Kogo zatopi raport Senatu USA?

Kogo zatopi raport Senatu USA?

Kolejne lata przyniosły rozkwit tej współpracy. Najbardziej spektakularnym jej przykładem była operacja „Samum”, podczas której polski wywiad w przededniu amerykańskiej interwencji wywiózł z Iraku grupę oficerów CIA. W opinii historyków, powodzenie operacji ostatecznie przekonało Waszyngton, że Polska jest pewnym sojusznikiem, i zaowocowało redukcją o 50% polskiego długu wobec państw zrzeszonych w tzw. Klubie Paryskim. Zadecydował o tym dyplomatyczny nacisk Amerykanów. Polacy przekazali też CIA geodezyjne plany Bagdadu, co pozwoliło na prowadzenie precyzyjnych nalotów.

Z drugiej strony Amerykanie w wielkim stopniu sfinansowali budowę siedziby wywiadu przy ul. Miłobędzkiej. Partycypowali też w tworzeniu i szkoleniu oraz wyposażeniu jednostki GROM. Finansowali również inne operacje polskich służb.

W tym czasie CIA dysponowała pod Warszawą własną siedzibą, był to pałacyk w Klarysewie. Polskie służby nie miały do niego wstępu. Jego status przypominał późniejszy status willi w Kiejkutach. Klarysew wrócił do URM dopiero w roku 1995.

Co zapisano w memorandum?

Raport Senatu o tym wspomina – gdy Amerykanie zwrócili się już drogą oficjalną o „wypożyczenie” willi i lotniska w Kiejkutach, strona polska zaproponowała sformalizowanie sytuacji poprzez podpisanie specjalnej umowy. Szefostwo CIA nie chciało na to się zgodzić, argumentując, że upłyną miesiące, zanim stosowna umowa przejdzie przez senackie procedury, zwłaszcza że będzie miała klauzulę tajności, a czas nagli. Ostatecznie Amerykanie zgodzili się na taki wariant – strona polska wystosowała memorandum, w którym wypunktowano zasady współpracy w tej sprawie, a przedstawiciele CIA milcząco przyjęli je do wiadomości.

Co było w memorandum? Wiadomo, że dopiero po jego przekazaniu stronie amerykańskiej willa w Kiejkutach została przejęta przez CIA. Zawiera ono sporo punktów, np. organizacyjnych – że strona polska odpowiada za logistykę, czyli dostawy prądu, żywności, ogrzewania, i że wystawi za te usługi stosowne rachunki. Był też zapis, że Amerykanie gwarantują traktowanie przywożonych jeńców zgodnie z prawami człowieka i prawem polskim.

Ani w memorandum, ani w raporcie Senatu USA nie pada określenie więzienie. Używany jest termin tajny obiekt. W raporcie Senatu jest też informacja, że niechęć Polaków do współpracy Amerykanie przełamali, przekazując 15 mln dol. Jest też relacja, że do Warszawy, do siedziby wywiadu, w pudełku po butach przywiózł te pieniądze oficer CIA.

I nasz informator, i pytani o to ówcześni decydenci zaprzeczają tej wersji. Nie pieniądze decydowały o tym, że Polska włączyła się w działania koalicyjne. Dolary napływały od roku 1990 i były traktowane jako zwrot kosztów za przeprowadzane wspólnie akcje. To procedura stosowana w świecie służb specjalnych. Służby mniej zasobne, za to mające atrakcyjne aktywa – a taką był i zapewne jest polski wywiad – są wspomagane przez sojuszników.

Te pieniądze były księgowane, od roku 2002 wpłacano je na subkonto w NBP. I o tych sumach informowani byli posłowie zasiadający w Komisji ds. Służb Specjalnych.

Pamiętajmy też, że budżet Agencji Wywiadu nie imponuje wielkością – to ok. 140 mln zł, co wygląda szczególnie żałośnie w porównaniu z budżetem IPN, wynoszącym 244 mln zł.

Jak wynika z raportu Senatu, Amerykanie dość szybko zaadaptowali willę do swoich potrzeb i uruchomili loty. Ilu talibów mogli przetrzymywać w Kiejkutach? Tego nie wiemy, żaden z polskich oficerów nigdy nie przekroczył progu willi. Dostarczane żywność i woda były przekazywane w strefie buforowej.
Znając wielkość budynku, można zakładać, że jednorazowo były tam przetrzymywane maksimum dwie osoby. Raport mówi raczej o jednym więźniu.

Ostatecznie w 2004 r. Amerykanie zrezygnowali z Kiejkut.

Strony: 1 2 3

Wydanie: 2014, 51-52/2014

Kategorie: Kraj

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy