Tak myśleli o nim pierwsi twórcy, tak go rozumiał Mark Zuckerberg, opowiadając o Facebooku jako o „globalnej agorze” łączącej ludzi z najodleglejszych zakątków planety. Wystarczy sobie przypomnieć efekt, jaki wywołała arabska wiosna z 2011 r. Przez kraje Maghrebu przetoczyła się wówczas fala protestów przeciwko rządom autokratów, a ludzie, zwłaszcza młodzi, wychodzili na ulice napędzani mobilizacją w mediach społecznościowych. Facebook i Twitter stały się narzędziami obywatelskiego [...]
Igrzyska {id:34215, pr.}
Fascynujące teatrum emocji {id:169383}
Najwspanialszą dramaturgię miał mecz polskich mistrzyń fechtunku z Chinkami. Nieszczęście pana Babiarza, które rozogniło naród wzdłuż linii frontu prawo-lewego, byłoby do uniknięcia, gdyby redakcja TVP zawczasu poszła po rozum do głowy i nie kazała komentatorom sportowym wysilać się nad wielogodzinnym widowiskiem o teatralnej proweniencji. Gdyby mnie kazano wysmażyć naprędce esej metalurgiczny, choćbym zmobilizował wszystkie swoje krasopiśmiennicze talenty, palnąłbym serię gaf, bo zapytany „miedź czy nie miedź?” zawsze będę zmuszony strzelać jako laik w dziedzinie rud. Nie rozróżniam galeny od galmanu, tak jak pan Babiarz nie musi rozróżniać Lennona od Lenina, skoro jednak biedaczyna zdawał się w kwestiach artystycznych na intuicję, trudno mieć pretensje, że go zawiodła. Musiał strzelać, więc palnął, a że go zawieszono w trybie nagłym, widowiskowym i jednakowoż niewczesnym, stworzono bohatera ludowego z nieco zaśniedziałej gwiazdy mediów publicznych. Kibolstwo już wywiesza transparenty „Przemek Babiarz, nie przepraszaj. Stop czerwonej zarazie!”, co jest najlepszą miarą popularności. Na mój półrobociarski rozum, Babiarza nie powinno być w TVP, od kiedy skończyła się kur-wizja; człowiek, który z dumą prężył pierś do kamer, stojąc obok prezesa kaczystowskiej tuby propagandowej, winien już dawno pójść w [...]
Poczuć z bliska ogień {id:169441}
Czego w olimpijskim mieście jest więcej? Sportu, barierek i maskotki o imieniu Phryge. Czego mniej? Śmieci na ulicach oraz paryżan i paryżanek. Korespondencja z Paryża Olimpiada w Paryżu to sport, sztuka, trochę polityki. Na jednym z budynków przy rue de Rivoli wisi plakat ze sportowcem, który po olimpijskim zwycięstwie uniósł pięść w geście Czarnych Panter. Na ogrodzeniu przy jednym z okolicznych skwerów wystawa pięknych sportowych zdjęć Williama Kleina. Po czerwcowych wyborach do Zgromadzenia Narodowego paryskie mury wciąż krzyczą „Soyez pas racistes = votez NFP” („Nie bądź rasistą = głosuj na NFP”, czyli Nouveau Front populaire, lewicową koalicję). W lipcu zaś Francuzi udowodnili, że największą sportową imprezę na świecie można otworzyć w sposób, w jaki jeszcze nikt tego nie zrobił, czyniąc z miasta wielką scenę i odgrywając na niej artystyczny spektakl o braterstwie, siostrzeństwie, wolności i równości. W mariaż sportu ze sztuką wmieszała się jednak polityka. – To była przesada – mówi barman w jednej z kawiarni i z wykrzywioną miną pokazuje mi w telefonie zdjęcie słynnej już sceny przy stole, w której niektórzy dopatrzyli się nawiązania do „Ostatniej wieczerzy” Leonarda [...]
Aktualne {id:5660, pr.}
Jak silna jest w Polsce świadomość ekologiczna? {id:169505}
Radosław Ślusarczyk, Pracownia na rzecz Wszystkich Istot Świadomość ekologiczna to szerokie pojęcie. Polacy są bardzo świadomi potrzeby ochrony lasów, co pokazują badania opinii społecznej. Nieco gorzej jest ze świadomością zagrożeń dla klimatu, jakie niesie używanie gazu kopalnego. O ile Polacy rozumieją, że węgiel to brudne paliwo, to gaz postrzegają jako paliwo ekologiczne, a to przecież metan, nazywany dwutlenkiem węgla na sterydach, bo ma radykalnie większy niż CO2 wpływ na efekt cieplarniany. Jeśli chodzi o produkowanie energii, Polacy bardzo dobrze rozumieją, że palenie drewnem w elektrociepłowniach to marnowanie surowca. Są pewne podobieństwa, jak wybiórczo Polacy postrzegają kwestie ochrony klimatu i ochrony gatunków. Tu decyduje klucz sympatyczności. Wspiera się ochronę rysia, niedźwiedzia czy wilka, co jest słuszne, ale nie ma zrozumienia potrzeby ochrony procesów naturalnych, co działalność człowieka mocno nadszarpuje. Marek Józefiak, rzecznik i ekspert ds. polityki ekologicznej Greenpeace Polska Gdyby to od Polek i Polaków zależało, już dawno 20% naszych najcenniejszych lasów byłoby wolnych od pił. Ten postulat popiera 85% społeczeństwa. Podobny poziom akceptacji ma rozwój odnawialnych źródeł energii. Gdyby to zależało od społeczeństwa, już dawno odblokowano by rozwój wiatraków, z [...]
Czapki z głów {id:169524}
Zastanawiało się paru dżentelmenów, jak będą wyglądały nasze placówki, kierowane nie przez ambasadorów, tylko przez chargé d’affaires. I po pierwsze, doszli do wniosku, że ten rok jakoś Polska przetrzyma. Po prostu za czasów PiS nadzwyczaj często tak było, że ambasadami kierowali chargé d’affaires, a w Warszawie tym się nie przejmowano… Na świecie też przyzwyczajono się już do tego, że brak ambasadora nie wynika z jakiejś polskiej niegrzeczności, tylko ze specyfiki naszego systemu politycznego – że prezydent i premier (o ministrze nie wspominając) nie potrafią się dogadać. Po drugie, tym bardziej będzie to zrozumiałe w tych krajach, z którymi mamy bliskie i częste kontakty. Tam bowiem wiedzą, jaką mamy sytuację. A po trzecie, wolą mieć do czynienia z chargé d’affaires, który cieszy się zaufaniem centrali, niż z ambasadorem, który nic nie znaczy. Wiadomo, będą ważne imprezy, podczas których reprezentant Rzeczypospolitej upchnięty zostanie gdzieś z tyłu. Ale to da się przeżyć… Nie precedencja o sile ambasadora decyduje. Możemy więc zakładać, że dla zawodowych dyplomatów wyjazd na rok w charakterze szarżyka, jak niektórzy mówią o chargé d’affaires, nie będzie czymś trudnym. Przejmą kierowanie [...]
Poręba w chorwackiej mgle {id:169496}
W tym przypadku obie strony mogą być zadowolone. Choć trochę bardziej radują się politycy PiS, którym zwolniło się miejsce w Brukseli. Nie muszą już się tłumaczyć z interesów Tomasza Poręby w Chorwacji. Poręba, mimo że jako europoseł zaliczył prawie 15 lat, plus pięć lat w administracji Parlamentu Europejskiego, pewnie by się jeszcze pomęczył w Brukseli dla naszego dobra. Nie udało się, bo do gry weszły wścibskie media. Polskie, czyli serwis OKO.press i magazyn śledczy Frontstory, oraz chorwackie centrum śledcze Ostro. Chorwaci mają na Porębę oko, bo interesy z apartamentami prowadzi na wyspie Korčula. Trudno było za Porębami nadążyć – kupują i sprzedają. On sam lub z żoną albo ich małżeńską spółką Odyssey Dream. W 2016 r. nabyli apartament (116 m plus taras 37 m), który sprzedali w 2021 r. Oczywiście z zyskiem. Wiadomo, że posiadają inne mieszkania (174 m, 88 m) i cenne działki. Skąd na to mieli kasę? Na 28 szczegółowych pytań dziennikarzy nie odpowiedzieli. Tajemnica rodziny. Prawica jest przecież bardzo rodzinna. Agnieszkę, żonę Tomasza, zatrudnił prawicowy europoseł Carlo Fidanza. Jako asystentkę. Jak to mówią, rączka rączkę.
Życie ze zdrajcy {id:169494}
Jak żyć? Każdy szuka odpowiedzi. Ale Filip Frąckowiak nie musi. Znalazł już swoje eldorado. Żyje ze szpiega. To zresztą u niego tradycja rodzinna. Z Ryszarda Kuklińskiego żył przecież jego ojciec, Józef Szaniawski. Ze zdrajcy i dezertera próbował zrobić bohatera. Kto chciał, to uwierzył. A nasi politycy, którzy chyba w genach mają podlizywanie się Amerykanom, skorzystali z okazji i sypnęli kasą na budowanie mitu Kuklińskiego. Chętnych do tej sakiewki nie brakło. Frąckowiak miał dobry refleks i dziś jest dyrektorem czegoś, co się nazywa Muzeum Zimnej Wojny im. generała Kuklińskiego. A że pan dyrektor jest człowiekiem bardzo obrotnym, to ma szansę rozbudować muzeum o kolejne izby pamięci i pomniki. Znajdą się pewnie jakieś kapcie, skarpetki czy zdjęcia z komunii. A czego na pewno tam zabraknie? Nie dowiemy się, skąd Kukliński miał w latach 70. kasę na willę, jacht i podróże. Na życie w luksusie, które przecież ówczesne służby widziały. Amerykanie wiedzą. Ale nikomu nie powiedzą. Frąckowiakowi tym bardziej, bo mógłby stracić wiarę.
Bortniczuka sport dla swoich {id:169495}
Mamy przykład, jak można się nabrać na milutką powierzchowność i gładkie słówka. Kamil Bortniczuk, eksminister sportu i turystyki, zawsze z siebie zadowolony i przy kamerach uprzejmy, w resorcie pokazywał inną twarz: satrapy, który przy dzieleniu kasy bardzo dbał o interesy swoich faworytów. Zmieniał też ustalenia komisji, które sam powoływał i które dostawały wytyczne, kto ma dostać dofinansowanie. Tak było przy programie „Sport dla wszystkich” w 2023 r. 26,6 mln zł w pierwszym naborze przekazano ośmiu podmiotom, które osobiście wskazał Bortniczuk. Propozycje ministerialnej komisji trafiły do kosza. Podobnie było w drugim naborze. Rozdysponowano 78,9 mln i – jak mówi członek komisji – „właściwie cała lista została zmieniona”. Wiadomo, kto dostał kasę. Wiadomo, od kogo. Pozostaje jeszcze sprawdzić dlaczego. Ale to jest już temat dla prokuratury.
Listy od czytelników nr 32/2024 {id:169526}
Kto odpowiada za śmierć 200 tys. cywilów Premier przekazał 100 mln zł na rozbudowę Muzeum Powstania Warszawskiego. Miałoby to sens, gdyby zmieniono profil muzeum. Zamiast radosnego zwycięstwa moralnego i chwały tych, „co na tygrysy mają visy”, należy pokazać zagładę miasta jako wynik braku racjonalnej polityki. I wymazać nazwiska dowódców powstania z nazw ulic. Elementem optymistycznym, pokazującym siłę narodu, powinna być [...]
Co hamuje rozliczenia PiS? {id:169507}
Barbara Piwnik, prokurator generalna w rządzie Leszka Millera, sędzia Przede wszystkim obowiązuje nas prawo. Nie wystarczą zapowiedzi polityków i oczekiwania podsycane ich wystąpieniami. Mimo że kampania wyborcza się skończyła, nie przeszkadza to politykom w ciągłym nakręcaniu oczekiwań opinii publicznej. Od polityków wymagałabym raczej, że nie będą wydawać wyroków i ogłaszać za udowodnione tego, co dopiero w prawidłowo prowadzonym postępowaniu może zostać wykazane. Zarówno wcześniej, jak i teraz nie można wyrabiać w społeczeństwie przekonania, że politycy wszystko przyśpieszą, bo obywatele oczekują szybkiego rozliczenia PiS. Każdy, kto chce przyśpieszyć dążenie do wyniku końcowego postępowania prawnego, powinien się zastanowić, czy sam stając pod jakimkolwiek zarzutem, chciałby, żeby sprawę rozstrzygnięto szybko, czy w zgodzie z wszelkimi procedurami i zasadami prawnymi należnymi każdemu obywatelowi. Dopiero kiedy ktoś uczciwie odpowie sobie na to pytanie, będzie wiedział, jakie są jego oczekiwania co do rozstrzygnięcia postępowań wobec innych osób. Jerzy Stępień, w latach 2006-2008 prezes Trybunału Konstytucyjnego, sędzia Widzę trzy czynniki, które determinują obecną sytuację. Problematyczna wydaje się przede wszystkim sprawa prokuratury, która nie została do końca odbita przez nową ekipę. Kadry w dużej mierze ukształtowane przez [...]
Zamknij oknoCzekaj, trwa ładowanie!
To może potrwać sekundę lub dwie.