„Żołnierze wyklęci” i ich pan

„Żołnierze wyklęci” i ich pan

Warszawa 23,03,2016 r Konferencja Antoni Macierewicz - MON na PGE Narodowy. fot.Krzysztof Zuczkowski z prawej szef gabinetu politycznego ministra - Bartłomiej Misiewicz,

Antoni Macierewicz buduje nowe wojsko Na naszych oczach minister Antoni Macierewicz likwiduje dotychczasowe wojsko i tworzy nowe. Zmiana jest radykalna i dotyczy w zasadzie wszystkiego – ludzi, kadry dowódczej, doktryny wojennej, pamięci, uzbrojenia, umundurowania. To ma być inna armia, w co innego ma wierzyć, innym wartościom być wierna. Co było dotąd, jest negowane. I nie chodzi o czasy Polski Ludowej, bo te do końca już wymazał poprzednik Macierewicza Tomasz Siemoniak, ale o III RP. Symbolem nowej armii jest udział kompanii honorowej w miesięcznicach katastrofy smoleńskiej czy zaangażowanie wojska w świętowanie dnia „żołnierzy wyklętych”, którzy błyskawicznie awansowali na patronów regularnej armii. Żołnierze zamiast ćwiczyć na poligonach strzelanie, ćwiczą na apelach „Prezentuj broń!”. Rakiet nie będzie Porozmawiajmy więc o broni. W ostatnich miesiącach rządów Platformy Obywatelskiej mogliśmy obserwować w polskiej armii wielkie inwestycyjne wzmożenie. Wiązało się to z przyjętym programem unowocześnienia polskich sił zbrojnych, na który przeznaczono ok. 80 mld zł. Te pieniądze rozpalały wyobraźnię. Wojsko miało za nie zostać wyposażone w 50 śmigłowców wielozadaniowych, system obrony antyrakietowej średniego zasięgu, trzy okręty podwodne, drony i transportery opancerzone. Ostatecznie wiosną 2015 r. rozstrzygnięto przetargi na tarczę antyrakietową i na śmigłowce. Tę pierwszą za 16 mld zł miała zbudować amerykańska firma Raytheon, w przypadku tych drugich niespodziewanymi zwycięzcami okazali się Francuzi z Airbus Helicopters i ich produkt – śmigłowiec Caracal. Nie wyglądało to dobrze – trudno było oprzeć się wrażeniu, że przetargi robiono chybcikiem, na zasadzie last minute, zwycięskie oferty też nie przekonywały. Wielkie emocje budził zwłaszcza przetarg na śmigłowce – oprotestowali go związkowcy z zakładów w Mielcu (produkowany jest tam amerykański śmigłowiec Black Hawk) i Świdniku (włosko-brytyjski AgustaWestland). Zaraz po wyborach, po zaprzysiężeniu rządu, Antoni Macierewicz zapowiedział, że te kontrakty zostaną jeszcze raz przejrzane i – być może – Polska z nich się wycofa. Tak zresztą mówił jeszcze na przełomie roku. Że jeśli chodzi o kontrakt z Raytheonem, to niewiele z pierwszych ustaleń w nim się zgadza – bo jest droższy, niż zakładano, i na gorszych warunkach. W sprawie caracali nie ukrywał, że Polska będzie chciała się wycofać z umowy, jako powód podając brak umowy offsetowej. Minęły kolejne miesiące i mamy następującą sytuację: minister dokonał czystki w MON, której ofiarą padł m.in. gen. Włodzimierz Nowak, dyrektor Departamentu Polityki Zbrojeniowej, odwołany ze stanowiska w grudniu 2015 r. Macierewicz nie ograniczył się do dymisji – stwierdził mianowicie, że przejął polskie wojsko w bardzo złym stanie. A z jakiego powodu? Otóż „było w złym stanie nie ze względu na ludzi, tylko ze względu na przenikającą wszystko korupcję, która zaczynała się od polityków, a demoralizowała także wojsko”. Poza tym „w latach 2010-2015 na dozbrojenie, na skok technologiczny wydano 50 mld zł, ale skoku nie było”. Dymisje w komórkach zajmujących się planowaniem zakupów uzbrojenia de facto zatrzymały ich działanie. Po czterech miesiącach kierowania MON Macierewicz potrafił jedynie wstrzymać wynegocjowane kontrakty – wykonać kolejnych kroków już nie umiał. Wszystko stoi w miejscu. „Będziemy z Francuzami rozmawiać, aby jak najmniej boleśnie wycofać się z tego kontraktu i rozpisać nowy przetarg” – to słowa ministra, które padły podczas jego styczniowej wizyty w Lublinie, ale nic za tym nie poszło. Czy zatem możemy się spodziewać nowego przetargu, który potrwa kolejne miesiące, a do tego sądowych potyczek z Francuzami? Niekoniecznie, według najnowszej wersji minister wymyślił, że zadowoli wszystkich oferentów i od każdego kupi kilkanaście śmigłowców – od Francuzów, od Amerykanów i od Włochów. To nic, że takie dzielenie jest bez sensu, bo nikt nie będzie otwierał linii produkcyjnej dla kilku sztuk. Trudno więc się dziwić, że w takiej atmosferze nikt już nie ma głowy do rozmów o przetargu na trzy okręty podwodne czy drony. Wojsko zatem czeka na decyzje. Jest to o tyle istotne, że na współczesnym polu walki technika ma dominujące znaczenie. Armia może być niewielka, ale jeśli dysponuje zaawansowaną techniką, może się okazać niezwykle niebezpiecznym przeciwnikiem. Tymczasem polska armia zaczyna być od nowoczesnych rozwiązań odcinana. A to oznacza, że staje się wojskiem nie do walki, lecz do defilowania. Ale może o to chodzi? Nowa armia O ile sprawy uzbrojenia zostały zatrzymane,

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 13/2016, 2016

Kategorie: Kraj