Ani rusofobia, ani naiwność

Ani rusofobia, ani naiwność

Warszawa 18.08.2022 r. Witol Jurasz - dziennikarz, dyplomata i urzednik. fot.Krzysztof Zuczkowski

Myśląc o polityce wschodniej, trzeba zawsze myśleć przede wszystkim o naszym bezpieczeństwie Witold Jurasz – dziennikarz Onetu, były chargé d’affaires RP na Białorusi, dyplomata w Moskwie oraz pracownik Zakładu Inwestycji NATO Z okładki twojej książki „Demony Rosji” patrzy na nas złowroga twarz Władimira Putina na krwistoczerwonym tle. Cały ten kolaż może sugerować, że mamy w rękach pewnego rodzaju czarną księgę albo inny alfabet zbrodni Rosji w ostatnich latach. A o czym tak naprawdę jest to książka? – Jest o Rosji, o polityce zagranicznej, w tym naszej polskiej – ten ostatni rozdział jest skądinąd raczej mało optymistyczny. Ale demony, o których mówię w tytule, to są często tak naprawdę demonki. To, co widziałem, pracując w Rosji jako dyplomata, to zło codzienne, drobne, powierzchowne, a nie zbrodnie wojenne i zło takiego formatu jak np. w Buczy. Większość Rosjan nie jest zbrodniarzami wojennymi. Tyle że większość Niemców też nie sypała własnoręcznie cyklonu B do komór gazowych. Nie zmienia to faktu, że w większym lub mniejszym stopniu większość Niemców żyjących wtedy i większość Rosjan żyjących dziś ponosi jakąś odpowiedzialność za wojnę. I nie mówię tu nic odkrywczego, bo to w gruncie rzeczy stare pytanie o banalność zła. Nie w każdym w Rosji siedzi wielkie zło, ale – jak widać – to mniejsze, jeśli się z nim nie mierzyć, ostatecznie może znaleźć swoje ujście w Buczy. Odwieczne filozoficzne pytanie, unde malum, skąd zło. – Są dwie szkoły myślenia, jedną nazwijmy liberalną, a drugą konserwatywną. Pierwsza mówi, że z demokracji wypływa pewna kultura. Druga, na odwrót – że potrzebujemy pewnej kultury, na której może wyrosnąć demokracja. Moja książka jest głosem, który mówi, że w Rosji tego podglebia nie ma. A że, inaczej niż np. w Japonii po wojnie, nie da się zastosować i tego pierwszego modelu, to na demokrację w Rosji szans w mojej ocenie nie ma. No właśnie: zło codzienne, powierzchowne, zło wynikające z codziennych aktów rasizmu, szowinizmu, pogardy do innych, w tym współobywateli. – Zacznę od stwierdzenia, które zabrzmi prowokacyjnie. Otóż ja Rosjan w zasadzie lubię: szczerych, otwartych ludzi, dużo bardziej niż my spontanicznych. Ale ich sympatia i otwartość kończy się w momencie, gdy porusza się tematy polityki zagranicznej. Wtedy z tego sympatycznego Rosjanina wychodzi najczystszej wody szowinizm. Co gorsza, ten nieraz dziki nacjonalizm jest podświadomy – oni po prostu szczerze wierzą, że Ukraińcy to nie jest żaden inny naród mający takie same prawa jak Rosjanie. Autorytaryzm w Rosji z kolei przejawia się na każdej płaszczyźnie życia codziennego, w każdej formie relacji międzyludzkich. No i jest jeszcze kwestia tych relacji. W Rosji jeśli jesteś bogaty, to jesteś bogiem. Jeśli jesteś biedny, jesteś nikim. Wiara lewicy, jakoby Rosja miała sobą symbolizować jakieś przeciwieństwo zachodniego turbokapitalizmu, jest tak samo niemądra jak wiara prawicy w to, że Rosja jest jakimś konserwatywnym i wolnym od zachodniej demoralizacji społeczeństwem. W Rosji znajdziesz dziś i całkowite zaprzeczenie wartości prawicowo-konserwatywnych, i przeciwieństwo współczesnych wartości lewicowo-postępowych. Mówisz, że z Rosjan wychodzi podskórny imperializm. Ale czy gdy porozmawiasz szczerze z Francuzem lub Amerykaninem, to z nich również nie wyjdzie przekonanie o własnej wyższości i wiara w to, że inne kraje dla własnego dobra powinny im się podporządkować? – Naturellement, to we Francji oczywiste. Francuzi też są imperialistami, ale oni wiedzą, że pewnych rzeczy robić nie wypada, i ich imperializm ma już inny kształt niż rosyjski. Czy Amerykanie są imperialistami? Oczywiście, że są. Czy zdarzało im się popełniać zbrodnie wojenne? Oczywiście tak, np. w M Lai. Czy zdarzało im się torturowanie więźniów? Tak. Tylko że amerykańska prasa opisuje to i piętnuje. Na tym polega różnica. Ale i na tym, że Amerykanie jednak toczą wojny z dyktaturami. Rosja zaś jest dyktaturą i właśnie napadła na demokrację. Ja zresztą z powodu tej różnicy – tego, że rosyjski imperializm jest znacznie gorszy od wszelkich innych – byłem zawsze zwolennikiem ostrożności i cierpliwości… To znaczy? – Przez lata, do chwili napaści na Ukrainę, uważałem, że w konfrontacji z rosyjską odmianą agresywnego neoimperializmu należało się wykazywać pewną cierpliwością, poczekać, aż pokolenie, któremu w głowie wciąż dźwięczy wieczorne wydanie „Wiesti”, dziennika telewizyjnego z czasów ZSRR, odejdzie. Po tej generacji przyjdzie kolejna, która oczywiście też będzie neoimperialistyczna, ale już choć odrobinę, choć troszeczkę mniej. Pytanie

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2022, 36/2022

Kategorie: Świat