Polska pod rządami PiS ma być nowoczesna w formie i tradycyjna w treści: powinna połączyć krucyfiks z grafenem, maciejówkę z cyfryzacją, brzozę smoleńską z czystą energiąW ostatnich tygodniach prezes Jarosław Kaczyński powtarza słowa rozwój, nowoczesność i innowacje niemal tak samo często jak Polska, Smoleńsk i polityka historyczna. W czasie kampanii prezes PiS rzucił kwotę biliona złotych, którą rząd przeznaczy na inwestycje, gdy jego partia wygra wybory. Kilka dni później powiększył tę sumę o 400 mld. W nowym ciele stary duch Rozwój ma być oparty na polskich źródłach, polskiej myśli i polskich fachowcach, a dochody z niego – zapewnia Jarosław Kaczyński – będą służyć wszystkim Polakom. Narodowość ma w tym wypadku znaczenie, bo projekt PiS jest ściśle narodowy – powinien doprowadzić do wzrostu populacji Polaków i umocnienia narodu polskiego, wypełnionego polskim – narodowo-katolickim – duchem. Jeszcze przed wyborami w 2005 r. Jarosław Kaczyński odwołał się do przykładu rządzonej od dziesięcioleci przez chadeków Bawarii, którą prawica postrzega jako nowoczesną w formie (BMW, Audi, Airbus, Siemens) i tradycyjną w treści („Katolicka zapora przed islamem” – to tytuł z „Gazety Polskiej Codziennie”). Po utracie władzy w 2007 r. prezes PiS wielokrotnie nawoływał do budowy „drugiej Bawarii” – zarówno w skali Polski, jak i poszczególnych regionów. W 2009 r. zaszokował słuchaczy Radia Kielce deklaracją: „Jesteśmy zdecydowanie najnowocześniejszą partią w Polsce”. Zaraz potem wyjaśnił, że nowoczesność ma polegać na naśladowaniu Bawarii: „Katolicki kraj, który był najbiedniejszy w zachodniej części Niemiec, a dzisiaj jest najbogatszy. To jest ten sukces, do którego się odwołujemy. Oni ze swojej tradycji nie zrezygnowali. I my też chcemy, żeby Polacy nie zrezygnowali ze swojego poczucia odrębności”. Przed wyborami prezydenckimi w 2010 r. Jarosław Kaczyński mówił w Zabrzu: „Ten nowoczesny Śląsk, w którym buduje się sztuczne serce, który opanowuje czyste technologie przetwarzania węgla, wytwarzania gazu pod ziemią. To jest Śląsk dobrego połączenia – mocnej rodziny, śląskiej pracowitości, umiejętności zbiorowego działania, z tym wszystkim, co niesie współczesność, a co określamy nowoczesnością”. Trzy lata później prezes namawiał do budowy Bawarii na Podkarpaciu: „Połączenie tradycji z nowoczesnością, tego nam potrzeba”. Rok temu, w Jarosławiu, rozwinął tę myśl: „Podkarpacie czy szeroko rozumiana Małopolska mogłaby być polską Bawarią – bo to jest ta część Polski, gdzie najmocniejsze są tradycyjne wartości i gdzie są możliwości rozwojowe”. Przemawiając 11 listopada w Krakowie, Jarosław Kaczyński tak opisał bliską mu wizję kraju pod rządami PiS: „Polska musi być zmodernizowana, jeśli chodzi o organizację, technikę, usługi społeczne, ale nie będziemy modernizować polskiego ducha! To doprowadzi Polskę do wielkości, która nam, Polakom, się należy!”. Kapitał ma ojczyznę Głównym odpowiedzialnym za budowę drugiej Bawarii w rządzie Beaty Szydło ma być wicepremier, minister rozwoju Mateusz Morawiecki (doradzał premierowi Donaldowi Tuskowi, typowano go na następcę Jacka Rostowskiego). Jako prezes Banku Zachodniego WBK łączył pracę w najbardziej kojarzonym z neoliberalizmem sektorze finansowym ze wspieraniem – za pośrednictwem utworzonej przez bank fundacji – wielu projektów o charakterze narodowo-konserwatywnym. Choć Morawiecki przez lata kierował bankiem należącym do zagranicznej grupy finansowej (BZ WBK wchodzi w skład grupy Santander), podkreśla, że silna gospodarka musi bazować na wspieraniu polskiego kapitału, szczególnie kapitału innowacyjnego. Mówi o pułapce średniego rozwoju, opartego na zagranicznych inwestycjach przyciąganych do Polski niskimi kosztami pracy. Przestrzega przed powtórzeniem sytuacji z XVII w., gdy Rzeczpospolitą zgubiła pewność feudałów, że będą wiecznie czerpać olbrzymie zyski z eksportu zboża. Nie czuli oni potrzeby zreformowania prymitywnej gospodarki folwarczno-pańszczyźnianej opartej na darmowej pracy zniewolonych chłopów. Według Morawieckiego, gdyby kapitał zagraniczny nagle przeniósł się do krajów oferujących mu lepsze warunki, miałoby to tak samo katastrofalne skutki jak załamanie cen pszenicy w XVII w. Dlatego opowiada się za oparciem modernizacji i rozwoju na polskich źródłach. Te właśnie poglądy są bliskie Jarosławowi Kaczyńskiemu, który w połowie października powiedział w Płocku: „Degradujemy się pod względem innowacji, a powinniśmy awansować. Polska gospodarka może się rozwijać, możemy wychodzić z tej pułapki rozwoju tylko poprzez innowacyjność”. 7 listopada na Kongresie Obywatelskim w Warszawie Morawiecki zaczął swoje wystąpienie od przytoczenia słów Piłsudskiego: „Polska albo będzie wielka, albo nie będzie jej wcale”, przekonując do konieczności